Info

avatar Witam! Z tej strony Michał Kandefer, urodzony katowiczanim oraz absolwent katowickiej AWF. Mam przejechane 52615.91 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 23.30 km/h.

Rekordowy dystans dzienny: 355 km.
Najwyższy osiągnięty szczyt:
- 2408m n.p.m (Port d'Envalira) Rekordowy tydzień:
- 1192 km (6 dni jazdy)
Rekordowy miesiąc:
- 4004 km (Maj 2013)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Państwa w jakich miałem przyjemność jeździć to:
Moje filmy:


Poprzednie lata:

2016 - 3200 km
2015 - 4510 km
2014 - 5010 km
2013 - 12200 km
2012 - 2340 km
2011 - 8629 km
2010 - 2186 km
2009 - 1294 km
2008 - 839 km
2007 - 1978 km
Dane naliczane są od 15.10.2013r

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy michalkandefer.bikestats.pl

Archiwum bloga

Totalny niewypał

Poniedziałek, 17 lutego 2014 · dodano: 17.02.2014 | Komentarze 3

Dzień rozpocząłem od porządnego śniadania. Wpadłem na pomysł jajecznicy, w której znajdować się będzie "pół lodówki". A co! Po przyrządzeniu jej, postanowiłem dla umilenia konsumowania włączyć sobie telewizor. Tradycyjnie "jechałem" po kanałach sportowych i na Eurosporcie natknąłem się na powtórkę ostatniego etapu dookoła Kataru. Po 15 minutach oglądania przyszła do głowy myśl, by właśnie wolny czas przed pracą spędzić na kręceniu po okolicy. Długo nie myślałem i momentalnie zacząłem się zbierać.

Byłem już na dworze przygotowany do jazdy, ale postanowiłem nabić trochę powietrza w tylnim kole (nie było to konieczne). Montuję pompkę, a ta nie chce nabijać powietrza. Byłem pewien, że to typowa akcja w preście i po wypuszczeniu powietrza, wejście się odblokuje. Nic bardziej mylnego. Próbuję raz jeszcze i nagle wentyl zostaje mi w pompce...

No nic. Postanawiam wymienić dętkę i mimo wszystko coś pojeździć. Pojawił się kolejny problem. Biorę nową dętkę, by ją trochę napompować. Problem pojawia się ten sam. Nie próbuję kolejny raz, aby nie zmarnować kolejnej gumy. Z rozczarowaniem wracam "na górę". Teraz będę sprawdzał pompkę na innych dętkach. Nie mam pojęcia co się z nią stało, ponieważ 3 dni temu wszystko pracowało ok.




  • DST 40.50km
  • Czas 01:29
  • VAVG 27.30km/h
  • VMAX 51.41km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Podjazdy 763m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Walka z wiatrem - kierunek Mikołów

Sobota, 15 lutego 2014 · dodano: 15.02.2014 | Komentarze 0

Po czwartkowym Coffy Ride’ie, przyszedł czas na kręcenie w kierunku Mikołowa. Zza okna pogoda wydawała się perfekcyjna, więc postanowiłem czas między oglądaniem sztafety kobiet a 1500m panczenistów, wykorzystać na rowerowy trening. Dwa lata temu w walentynki pokonałem bardzo podobną trasę, więc na siłę można szukać jakiegoś nawiązania.

Za oknem 9 stopni. Teoretycznie wspaniale. Jednak jak mam być szczery, to lepiej jeździło mi się przy czwartkowych 5 stopniach. Pogoda dziś bardzo złudna. Mocno wiejący wiatr mroził organizm, a na podjazdach człowiek czuł się jak na plaży w połowie lipca. Tak czy siak piękny ten luty :)

Mimo, że mikołowski kierunek jest przeze mnie bardzo często wybierany, to postanowiłem lekko sobie trasę urozmaicić. Pierwszy dystans kręciłem po drodze 81, która jak zawsze była bardzo uczęszczana przez samochody. Nawierzchnia jednak w fajnym stanie, ale żeby nie było tak wspaniale to pojawił się „wmordewind”. Utrudniał zabawę przez cały odcinek do Mikołowa. W takich momentach brakuje kolegów, którzy chociaż na chwilę wzięliby powiew na swoje barki. Ucieszył mnie jednak fakt, że tuż przed startem zdemontowałem bagażnik. Byłoby jeszcze trudniej.

Mimo wszystko, na mikołowskiej starówce melduję się z dobrym czasem i postanawiam zrobić sobie przerwę na… odpisanie sms’a :) Powrót już tradycyjnie przez Podlesie, Kostuchnę, Ligotę oraz centrum. Wiatr powinien zmienić swój kierunek na korzystny, ale niekoniecznie tak się stało. Droga powrotna przebiegała inaczej i wiatr kręcił z różnych kierunków. Kończąc powoli trasę, przypadkowo spotkałem Marcina i mogliśmy spędzić chwil kilka na rozmowie. Taka niespodziewana sytuacja.

Był to kolejny wyjazd na plus. Z każdym kolejnym czuję się lepiej i pewniej. Niebawem (jeśli pogoda pozwoli utrzymać systematyczność jazdy) będę starał się zwiększać stopniowo planowany dystans. Wiosna tuż tuż!


Kategoria 2.Trening


  • DST 50.20km
  • Czas 01:47
  • VAVG 28.15km/h
  • VMAX 54.94km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 824m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Coffy Ride z Filipem

Czwartek, 13 lutego 2014 · dodano: 13.02.2014 | Komentarze 2

Coffy Ride? A co to takiego? Może część z Was pamięta, jak w zeszłym sezonie Michał Kwiatkowski będąc na przedsezonowym zgrupowaniu, postanowił zorganizować trening dla Polaków trenujących obecnie w Hiszpanii. Spotkanie to nie miało tylko charakteru wspólnego treningu, ale także stanowiło świetną okazję, by porozmawiać popijając smaczną kawę.

Niestety dzisiejsza akcja nie potoczyła się na słonecznej Majorce a w Tarnowskich Górach, które jeszcze wczoraj przykryte były białym puchem. Dlaczego tam? Miejsce to jest idealnie w połowie dystansu, jaki dzieli mnie z Filipem. Zapraszam do krótkiej relacji z dzisiejszego kręcenia.

Wszystko zaczęło się jednak od „złotego biegu” Kowalczyk. Było to wydarzenie, które poprzedzało nasz start. Równo z wbiegnięciem ostatniej zawodniczki na „kreskę”, wyruszyliśmy w stronę Maka w Tarnowskich Górach- ja z Katowic, a Filip z Lublińca. Temperatura za oknem wynosiła 5 stopni, co spowodowało bardziej dynamiczny start niż zazwyczaj. Noga dobrze podawała przez cały odcinek trasy. Okazało się jednak, że nie był to wybuch wspaniałej formy a wiatr wiał w plecy :)  Wyszło to na jaw po pierwszej rozmowie, w której kolega pochwalił się kręceniem w niesprzyjających warunkach. Wszystko wskazywało na to, że również mnie to czeka w drodze powrotnej.
Spotkanie w Maku nie zaczęliśmy od samej kawy, a postanowiliśmy najpierw uzupełnić stracone kalorie. Ogólnie forma treningu + spotkania bardzo przypadła nam do gustu. Mogliśmy też się ogrzać i naładować akumulatory przed drogą powrotną.

Powrót- zgodnie z oczekiwaniami, został utrudniony przez mocno wiejący wiatr w twarz. Jednak im bliżej celu, wiatr tracił na swojej sile. W terenie większego zabudowania, nie był zupełnie odczuwalny. Nie obyło się bez delikatnych problemów na trasie. Na 29 km, dała o sobie znać przednia przerzutka, która postanowiła zaprotestować przy tych „egzotycznych” warunkach jak na jazdę na rowerze. Trzeba było trochę dokręcać, regulować, by po 10 minutach „zabawy” wrócić ponownie na szosę. Warto wspomnieć, ze na trasie Katowice – Tarnowskie Góry aż dwa razy zrywałem już linki. Bałem się, że historia znowu się powtórzyła.

W obie strony przemieszczałem się drogą 79. GPS na pewien czas stracił łączność, czego wynikiem niekoniecznie prawdziwy zrzut trasy. To był zdecydowanie najlepszy tegoroczny trening. Poniżej zamieszczam wspomniany zrzut oraz zdjęcie ze spotkania.



Kategoria 2.Trening


  • DST 40.90km
  • Czas 01:35
  • VAVG 25.83km/h
  • VMAX 44.48km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 370m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rowerowy Comeback

Poniedziałek, 10 lutego 2014 · dodano: 10.02.2014 | Komentarze 0

Jeruna! Dziś wróciłem na rower aż po 20 dniach przerwy! Teoretycznie nie powinno to nikogo dziwić – w końcu jest luty, ale przecież bywały kapitalne warunki do jazdy w tym okresie. Praca, sesja i choroba nie pozwoliły mi jednak wskoczyć na swoją maszynę. Dzisiejszy dzień miałem zupełnie wolny od planów i obowiązków, więc postanowiłem się trochę zmęczyć. Pogoda bardzo zachęcała do aktywności, więc nie zastanawiałem się ani sekundy i stopniowo przygotowywałem się do wyjścia. Prognoza przewidywała 7 stopni oraz wiatr 7 km/h. No chyba nie mogło być lepiej :)

W ostatnim czasie udało mi się trochę poczytać o zimowych treningach, dzięki czemu wybrałem się na rundy po Parku Śląskim. Dlaczego tak? Wyczytałem, że właśnie w terenach leśnych, odczuwalna jest mniejsza wilgotność. No może i tak. Tak czy siak, Park Śląski i znajduje się w moim „TOP 3” jeśli chodzi o trening po okolicy.

Plan jaki chciałem wykonać to pełne 4 rundy. Przed wyjazdem jednak doładowałem swoją play listę o nowe utwory, dzięki czemu tak dobrze się jechało, że postanowiłem sobie przedłużyć kręcenie o dodatkową rundy. Na czwartym kółku jednak odczuwałem już głód (śniadanie to ja miałem bardzo liche) oraz zmarznięte stopy. Dokręciłem piątą rundę i wybierałem się w stronę domu.

Jazda po parku okazała się dobrym wariantem. Trasy puste (może napotkałem 3 rowerzystów + 4 biegaczy), ale niestety momentami mokre, śliskie i niestety z piachem na zakrętach. Już na pierwszej rundzie (kręty zjazd) trzeba było niwelować prędkość i pamiętać o tym, by nie narobić sobie głupot.

Wyjazd na plus. Fajnie było znowu poczuć wiatr we włosach ;)

Zrzut GPS rundy, bez dojazdów (2x3km)

Kategoria 2.Trening


  • DST 14.10km
  • Czas 00:33
  • VAVG 25.64km/h
  • VMAX 56.68km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 97m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

W nocy i w deszczu

Poniedziałek, 20 stycznia 2014 · dodano: 20.01.2014 | Komentarze 0

Jako, że pogoda w dzień była bardzo przyzwoita, to postanowiłem na rowerze wybrać się do pracy. Temperatura dość przyjemna (zwłaszcza jak na tą porę roku), ale po kilometrze już złapał mnie deszcz. Trasa w obie strony niestety mokra, co nie zmienia jednak faktu, że fajnie było się trochę poruszać przed pracą i po niej. W mediach coś wspominają o ataku zimy w niedalekiej przyszłości, więc kto wie czy nie była to ostatnia okazja do jazdy w styczniu.

Trasa już tradycyjnie przez Bogucice i Dąbrówkę. Trzeba zainwestować w lepsze oświetlenie.
Kategoria 3.Inne


  • DST 16.90km
  • Czas 00:40
  • VAVG 25.35km/h
  • VMAX 44.48km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 158m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Katowice - Siemianowice - Katowice

Czwartek, 16 stycznia 2014 · dodano: 16.01.2014 | Komentarze 0

Dzisiejszy wyjazd to połączenie przyjemnego z pożytecznym. Czekało mnie spotkanie z B. w Siemianowicach Śląskich, więc postanowiłem pojechać tam na rowerze. Aura nie zachęcała do tego, ale kto wie kiedy będzie lepsza i kiedy nadarzy się znowu okazja do jazdy. W ostatnim czasie jestem trochę zagoniony i podejrzewam, że lepszej okazji niż dziś szybko nie będzie.

Wszystko zaczęło się jednak od wizyty na stacji benzynowej. Rower po ostatniej jeździe (deszcz) przypominał bardziej motor żużlowy po wyścigu niż zadbany jednoślad ;) Wrzuciłem kilka złotych i dość szczegółowo umyłem maszynę. Następnie to już czysta jazda po Michałkowice. Krótkie spotkanie z kumplem i powrót do domu. Trasa bez większych przygód. Poniżej jednak tradycyjnie zostawiam zrzut śladu GPS. Pierwsza setka w tym roku przejechana.

Teraz czas na pisanie trzech pracy na uczelnie...


Kategoria 2.Trening


  • DST 25.10km
  • Czas 00:59
  • VAVG 25.53km/h
  • VMAX 45.31km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 413m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złapany przez deszcz

Czwartek, 9 stycznia 2014 · dodano: 09.01.2014 | Komentarze 0

Czuję się oszukany przez wszystkie serwisy pogodowe. Miało być słońce, spoglądam za okno i jedyne co dostrzegam to gęste chmury. Dziś w planach miałem pojechać do Strzały, u którego miałem do odebrania pewną rzecz. Za środek transportu służył mi właśnie rower.

Zjadam dość solidne śniadanie i wyruszam w kierunku Kostuchny. Nie machnąłem dziesięć razy nogami, by poczuć na twarzy lecące z nieba krople deszczu. Pomyślałem, że to chwilówka, jednak później przekonałem się, że nic z tych rzeczy... Tak czy siak nie zamierzałem wrócić, bo przecież nie ma złej pogody na rower, a można się tylko źle ubrać. A no właśnie. Czy ja byłem ubrany kompatybilnie do panującej pogody? Nie odpowiem i w najbliższym czasie pójdę do piwnicy w celu znalezienia błotników :)

Deszcz towarzyszył mi przez 16 km i może nie przemoczył do suchej nitki, ale dość porządnie mnie upaskudził! Jak to dobrze, że nie jestem na wyprawie i mam możliwość wzięcia po treningu kąpieli! Było nie tylko mokro, ale bardzo ślisko. Na jednym z rond, gdzie włączałem się w ruch, chcąc zahamować przejechałem dobre 10m i skończyłem na poboczu. W tym momencie rozsądek podpowiadał, by zwiększyć czujność kosztem rowerowego szaleństwa. Tak też się stało.

Cały trening był mokry, ponieważ nawierzchnia ani trochę nie wyschła i chlapała nie tylko po twarzy, ale i całym ciele. Pierwsze co zrobiłem po powrocie to... kąpiel, by następnie wypić gorącą herbatę. Poniżej tradycyjnie zrzutka GPS z wyjazdu.


Kategoria 2.Trening


  • DST 20.20km
  • Czas 00:50
  • VAVG 24.24km/h
  • VMAX 48.31km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 342m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Walka z wiatrem - rozjazd

Środa, 8 stycznia 2014 · dodano: 08.01.2014 | Komentarze 0

Dzisiejszy wyjazd miał charakter typowego rozjazdu. Po wczorajszym kręceniu czułem się dobrze, lecz postanowiłem wolną chwilę wykorzystać tak a nie inaczej. Zwłaszcza, że pogoda dalej była korzystna!

Wyruszyłem bez żadnego celu. Na trasie jednak zachciało mi się podjazdów, więc zdecydowałem się na śmiganie po centrum Katowic, zahaczając o ulicę Kościuszki (zjazd i podjazd). Następnie powrót przez Załęże oraz Wełnowiec. Nie ukrywam, że przez pierwsze 4 km ciężko mi się siedziało na siodełku ;) Przez znaczną część trasy trzeba było walczyć z wiatrem. Ten wiał z różnych kierunków co zdecydowanie utrudniało zadania. Po fakcie jednak dobrze to smakuje ;) Według prognozy wiatr 30 km/h w porywach do 50 km/h. Zdecydowanie tak było. Na termometrze 8 stopni, więc idealna pogoda do jazdy.

To był krótki, ale fajny wyjazd. Poniżej zrzut z dzisiejszego kręcenia.

Kategoria 2.Trening


  • DST 45.20km
  • Czas 01:38
  • VAVG 27.67km/h
  • VMAX 52.37km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 581m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

SEZON ROZPOCZĘTY! Na start trzy nowe gminy

Wtorek, 7 stycznia 2014 · dodano: 07.01.2014 | Komentarze 0

Sezon rowerowy 2014 rozpoczęty! Może to zbyt dużo powiedziane, ale jak inaczej nazwać pierwszy tegoroczny wyjazd, jak nie otwarciem statystyk bieżącego roku? Trening ten prawdopodobnie powinien zostać podpięty pod kategorię „korzystanie z okazji”, ponieważ nie wierzę, by pogoda pozwoliła już teraz na systematyczną jazdę. Nic nie stawało na przeszkodzie, by z tak świetnej okazji nie skorzystać. Jeszcze w grudniu była wspaniała pogoda do jazdy, ale pod koniec listopada zakończyłem sezon i byłem na tyle zaparty, że nawet przy 20 stopniowym cieple nie kręciłbym na swoim jednośladzie. Postanowienie to postanowienie. Po sylwestrowym szaleństwie pojawiło się jednak zielone światło i można było rozpocząć rowerową przygodę! Ostatnie dni spędziłem aktywnie, co nie tylko sprawiło wiele radości, ale mam nadzieję, że również wpłynie pozytywnie na moją dyspozycję w najbliższym czasie.

Cel na dzisiejszy trening pojawił się wczoraj i nie był ani trochę przypadkowy. Przyłączyłem się do Klubu Zdobywców Gmin, a co ciekawe- nigdy nie jeździłem po trzech gminach, które znajdują się tuż koło mojej miejscowości. Celem na dzisiejszy dzień było zaliczyć Będzin, Czeladź oraz Dąbrowę Górniczą. W grafice bloga można zobaczyć baner, który przedstawia dotychczasowe zdobyte gminy. Zapraszam do krótkiej relacji z dzisiejszej jazdy!

Jako, że rower jeszcze dziś rano znajdował się w zimowym miejscu spoczynku, to czekał mnie prawie dwukilometrowy spacerek, a tuż po nim mogłem spokojnie wyruszyć w stronę Zagłębia. Jechało się dziś naprawdę wyśmienicie. Podejrzewam, że powodem tego był olbrzymi głód jazdy oraz nowa playlista, która sprawiała, że noga zaczęła kręcić mocniej niż powinna. Jestem przekonany, że ta muzyka skierowana w prawe ucho, stanowiła legalny środek dopingujący! Wszystko dziś sprzyjało dobrej i szybkiej jeździe. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że jest to pierwszy tegoroczny wyjazd. Szkoda tylko, że światła przerywały dobrą zabawę.

No to przechodzimy do samej trasy! Wczoraj sporo myślałem jaką trasą udać się w kierunku Będzina. Pierwotny plan to droga 86, lecz jednak nie może być uczęszczana przez rowery. Ostatecznie wybrałem przejazd przez Dąbrówkę, by przed Milowicami odbić na Będzin i Czeladź. Nawierzchnia nie należała do najlepszych, ale to zmieniło się po podłączeniu w drogę 94 i 910. Ogółem jazda bez większych przygód. Jedyną atrakcją był będziński zamek. Postanowiłem na pół minuty się zatrzymać i zrobić zdjęcie. Może to nie było Carcassonne, ale nigdy wcześniej tam nie byłem ;) Droga powrotna wiodła podobnie, lecz zamiast skręcać na Milowice postanowiłem wracać przez Siemianowice Śląskie (Bańgów, Michałkowice). Miało stanowić to lekkie urozmaicenie. Dokładna trasa dzisiejszego wypadu znajduje się poniżej.

Jak na pierwszy raz to jestem bardzo zadowolony z wyjazdu! Nawet wyszło dość pagórkowato, a tego się nie spodziewałem. Na 45 kilometrach- 581 metrów w pionie. Cieszę się, że wpadły trzy nowe gminy. W tym roku zamierzam trochę ich pozbierać. Jutro planowany rozruch do pracy, a następnie wyczekiwanie kolejnej dobrej okazji do jazdy :)

Trasa:
Katowice – Sosnowiec – Będzin – Czeladź – Dąbrowa Górnicza – Siemianowice Śląskie - Katowice

Zrzut GPS z trasy (bez dojazdu po rower):

Profilówka:

Kategoria 2.Trening


Podsumowanie sezonu

Piątek, 29 listopada 2013 · dodano: 29.11.2013 | Komentarze 0

Dziś w godzinach popołudniowych, rower został definitywnie odstawiony. Sezon rowerowy 2013 został zakończony, więc jedyne co mi pozostało, to napisać podsumowanie z tegorocznego sezonu. A jest o czym pisać.


Rok ten był wyjątkowym i zdecydowanie najlepszym ze wszystkich dotychczasowych. W zeszły grudzień wyznaczyłem sobie cele na tegoroczny sezon i wszystkie zostały zrealizowane. Najbardziej cieszy mnie to, że kilometry nie były trzaskane na siłę, a sprawiały wiele radości i dały możliwość przeżycia pięknej przygody. Wyprawa na Syberię to był zdecydowanie główny cel tego sezonu, a wszystko inne stanowiło fajny trening do wyprawy, a następnie świetny rozjazd po niej. Poniżej przedstawiam zrealizowane cele na 2013 rok.


- Dojechać rowerem na Syberię,
- Wjechać na przynajmniej trzy nowe szczyty,
- Poprawić średnią prędkość z zeszłorocznego Tour de Kokotek,
- Przejechać ponad 12 000 km w sezonie.


Statystyki:

W tym roku udało się pokonać 12200,45 km, co jest moim najlepszym wynikiem w życiu. Złożyło się na to 135 rowerowych wyjazdów, a na siodełku dane mi było spędzić 540 godzin i 56 minut. Łączne przewyższenie terenu w pionie wyniosło 69308 metrów. Obyło się bez żadnej kontuzji i 5 niegroźnych wypadkach. Kilka większych awarii było, ale co ciekawe- od maja nie złapałem żadnej dętki.


Sezon ten był bardzo intensywny. Nie jednak przez bity rok. Od stycznia do marca czas spędzałem bardziej na przedsezonowym przygotowaniu niż na kręceniu na rowerze. Udało się sporadycznie pojeździć na trenażerze, ale sezon na dobre rozpoczął się dopiero w kwietniu. Był to ostatni moment, by rozjeździć się przed majowym wyjazdem na Syberię. Udało się to i szybko wkręciłem się w wyprawową rzeczywistość. Po tych dwóch miesiącach intensywnej jazdy, niekoniecznie były chęci na odpoczynek. Nogi kręciły się jak z automatu, więc jazda na „pustym” rowerze stanowiła ogromną przyjemność. Od sierpnia nigdzie już dalej nie udało się pojechać, ale sporo było jednodniowych wyjazdów. Listopad to już miesiąc, w którym rower służył jako środek transportu do pracy, więc udało mi się połączyć przyjemne z pożytecznym.


„Wyprawa 2013. Polska – Syberia”:


Nie będę się dużo rozpisywał na temat wyjazdu. Była to największa przygoda mojego życia. Kondycyjnie dobrze wszystko wypadło, lecz nie ominęły mnie problemy zdrowotne. Były momenty kiedy trzeba było zacisnąć zęby, podnieść się z ziemi i walczyć z kilometrami oraz samym sobą. Po raz kolejny przekonałem się, ile znaczy pomoc uzyskana od drugiego człowieka. Wróciłem do domu nie tylko z bagażem przejechanych kilometrów, trzech nowych zaliczonych państw, ale przede wszystkim ze wspomnieniami i wdzięcznością za każdy przeżyty tam dzień. To była piękna przygoda.

Tutaj moje blogowe codzienne relacje z wyprawy


„Tour de Kokotek” i „Dobrodzieńska seta” :



W tym roku ponownie startowałem w amatorskim wyścigu „Tour de Kokotek”. Poprawa średniej prędkości z zeszłego roku była jednym z celów na ten rok. Nie tylko udało się to zrealizować, a nawet wywalczyć drugą lokatę w wyścigu. Konkurencja była spora, więc tym bardziej jestem szczęśliwy. Trochę się dowartościowałem i postaram się w przyszłym roku zaliczyć jakieś maratony.


Razem z trzema osobami z NINIWA Team brałem udział w III Maratonie Kolarskim „Dobrodzieńska Seta”. Maraton ten charakteryzuje się czystym przejazdem i nikomu jakikolwiek czas nie był liczony. Jak wskazuje nazwa, by ukończyć maraton należało przejechać wyznaczoną trasę z dystansem stu kilometrów. Bardzo fajne wydarzenie, więc za rok również postaram się wziąć w nim udział.


Jednodniowe wyjazdy:



W tym roku udało się sporo pokręcić na jednodniowych trasach. Zmontowała się fajna ekipa, więc nie musiałem tego robić samotnie. Była większa motywacja do wyjazdów i pojawiło się więcej możliwości co do kierunku oraz charakterystyki jazdy. Udało się wspólnie zaliczyć kilka szczytów, pokręcić po płaskim, czy nawet pojechać do Krakowa tylko po to, by zjeść sobie na rynku kebaba. Wpadło sporo kilometrów i jeszcze więcej dobrej zabawy.


Na tym skończę tegoroczne podsumowanie. Nie chcę pisać tutaj książki, bo przecież nie o to chodzi. Cenię Wasz wolny czas, więc postarałem się ograniczyć wypowiedź tak, jak tylko mogłem.


A co w 2014 roku?
Na niektóre stwierdzenia czy plany jest zbyt wcześnie. Nie będzie żadnych punktów koniecznych do zrealizowania. Będę chciał jednak pokręcić po świecie (NINIWA Team), wziąć udział w jakimś maratonie oraz podobnie jak w tym roku- cieszyć się jazdą! Przyszłoroczna wyprawa zapowiada się na wielki hit. Wyruszymy przed siebie i nikt nie będzie znał docelowego celu wyprawy. Nawet organizatorzy! O przyszłorocznej wyprawie znajdziecie szczegóły tutaj.

Na najbliższy miesiąc celem będzie jednak przybranie na wadze! Od stycznia zacznę się ruszać oraz ćwiczyć. Niekoniecznie na samym rowerze. Postaram się wykonywać ćwiczenia alternatywne do jazdy, by po pewnym czasie ponownie wrócić na szosę!

Tak prezentuję się całoroczny wykres aktywności: