Info
Witam! Z tej strony Michał Kandefer, urodzony katowiczanim oraz absolwent katowickiej AWF. Mam przejechane 52615.91 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 23.30 km/h.Rekordowy dystans dzienny: 355 km.
Najwyższy osiągnięty szczyt:
- 2408m n.p.m (Port d'Envalira) Rekordowy tydzień:
- 1192 km (6 dni jazdy)
Rekordowy miesiąc:
- 4004 km (Maj 2013)
Więcej o mnie.
Państwa w jakich miałem przyjemność jeździć to:
Moje filmy:
Poprzednie lata:
2016 - 3200 km
2015 - 4510 km
2014 - 5010 km
2013 - 12200 km
2012 - 2340 km
2011 - 8629 km
2010 - 2186 km
2009 - 1294 km
2008 - 839 km
2007 - 1978 km
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad4 - 0
- 2024, Październik7 - 0
- 2024, Wrzesień15 - 0
- 2024, Sierpień18 - 0
- 2024, Lipiec18 - 0
- 2024, Czerwiec10 - 0
- 2024, Maj7 - 0
- 2023, Sierpień10 - 0
- 2023, Lipiec8 - 0
- 2023, Czerwiec4 - 0
- 2023, Maj6 - 0
- 2022, Sierpień8 - 0
- 2022, Lipiec6 - 0
- 2022, Czerwiec6 - 0
- 2022, Maj10 - 0
- 2021, Sierpień2 - 0
- 2021, Lipiec21 - 0
- 2021, Czerwiec17 - 0
- 2021, Maj9 - 0
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2021, Marzec2 - 0
- 2020, Październik3 - 0
- 2020, Wrzesień5 - 0
- 2020, Czerwiec5 - 0
- 2020, Maj6 - 0
- 2020, Kwiecień3 - 0
- 2020, Marzec1 - 0
- 2019, Listopad3 - 0
- 2019, Październik7 - 0
- 2019, Wrzesień7 - 0
- 2019, Sierpień8 - 0
- 2019, Lipiec7 - 0
- 2019, Czerwiec12 - 0
- 2019, Maj4 - 0
- 2019, Kwiecień2 - 0
- 2019, Marzec8 - 0
- 2019, Luty5 - 0
- 2018, Grudzień3 - 0
- 2018, Listopad5 - 0
- 2018, Październik2 - 0
- 2018, Wrzesień2 - 0
- 2018, Sierpień8 - 0
- 2018, Lipiec9 - 0
- 2018, Czerwiec8 - 0
- 2018, Maj12 - 0
- 2018, Kwiecień10 - 0
- 2018, Marzec4 - 0
- 2018, Styczeń1 - 0
- 2017, Grudzień2 - 0
- 2017, Listopad2 - 1
- 2017, Październik5 - 0
- 2017, Wrzesień7 - 0
- 2017, Sierpień6 - 0
- 2017, Lipiec7 - 1
- 2017, Czerwiec10 - 2
- 2017, Maj10 - 2
- 2017, Kwiecień1 - 1
- 2017, Marzec1 - 0
- 2016, Listopad1 - 0
- 2016, Październik1 - 0
- 2016, Wrzesień5 - 0
- 2016, Sierpień10 - 0
- 2016, Lipiec13 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 2
- 2016, Maj9 - 1
- 2016, Kwiecień10 - 0
- 2016, Marzec7 - 0
- 2016, Luty2 - 0
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Grudzień4 - 0
- 2015, Listopad7 - 2
- 2015, Październik10 - 0
- 2015, Wrzesień7 - 4
- 2015, Sierpień9 - 0
- 2015, Lipiec11 - 3
- 2015, Czerwiec12 - 4
- 2015, Maj10 - 5
- 2015, Kwiecień14 - 3
- 2015, Marzec11 - 2
- 2015, Luty3 - 4
- 2015, Styczeń2 - 0
- 2014, Grudzień7 - 5
- 2014, Listopad7 - 0
- 2014, Październik11 - 0
- 2014, Wrzesień8 - 0
- 2014, Sierpień8 - 0
- 2014, Lipiec14 - 2
- 2014, Czerwiec14 - 0
- 2014, Maj12 - 2
- 2014, Kwiecień14 - 5
- 2014, Marzec1 - 2
- 2014, Luty5 - 5
- 2014, Styczeń5 - 0
- 2013, Listopad12 - 2
- 2013, Październik16 - 4
- 2013, Wrzesień18 - 6
- 2013, Sierpień15 - 10
- 2013, Lipiec11 - 4
- 2013, Czerwiec23 - 9
- 2013, Maj25 - 2
- 2013, Kwiecień6 - 5
- 2013, Marzec2 - 11
- 2013, Luty5 - 0
- 2013, Styczeń3 - 0
- 2012, Grudzień1 - 3
- 2012, Listopad4 - 0
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień10 - 3
- 2012, Sierpień3 - 0
- 2012, Lipiec6 - 3
- 2012, Czerwiec2 - 0
- 2012, Maj9 - 10
- 2012, Kwiecień11 - 4
- 2012, Marzec3 - 0
- 2012, Luty3 - 0
- 2012, Styczeń3 - 2
- 2011, Listopad3 - 0
- 2011, Październik13 - 0
- 2011, Wrzesień16 - 0
- 2011, Sierpień23 - 0
- 2011, Lipiec16 - 0
- 2011, Czerwiec13 - 0
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień13 - 0
- 2011, Marzec8 - 0
- 2010, Listopad3 - 0
- 2010, Październik1 - 0
- 2010, Wrzesień9 - 0
- 2010, Sierpień8 - 0
- 2010, Lipiec7 - 0
- 2010, Czerwiec7 - 0
- 2010, Maj6 - 0
- 2010, Kwiecień4 - 0
- 2010, Marzec3 - 0
- 2009, Październik3 - 0
- 2009, Wrzesień6 - 0
- 2009, Sierpień11 - 0
- 2009, Lipiec4 - 0
- 2009, Czerwiec5 - 0
- 2009, Maj8 - 0
- 2009, Kwiecień2 - 0
- 2008, Wrzesień1 - 0
- 2008, Sierpień6 - 0
- 2008, Lipiec1 - 0
- 2008, Czerwiec8 - 0
- 2008, Maj6 - 0
- 2008, Kwiecień2 - 0
- 2008, Marzec1 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2007, Wrzesień1 - 0
- 2007, Sierpień11 - 0
- 2007, Lipiec4 - 0
- 2007, Czerwiec6 - 0
- 2007, Maj1 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
- DST 45.80km
- Teren 20.20km
- Czas 02:40
- VAVG 17.18km/h
- VMAX 46.84km/h
- Temperatura 4.0°C
- Podjazdy 635m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Akademickie Mistrzostwa Śląska - nieudany debiut
Niedziela, 20 marca 2016 · dodano: 20.03.2016 | Komentarze 0
Zacznę dość nietypowo, bo od stopniowania...
Forma - słaba
Organizacja - gorsza
Rower przełajowy - najgorsza opcja
Dziś zadebiutowałem na mistrzowskim szczeblu akademickim. W Orzeszu odbyły się VIII Otwarte Mistrzostwa Cross Country o Puchar Burmistrza Miasta Orzesze, które były trzecią rundą Akademickich Mistrzostw Śląska. W tym miejscu należy rozwinąć pierwszy punkt stopniowania. Trasa była wymagająca, warunki nieprzyjemne (4 stopnie), a ja praktycznie zaczynam sezon. AMŚ to nie jest wydarzenie dla osób, które rowerowo "przespały" ostatnie dwa miesiące. Pojechałem jednak, by spełnić marzenie i zadebiutować w barwach AWF. Nabrałem trochę doświadczenia i to cieszy, ale wszystko odbyło się ze sporym nakładem sił. Teoretycznie nogę straciłem po dwóch rundach testowych, a na jednej z nich zaliczyłem przelot przez kierownicę. Nic się na szczęście nie stało, za wyjątkiem złamanego błotnika. Szczegóły wypadku w punkcie trzecim.
Sama organizacja wyścigu nie należała do najgorszych. Jednak jeden jej punkt zupełnie zawiódł, a był chyba najważniejszy. Rejestracja zawodników trwała od godziny 9:00, a nasza kategoria ruszała dopiero... o 14:00! Nie wiem dlaczego nikt nie wpadł na pomysł, aby rejestracja odbyła się pół godziny/ godzinę przed startem danej kategorii. Rowerzyści byli zmuszeni marznąć w strojach rowerowych przez dobre 7 godzin (!), dostając tabliczkę czekolady jako posiłek. Musiało to wpłynąć na samopoczucie w wyścigu.
Trasa nie miała być bardzo wymagająca, więc zabrałem ze sobą rower przełajowy (tak, nie posiadam aktualnie innego). Rower ten zupełnie się nie sprawdził. Zbyt wysokie przełożenia, podjazdy na stójce, ból kręgosłupa na każdej nierówności i co najgorsze - brak amortyzatora. Właśnie przez to zaliczyłem upadek. Fragment trasy przypominał literę "U". Różnica między zjazdem a podjazdem miała może metr i rower "został" w dole wyrzucając mnie przez kierownicę. Niestety już na pierwszej wyścigowej rundzie złapała mnie awaria tylnego koła. Człowiek chciał nadrobić stracony czas i w ferworze walki pomylił trasę. Stracone dodatkowe 10 minut i było już po zabawie.
Niestety po wyścigu nie miałem pociągu i musiałem wracać do Katowic rowerem, by nie marznąć kolejnych trzech godzin na mrozie.
Nie ma się jednak co zrażać i z optymizmem patrzeć w przyszłość :)
Siła - Krew - AWF!
Forma - słaba
Organizacja - gorsza
Rower przełajowy - najgorsza opcja
Dziś zadebiutowałem na mistrzowskim szczeblu akademickim. W Orzeszu odbyły się VIII Otwarte Mistrzostwa Cross Country o Puchar Burmistrza Miasta Orzesze, które były trzecią rundą Akademickich Mistrzostw Śląska. W tym miejscu należy rozwinąć pierwszy punkt stopniowania. Trasa była wymagająca, warunki nieprzyjemne (4 stopnie), a ja praktycznie zaczynam sezon. AMŚ to nie jest wydarzenie dla osób, które rowerowo "przespały" ostatnie dwa miesiące. Pojechałem jednak, by spełnić marzenie i zadebiutować w barwach AWF. Nabrałem trochę doświadczenia i to cieszy, ale wszystko odbyło się ze sporym nakładem sił. Teoretycznie nogę straciłem po dwóch rundach testowych, a na jednej z nich zaliczyłem przelot przez kierownicę. Nic się na szczęście nie stało, za wyjątkiem złamanego błotnika. Szczegóły wypadku w punkcie trzecim.
Sama organizacja wyścigu nie należała do najgorszych. Jednak jeden jej punkt zupełnie zawiódł, a był chyba najważniejszy. Rejestracja zawodników trwała od godziny 9:00, a nasza kategoria ruszała dopiero... o 14:00! Nie wiem dlaczego nikt nie wpadł na pomysł, aby rejestracja odbyła się pół godziny/ godzinę przed startem danej kategorii. Rowerzyści byli zmuszeni marznąć w strojach rowerowych przez dobre 7 godzin (!), dostając tabliczkę czekolady jako posiłek. Musiało to wpłynąć na samopoczucie w wyścigu.
Trasa nie miała być bardzo wymagająca, więc zabrałem ze sobą rower przełajowy (tak, nie posiadam aktualnie innego). Rower ten zupełnie się nie sprawdził. Zbyt wysokie przełożenia, podjazdy na stójce, ból kręgosłupa na każdej nierówności i co najgorsze - brak amortyzatora. Właśnie przez to zaliczyłem upadek. Fragment trasy przypominał literę "U". Różnica między zjazdem a podjazdem miała może metr i rower "został" w dole wyrzucając mnie przez kierownicę. Niestety już na pierwszej wyścigowej rundzie złapała mnie awaria tylnego koła. Człowiek chciał nadrobić stracony czas i w ferworze walki pomylił trasę. Stracone dodatkowe 10 minut i było już po zabawie.
Niestety po wyścigu nie miałem pociągu i musiałem wracać do Katowic rowerem, by nie marznąć kolejnych trzech godzin na mrozie.
Nie ma się jednak co zrażać i z optymizmem patrzeć w przyszłość :)
Siła - Krew - AWF!
Kategoria 3.Inne
- DST 34.20km
- Czas 01:21
- VAVG 25.33km/h
- VMAX 42.93km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 284m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Kto szuka ten znajdzie, ale... trzy tygodnie później :)
Poniedziałek, 22 lutego 2016 · dodano: 22.02.2016 | Komentarze 0
Budzę się o godzinie 7:10. Czuję się wyspany i pełen energii. Uświadamiam sobie jednak, że przecież mam dziś wolne, więc głupotą byłoby wstawać o tej porze z łóżka. Zamykam więc oczy i... budzę się po raz kolejny o 9:50 ze sporym bólem głowy! To jednak nie jest najważniejsze. Patrząc na godzinę w telefonie, w oczy rzuca mi się temperatura 11 stopni! To musiał być świetny dzień na rower!
Jem lekkie śniadanie, piję szybką kawę i pełen energii wskakuję w swój rowerowy strój. Wchodzę do pokoju, wysuwam szufladę w celu wzięcia słuchawek i... zaczęły się schody. Było tam wieeeele rzeczy, ale żadna z nich nie była słuchawkami! Od razu nogi mi się ugięły bo wiedziałem, że skoro tam ich nie ma to czeka mnie długa zabawa w detektywa. Tak też się stało. Mój wyjazd opóźnił się o ponad godzinę, a co najgorsze- słuchawki nie znalazły się do teraz! Wyjechałem na trening jednak szczęśliwy jak dziecko. Dlaczego? Szukając słuchawek, znalazłem zagubiony trzy tygodnie temu licznik! Wszędzie bym się go spodziewał, ale że pod łóżkiem? Ciekawe co teraz muszę zgubić, aby odnaleźć słuchawki :)
Celem dzisiejszego treningu było kręcenie po południu Katowic. Cel został jednak błyskawicznie skorygowany. Już po 200 metrach jazdy, dostałem tak przedni podmuch, że doszedłem do wniosku, że najlepszą możliwą opcją będzie odbicie na ul. Chorzowskiej w kierunku Parku Śląskiego. Początek sezonu nie jest odpowiednim momentem, aby walczyć z tego typu przeciwnikiem! Według aplikacji AccuWeather miał on siłę 37 km/h. Decyduję się na cztery rundy w zróżnicowanym tempie i po niespełna półtoragodzinnej jeździe wracam na Koszutkę.
Oj chciałoby się już wiosenną pogodę i... wiosenną formę :) Do niej baaaardzo daleko:)
Jem lekkie śniadanie, piję szybką kawę i pełen energii wskakuję w swój rowerowy strój. Wchodzę do pokoju, wysuwam szufladę w celu wzięcia słuchawek i... zaczęły się schody. Było tam wieeeele rzeczy, ale żadna z nich nie była słuchawkami! Od razu nogi mi się ugięły bo wiedziałem, że skoro tam ich nie ma to czeka mnie długa zabawa w detektywa. Tak też się stało. Mój wyjazd opóźnił się o ponad godzinę, a co najgorsze- słuchawki nie znalazły się do teraz! Wyjechałem na trening jednak szczęśliwy jak dziecko. Dlaczego? Szukając słuchawek, znalazłem zagubiony trzy tygodnie temu licznik! Wszędzie bym się go spodziewał, ale że pod łóżkiem? Ciekawe co teraz muszę zgubić, aby odnaleźć słuchawki :)
Celem dzisiejszego treningu było kręcenie po południu Katowic. Cel został jednak błyskawicznie skorygowany. Już po 200 metrach jazdy, dostałem tak przedni podmuch, że doszedłem do wniosku, że najlepszą możliwą opcją będzie odbicie na ul. Chorzowskiej w kierunku Parku Śląskiego. Początek sezonu nie jest odpowiednim momentem, aby walczyć z tego typu przeciwnikiem! Według aplikacji AccuWeather miał on siłę 37 km/h. Decyduję się na cztery rundy w zróżnicowanym tempie i po niespełna półtoragodzinnej jeździe wracam na Koszutkę.
Oj chciałoby się już wiosenną pogodę i... wiosenną formę :) Do niej baaaardzo daleko:)
Kategoria 2.Trening
- DST 21.80km
- Czas 00:52
- VAVG 25.15km/h
- VMAX 47.22km/h
- Temperatura 10.0°C
- Kalorie 548kcal
- Podjazdy 115m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Katowice Tour!
Wtorek, 2 lutego 2016 · dodano: 02.02.2016 | Komentarze 0
"Fantastyczna pogoda, ziom, ja szybko z niej skorzystam"! (Skorup ft. Dohtor Miód- Piękna pogoda kliknij)Jak tu nie skorzystać z takiej okazji, gdy za oknem 10 stopni na plusie! W dodatku, że człowiek ma wolne oraz wiele chęci do rozpoczęcia sezonu. Jedynym, ale jakże wielkim pogodowym minusem był wiatr.. Według AccuWeather, jego siła w porywach wynosiła 35 km/h i napsuła mi trochę nerwów. Zwłaszcza, że na start przyszło mi walczyć z przednim jego kierunkiem. Z tego powodu postanowiłem pokręcić w mieście, żeby nie zostać zdmuchniętym na otwartej przestrzeni.
Jutro rozpoczyna się czterodniowy wyścig "Dubai Tour", a że dziś miałem przyjemność jeździć po Katowicach, to właśnie taki a nie inny pomysł na zatytułowanie dzisiejszej jazdy. Dla ścisłości- transmisje z Dubaju na ekranach Eurosportu! Powoli zaczynamy sezon! :)
Jutro rozpoczyna się czterodniowy wyścig "Dubai Tour", a że dziś miałem przyjemność jeździć po Katowicach, to właśnie taki a nie inny pomysł na zatytułowanie dzisiejszej jazdy. Dla ścisłości- transmisje z Dubaju na ekranach Eurosportu! Powoli zaczynamy sezon! :)
Kategoria 2.Trening
- DST 5.10km
- Czas 00:12
- VAVG 25.50km/h
- VMAX 35.80km/h
- Temperatura 2.0°C
- Podjazdy 10m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Prolog!
Piątek, 8 stycznia 2016 · dodano: 27.01.2016 | Komentarze 0
Pierwsze koty za płoty! Mając pewną sprawę do załatwienia, postanowiłem wsiąść na rower i.. tą czynnością rozpocząłem sezon 2016! Głęboko wierzę, że będzie on zdecydowanie ciekawszy niż poprzedni. W planach między innymi powrót na wyprawowe szlaki. Celem tegorocznej głównej trasy będzie Bliski Wschód. Jak daleko, to wszystko okaże się ze względów politycznych. Początkowo miał być to Irak, ale jak wiemy jest tam zbyt niebezpiecznie, aby wjechać na jego terytorium.To MUSI być dobry sezon! :)
Kategoria 3.Inne
- DST 35.50km
- Czas 01:21
- VAVG 26.30km/h
- VMAX 51.56km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 193m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Wiosna tej zimy!
Niedziela, 27 grudnia 2015 · dodano: 27.12.2015 | Komentarze 0
Od kilku lat w święta wybieram się spalić trochę świeżo nabytych kalorii. Nigdy jednak nie miało to miejsca w święta bożonarodzeniowe! Cóż- taka wiosna tej zimy! Plan na trening był bardzo prosty. Najprostszą drogę dostać się do Parku Śląskiego i tam kręcić po rundach. Kończąc pierwszą z nich okazało się, że była to ostatnia. W kilku fragmentach trasa mokra i śliska. Trochę to dziwne, bo przecież ostatnie dni do deszczowych nie należało. Byłem na 700x23c, które są już zupełnie zdarte i nawet na suchej nawierzchni nie czułem się najpewniej. Do akcji wszedł wariant awaryjny, czyli jazda po katowickiej szosie. Ta jednak zupełnie bez historii. Drogą 81 śmigałem na Mikołów i przy tzw "cycu" wyruszyłem w drogę powrotną. Ogólnie wypad ok. Kategoria 2.Trening
- DST 30.40km
- Czas 01:06
- VAVG 27.64km/h
- VMAX 40.47km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 207m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Katowice, okolice
Wtorek, 8 grudnia 2015 · dodano: 08.12.2015 | Komentarze 0
8 grudnia,a tu 8 stopni... Podejrzewam, że była to ostatnia tegoroczna okazja w tym roku, aby pokręcić w takiej temperaturze, więc postanowiłem z niej skorzystać. Wpadłem na pomysł pośmigać katowickimi ulicami, by na koniec pokręcić trochę po trasie rowerowej w Parku Śląskim. Tam było jednak mokro i trzeba było bardzo uważać na zjazdach, a zwłaszcza na zakręcie w pobliżu Stadionu Śląskiego. Mam nadzieję, że obecny brak zimy nie będzie skutkował przedłużeniem jej do kwietnia :) Kategoria 2.Trening
- DST 35.80km
- Czas 01:22
- VAVG 26.20km/h
- VMAX 41.80km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 310m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Wietrzna zabawa w Parku Śląskim
Poniedziałek, 30 listopada 2015 · dodano: 01.12.2015 | Komentarze 0
Strasznie wiało, ale za oknem 5 stopni, więc aż żal nie skorzystać! Co prawda wszystko układało się fajnie, do momentu pojawienia się deszczu. Jazda na mokrego w takiej temperaturze nie była już taka przyjemna i wróciłem do domu trochę szybciej niż planowałem :)Tak czy siak jestem zadowolony, bo czytałem ostatnio, że zimą lepiej jeździć krócej, ale mocniej. Chyba się udało:)
Kategoria 2.Trening
Irak na rowerze? Może niekoniecznie nierealne?
Wtorek, 24 listopada 2015 · dodano: 24.11.2015 | Komentarze 2
W sporcie jak w życiu. W jedne rzeczy wchodzi się na
spontanie, drugim trzeba poświęcić wiele czasu na podjęcie decyzji,
przygotowanie fizyczne czy samą organizację. Zwłaszcza, gdy cel nie należy do
najbezpieczniejszych, a ten przyszłoroczny grupy NINIWA Team zdecydowanie takim
jest. Ba, względem ostatnich dwóch tygodni jest to kosmicznie kontrowersyjny
kierunek. Gdyby ktoś planował w ostatnich latach podróż do Iraku czy Syrii,
byłby uznany za szaleńca. A przecież każdy z nas wie, jak wygląda sytuacja w tej
części świata po zamachach w Paryżu. Wyprawa do Iraku może nie brzmi, jak
kręcenie po lazurowym wybrzeżu, czy zdobywanie szczytów Korsyki, ale czy aby na
pewno nie jest możliwa do zrealizowania?
Jedno jest pewne. Jestem przekonany, że jeśli będzie istniało większe zagrożenie, to nikt nie będzie wcielać się w rolę męczennika, co skutkuje odwołaniem wyprawy lub zmianą jej kierunku. Trzeba jednak wierzyć, że sytuacja na tyle się ustabilizuje, że wyjazd będzie możliwy.
Dlaczego tam?
Pomysł wyprawy nie jest spontanicznym pomysłem na kierunek, bo w głowach ekipy był ulokowany od lat. Na terenie Iraku znajduje się miasto Mosul, które jest trzecim co do wielkości miastem tego państwa, a także stolicą muhafazy Niniwa. Przyszłoroczna wyprawa będzie jubileuszową dziesiątką i prawdopodobnie ostatnią. Czy cel Niniwa dla grupy NINIWA Team nie byłby zwieńczeniem marzeń?
Dlaczego chce?
Z kilku powodów. Jest w głowie świadomość, że to już chyba ostatni moment, żeby wyruszyć w długą i szaloną podróż. Nie mówię, że wybieram się na rowerową emeryturę, ale mając chęć ustabilizowania sobie życia, w przyszłości nie będzie miało miejsca rzucenie wszystkich obowiązków, by zwyczajnie śmigać sobie po świecie.
Chcę również pojechać przez pryzmat sentymentu. To właśnie będąc uczestnikiem grupy NINIWA Team przeżyłem najpiękniejsze chwile swojego sportowego życia. One wykreowały mój rowerowy styl życia. Wiedząc, że będzie to prawdopodobnie ostatnia wyprawa, człowiek chciałby zrobić wszystko, by brać udział w zakończeniu tej wielkiej niniwowej przygody.
Aby przedsięwzięcie nie było „wybuchowym kąskiem” organizator jest w stałym kontakcie z ambasadami, a te udzielają wskazówek, a nawet wybrały dla nas bezpieczniejszy wariant trasy. Wcześniejsza Afryka została definitywnie wyłączona z planu, a droga miałaby prowadzić przez Ukrainę, Rosję, Gruzję, Armenię, Azerbejdżan, Iran, by przez północny wschód Iraku dostać się do Mosulu.
Na dniach pewnie będzie więcej oficjalnych informacji, a do samego sierpnia cel wyprawy pod znakiem zapytania. Jeśli wszystko skończy się pozytywnie, wyruszymy dokładnie za 250 dni. Poniżej prawdopodobny zarys trasy przyszłorocznej wyprawy.
Jedno jest pewne. Jestem przekonany, że jeśli będzie istniało większe zagrożenie, to nikt nie będzie wcielać się w rolę męczennika, co skutkuje odwołaniem wyprawy lub zmianą jej kierunku. Trzeba jednak wierzyć, że sytuacja na tyle się ustabilizuje, że wyjazd będzie możliwy.
Dlaczego tam?
Pomysł wyprawy nie jest spontanicznym pomysłem na kierunek, bo w głowach ekipy był ulokowany od lat. Na terenie Iraku znajduje się miasto Mosul, które jest trzecim co do wielkości miastem tego państwa, a także stolicą muhafazy Niniwa. Przyszłoroczna wyprawa będzie jubileuszową dziesiątką i prawdopodobnie ostatnią. Czy cel Niniwa dla grupy NINIWA Team nie byłby zwieńczeniem marzeń?
Dlaczego chce?
Z kilku powodów. Jest w głowie świadomość, że to już chyba ostatni moment, żeby wyruszyć w długą i szaloną podróż. Nie mówię, że wybieram się na rowerową emeryturę, ale mając chęć ustabilizowania sobie życia, w przyszłości nie będzie miało miejsca rzucenie wszystkich obowiązków, by zwyczajnie śmigać sobie po świecie.
Chcę również pojechać przez pryzmat sentymentu. To właśnie będąc uczestnikiem grupy NINIWA Team przeżyłem najpiękniejsze chwile swojego sportowego życia. One wykreowały mój rowerowy styl życia. Wiedząc, że będzie to prawdopodobnie ostatnia wyprawa, człowiek chciałby zrobić wszystko, by brać udział w zakończeniu tej wielkiej niniwowej przygody.
Aby przedsięwzięcie nie było „wybuchowym kąskiem” organizator jest w stałym kontakcie z ambasadami, a te udzielają wskazówek, a nawet wybrały dla nas bezpieczniejszy wariant trasy. Wcześniejsza Afryka została definitywnie wyłączona z planu, a droga miałaby prowadzić przez Ukrainę, Rosję, Gruzję, Armenię, Azerbejdżan, Iran, by przez północny wschód Iraku dostać się do Mosulu.
Na dniach pewnie będzie więcej oficjalnych informacji, a do samego sierpnia cel wyprawy pod znakiem zapytania. Jeśli wszystko skończy się pozytywnie, wyruszymy dokładnie za 250 dni. Poniżej prawdopodobny zarys trasy przyszłorocznej wyprawy.
- DST 33.20km
- Czas 01:15
- VAVG 26.56km/h
- VMAX 44.28km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 230m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Wietrzna zabawa
Niedziela, 8 listopada 2015 · dodano: 08.11.2015 | Komentarze 0
Do trzech razy sztuka! Tyle prób propozycji wspólnej przejażdżki potrzebowaliśmy, by ze Strzałą pokręcić po okolicy. Uznaliśmy, że dzisiejszy szalejący wiatr będzie wesołym aspektem i pełni entuzjazmu wskoczyliśmy na maszyny. Czasu nie mieliśmy dużo (to niestety za moją zasługą), więc jedziemy tylko do Mikołowa i wracam na Koszutkę. Fajnie było się trochę poruszać!:) Kategoria 2.Trening
- DST 63.50km
- Czas 02:15
- VAVG 28.22km/h
- VMAX 48.26km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 416m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Miśkowe jesienne refleksje!
Poniedziałek, 2 listopada 2015 · dodano: 02.11.2015 | Komentarze 0
Jak każdy z nas doskonale wie, zawsze najtrudniej jest coś
zacząć. Nawet w przypadku wypraw rowerowych najtrudniejszym etapem jest jej
prolog, w którym człowiek podejmuje decyzję dotyczącą wzięcia udziału w danym
wydarzeniu, kosztem wielu innych aspektów, jak praca, studia, codzienne
obowiązki czy życie towarzyskie. Obecnie borykam się z problemem dotyczącym
tego posta, bo przecież nie mogę za każdym razem pisać, że ‘ta jesień taka
piękna’ i niech trwa jak najdłużej. Dziś poruszę kilka wątków, które dotyczą ostatnich dni…
Część pierwsza- „nie wiesz o czym pisać to pisz o sporcie!”
Wielu z nas zapewne w ostatnich dniach śledziło poczynania Agnieszki Radwańskiej na turnieju Masters. Dla niewtajemniczonych jest to turniej kończący sezon WTA, w którym występuje najlepszych 8 zawodniczek całego sezonu. Aga na którą wiele się narzekało w tym roku, ba, nawet uważano, że zagrała najsłabszy sezon od lat wygrała ten strasznie prestiżowy turniej. Nie przypomina Wam to sytuacji z kolarskiego podwórka? Przecież Peter Sagan zameldował się na podium aż 32 razy, gdzie praktycznie ciągle przegrywał o włos. Na koniec sezonu wygrał jednak najbardziej prestiżowy wyścig i przez cały kolejny rok będzie jeździł w tęczowej koszulce mistrza świata. Podobna sytuacje, co nie?
Część druga- „Wszystkich Świętych / Zaduszki” – „Just do your job!”
Wiecie o co chodzi. Wiele wspomnień, refleksji. Przytoczę tutaj postać tragicznie zmarłego Marka Galińskiego. Wielkiego kolarza, wielkiego trenera,a przede wszystkim WIELKIEGO człowieka. Osoba całkowicie oddana swojej pasji, wymagająca jako trener, ale i olbrzymie pomocna zasłaniając pryzmat pieniądza. Kiedy był już selekcjonerem kobiecej reprezentacji MTB Rosji, przygotowywał „po przyjacielsku” Maję Włoszczowską, która dzięki niemu stała się mistrzynią świata. Maja chciała odwdzięczyć się finansowo za otrzymaną pomoc, a ten rzekł, że to ona pierwsza była na kresce, więc to jej zwyczajnie należy się nagroda. Nie wziął ani grosza, traktując to jako przyjacielską przysługę.
„Just do your job” – tak brzmiało właśnie jego wiodące hasło.
Część trzecia- „Jak dobrze, że jesteśmy amatorami!”
W ostatnich dniach pojawia się wiele wpisów zawodowych kolarzy dotyczących końca sezonu. Wspominają, że na cały miesiąc zakopują rower w piwnicy, przez tyle samo nie muszę przestrzegać sportowej diety, a także przez ten czas zapominają co to jest wyrzeczenie dla zawodu, który uprawiają.
Piękna rzecz być „amatorem” i jeździć kiedy się podoba! My nawet nie musimy kończyć sezonu. Możemy jeździć kiedy chcemy i nie musimy się martwić, że odbiję się to na naszym zdrowiu czy kondycji w przyszłym sezonie. Fajnie, co nie?
Część czwarta- „Dzisiejszy trening!”
Na takie dni jak ten się czekało! Człowiek tuż po otworzeniu oczu wiedział, że odpuszczenie treningu byłoby traktowane na równi z popełnieniem grzechu. Tak więc szybkie i lekkie śniadanie, mocna kawa (tak Maju, nadal z mlekiem i cukrem!) i Misiek gotowy, by wyruszyć w południowe okolice i może zrobić „coś jeszcze”. Pełen entuzjazmu ruszam w stronę Łazisk. Niestety od pierwszych pociągnięć za pedały obrywam przednim wiatrem. Jedyne co mi pozostało to podkęcić muzykę w prawym uchu, spuścić lekko głowę i ciśnąć w pedały jak głupi! W drogę powrotną już z wiatrem, więc na deser postanowiłem pokręcić trochę po Parku Śląskim ,by… tak napiszę to- poszaleć trochę w pięknej jesiennej atmosferze! :)
Część piąta- „Strategia mistrza!”
Dziś wybieram się do kina na film obrazujący postać Lance’a Armstronga. Coś więcej napiszę o tym może przy okazji, ponieważ mój czas antenowy na dziś się zdecydowanie skończył…
Niby weny nie było, a notka bardziej przypomina felieton niż zwykłą relację z jesiennego treningu! :)
Allez!
Część pierwsza- „nie wiesz o czym pisać to pisz o sporcie!”
Wielu z nas zapewne w ostatnich dniach śledziło poczynania Agnieszki Radwańskiej na turnieju Masters. Dla niewtajemniczonych jest to turniej kończący sezon WTA, w którym występuje najlepszych 8 zawodniczek całego sezonu. Aga na którą wiele się narzekało w tym roku, ba, nawet uważano, że zagrała najsłabszy sezon od lat wygrała ten strasznie prestiżowy turniej. Nie przypomina Wam to sytuacji z kolarskiego podwórka? Przecież Peter Sagan zameldował się na podium aż 32 razy, gdzie praktycznie ciągle przegrywał o włos. Na koniec sezonu wygrał jednak najbardziej prestiżowy wyścig i przez cały kolejny rok będzie jeździł w tęczowej koszulce mistrza świata. Podobna sytuacje, co nie?
Część druga- „Wszystkich Świętych / Zaduszki” – „Just do your job!”
Wiecie o co chodzi. Wiele wspomnień, refleksji. Przytoczę tutaj postać tragicznie zmarłego Marka Galińskiego. Wielkiego kolarza, wielkiego trenera,a przede wszystkim WIELKIEGO człowieka. Osoba całkowicie oddana swojej pasji, wymagająca jako trener, ale i olbrzymie pomocna zasłaniając pryzmat pieniądza. Kiedy był już selekcjonerem kobiecej reprezentacji MTB Rosji, przygotowywał „po przyjacielsku” Maję Włoszczowską, która dzięki niemu stała się mistrzynią świata. Maja chciała odwdzięczyć się finansowo za otrzymaną pomoc, a ten rzekł, że to ona pierwsza była na kresce, więc to jej zwyczajnie należy się nagroda. Nie wziął ani grosza, traktując to jako przyjacielską przysługę.
„Just do your job” – tak brzmiało właśnie jego wiodące hasło.
Część trzecia- „Jak dobrze, że jesteśmy amatorami!”
W ostatnich dniach pojawia się wiele wpisów zawodowych kolarzy dotyczących końca sezonu. Wspominają, że na cały miesiąc zakopują rower w piwnicy, przez tyle samo nie muszę przestrzegać sportowej diety, a także przez ten czas zapominają co to jest wyrzeczenie dla zawodu, który uprawiają.
Piękna rzecz być „amatorem” i jeździć kiedy się podoba! My nawet nie musimy kończyć sezonu. Możemy jeździć kiedy chcemy i nie musimy się martwić, że odbiję się to na naszym zdrowiu czy kondycji w przyszłym sezonie. Fajnie, co nie?
Część czwarta- „Dzisiejszy trening!”
Na takie dni jak ten się czekało! Człowiek tuż po otworzeniu oczu wiedział, że odpuszczenie treningu byłoby traktowane na równi z popełnieniem grzechu. Tak więc szybkie i lekkie śniadanie, mocna kawa (tak Maju, nadal z mlekiem i cukrem!) i Misiek gotowy, by wyruszyć w południowe okolice i może zrobić „coś jeszcze”. Pełen entuzjazmu ruszam w stronę Łazisk. Niestety od pierwszych pociągnięć za pedały obrywam przednim wiatrem. Jedyne co mi pozostało to podkęcić muzykę w prawym uchu, spuścić lekko głowę i ciśnąć w pedały jak głupi! W drogę powrotną już z wiatrem, więc na deser postanowiłem pokręcić trochę po Parku Śląskim ,by… tak napiszę to- poszaleć trochę w pięknej jesiennej atmosferze! :)
Część piąta- „Strategia mistrza!”
Dziś wybieram się do kina na film obrazujący postać Lance’a Armstronga. Coś więcej napiszę o tym może przy okazji, ponieważ mój czas antenowy na dziś się zdecydowanie skończył…
Niby weny nie było, a notka bardziej przypomina felieton niż zwykłą relację z jesiennego treningu! :)
Allez!
Kategoria 2.Trening