Info

avatar Witam! Z tej strony Michał Kandefer, urodzony katowiczanim oraz absolwent katowickiej AWF. Mam przejechane 52615.91 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 23.30 km/h.

Rekordowy dystans dzienny: 355 km.
Najwyższy osiągnięty szczyt:
- 2408m n.p.m (Port d'Envalira) Rekordowy tydzień:
- 1192 km (6 dni jazdy)
Rekordowy miesiąc:
- 4004 km (Maj 2013)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Państwa w jakich miałem przyjemność jeździć to:
Moje filmy:


Poprzednie lata:

2016 - 3200 km
2015 - 4510 km
2014 - 5010 km
2013 - 12200 km
2012 - 2340 km
2011 - 8629 km
2010 - 2186 km
2009 - 1294 km
2008 - 839 km
2007 - 1978 km
Dane naliczane są od 15.10.2013r

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy michalkandefer.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

1.Trasa

Dystans całkowity:22725.74 km (w terenie 107.50 km; 0.47%)
Czas w ruchu:665:18
Średnia prędkość:21.42 km/h
Maksymalna prędkość:75.53 km/h
Suma podjazdów:98885 m
Suma kalorii:33575 kcal
Liczba aktywności:181
Średnio na aktywność:125.56 km i 6h 09m
Więcej statystyk
  • DST 100.40km
  • Czas 03:38
  • VAVG 27.63km/h
  • VMAX 45.20km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 2713kcal
  • Podjazdy 894m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trasa Katowice - Kraków

Piątek, 10 października 2014 · dodano: 13.10.2014 | Komentarze 0

Kraków! To był prawdopodobnie ostatni tegoroczny cel, jaki zamierzałem zrealizować. Musiałem wykorzystać ostatnie letnie akcenty jesieni, by śmigać z wielką radością w kierunku małopolskiej stolicy. Wyjazd jednak do najłatwiejszych nie należał, ponieważ miałem ze sobą sakwę, a w niej wszystkie rzeczy przydatne na dwa dni. Nie wspominając już o tym, że wieczory zimne i znajdowało się tam multum rzeczy. Czas na mini relację :)

Oczywiście sam Kraków- jako miesto, nie jest głównym aspektem podróżowania tam. Od października mieszka tam moja dziewczyna i to powoduje, że w Krakowie ostatnio bywam częściej niż we własnym domu ;) A że busami już podróżowałęm dziesiątki razy, to właśnie teraz był odpowieni moment, by zrobić to na swoim jednośladzie. Z takich ciekawostek, to „Rango” okazał się moim trzecim rowerem, który przejechał ze mną odcinek Katowice – Kraków.

Start wypadł tuż przed godziną 10:00. Pogoda bardzo sprzyjała (16 stopni), co wywołało chęć mocniejszego śmigania. Jednak korki w Mysłowicach zaprzepaściły taką możliwość (przynajmniej na początku trasy). Całe miasto zakorkowane i musiałem się przebijać przez nie żółwim tempem. Jako główną trasę wybrałem drogę 934 oraz 780. Tam odbiłem sobie stratę cennych sekund, ponieważ podłączyłem się na odcinek drogi ekspresowej S1 i mogłem poczuć się jak czerwone Ferrari śmigające po torze w Monaco! W samych Mysłowicach miały miejsce również dwa niebezpieczne momenty. Najpierw kierowca autobusy wyprzedał mnie” na gazetę”, by dobre 2 km dalej pies postanowił wbiec pod auto, które jechało tuż przede mną. Udało się utracić prędkość i przed karoserią odbić w prawą stronę. Nikomu nic się nie stało. Od momentu włączenia się w 780 odczuwałem już komfort jazdy. Gładka nawierzchnia, dość puste drogi i przede wszystkim ładne widoki. Po 50 km jazdy (Alweria) postanawiam zrobić sobie 10 minut przerwy, by potem jechać pod AGH odebrać dziewczynę.

Na tym powinienem zakończyć relację ( ;) ) , ale czekało mnie dodatkowe 8 km na Wolę Duchacką. Czułem się zupełnym laikiem krakowskich dróg, więc postanawiam skorzystać z gps’owej opcji google maps, by bezpiecznie i w miarę szybko trafić do celu. Wyjazd uznaję za bardzo udany. Nie sądziłem, że w tym sezonie uda mi się jeszcze wykręcić ponad 100 km. Wróciła również nadzieja, że uda się przekoczyć barierę 5 000 km w sezonie. Wynik ten bardzo by mnie ucieszył, ponieważ nie uczestniczyłem w żadnej wakacyjnej wyprawie rowerowej w tym roku.

Poniżej zamieszczam zrzut z Endomondo (bez dojazdu na Wolę Duchacką)
Rowerowe pozdrowienia!


Kategoria 1.Trasa, 8. >100 km


  • DST 141.10km
  • Czas 05:29
  • VAVG 25.73km/h
  • VMAX 49.17km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 868m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kierunek Czechy - Krnov

Czwartek, 7 sierpnia 2014 · dodano: 09.08.2014 | Komentarze 0

To już kolejny mój dzień pobytu w Kędzierzynie. Dziewczyna po raz kolejny pracuje na rano (09:00), więc ja muszę sobie zagospodarować te 7-8 godzin. Tradycyjnie padło na rower, a kierunkiem trasy były Czechy. Taki spontaniczny pomysł, który bardzo mnie podjarał. Zwłaszcza dlatego, że planowana trasa na Krnov, była w 100% taka sama, jak na tegorocznej kwietniowej wyprawie przygotowawczej z NINIWA Team. Sporo podjazdów do wyszarpania :)

Wyruszyłem z centrum o godzinie 09:30. Sprawnie przejeżdżam i melduję się na drodze nr 40, by potem już do końca śmigać 38. Ruch był zupełnie znikomy. Jechało się bardzo fajnie, ale z poczuciem, że "nic nie muszę" i momentami turystycznym tempem podążam przed siebie. Trasa na spokojnie i bez większych przygód. Tuż po przejeździe przez przejście graniczne w Pietrowicach, pojechałem na Krnov, by tam posiedzieć sobie na przyzwoitym rynku. Z powodu wyprawy przygotowawczej znam okolicę, więc nie musiałem poświęcać dużo czasu, by znaleźć lokum dla siebie.

Droga powrotna to dokładnie ta sama trasa, więc nie będę się rozpisywał. Piszę też z kilkudniowym opóźnieniem, więc ciężko o niektóre szczegóły. Istotna jest jednak wizyta w sklepie na przejściu granicznym. Wchodząc do środka zostałem ładnie przywitany, zapłaciłem z uśmiechem, a potem... otrzymałem ochrzan życia! Zostawiłem rower oparty o sklep i tak się to nie spodobało właścicielce, że postanowiła mnie zaatakować! Pojechała mega wiązanką, kończąc "nienormalni polaki". Mega dziwna sytuacja.

Po powrocie do Kędzierzyna, okazało się jednak że czeka mnie i Anię jeszcze podróż rowerowa do Zdzieszowic. Wyjazd na wielki plus. Podejrzewam, że wybrałem najlepszy możliwy kierunek na trening. Poniżej zrzut GPS:


Kategoria 1.Trasa, 8. >100 km


  • DST 65.70km
  • Czas 02:28
  • VAVG 26.64km/h
  • VMAX 44.93km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 324m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Razem z NINIWA Team

Poniedziałek, 4 sierpnia 2014 · dodano: 08.08.2014 | Komentarze 0

Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią, postanowiłem wyruszyć z ekipą NINIWA Team jadącą w "nieznane". Dla przypomnienia, internauci poprzez niniwateam.pl wyznaczają codzienną trasę dzięki aplikacji do głosowania. Pierwszy kierunek to południe, więc zabieram się z nimi, by odbić w Pyskowicach i uderzyć na Kędzierzyn, gdzie czeka już na mnie dziewczyna.

Po roku przerwy miałem przyjemność jechania w większej kolumnie i od razu zabieram się za korzystanie z jej atutów. Całe 32 km spędzam na wożeniu się na kole oraz na rozmowach z ekipą. Ze smutkiem odłączyłem się i momentalnie odczułem każdy podmuch podmuch. Ostatecznie melduję się w Kędzierzynie ze średnią 26.6 km/h, co wielkim wyczynem nie jest, ale i wstydu nie przynosi. Zwłaszcza, że w nocy nie spałem ANI MINUTY. W końcu trzeba było pożegnać uczestników i... zająć się własnymi sprawami :)

Piszę tą relacje z opóźnieniem, więc ciężko o przypomnienie sobie niektórych niuansów. Tego dnia również spotkałem się z bikestatsowiczem - TomekChorzow i serdecznie pozdrawiam!

Poniżej tradycyjnie zrzut GPS:




Kategoria 1.Trasa


  • DST 51.90km
  • Czas 01:40
  • VAVG 31.14km/h
  • VMAX 53.94km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 354m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pożegnać Niniwę

Niedziela, 3 sierpnia 2014 · dodano: 08.08.2014 | Komentarze 0

W niedzielne południe (start 13:00), przy 30 stopniowym upale, postanawiam wybrać się do Kokotka, by pożegnać 21 rowerowych śmiałków, którzy dzień później wyruszali w "nieznane". Wyprawa charakteryzuje się tym, że nie ma żadnego celu, a codzienne dystanse wyznaczają internauci, którzy za pomocą strony www.niniwateam.pl wybierają kierunek jazdy. Ich cel to 6 tygodni kręcenie i ponad 7 000 km. Wychodzi dziennie w okolicy 200 km. To pierwsza tego typu wyprawa Niniwy. Jutro wyruszam z nimi, by następnie się odłączyć i wyruszyć w swoje strony.

Mimo tego upału kręci mi się bardzo dobrze. Lekko pomaga wiatr, który podąża z południa. Od samego początku idzie gładko i szybko. Trasa bez większych przygód, więc nie ma o czym pisać. Dodam tylko, że o dobre 10 minut pobiłem swój czas na trasie Katowice - Kokotem. Wykręciłem średnią powyżej 31 km/h i przez wieczór żałuję, że nie mimo dobrej dyspozycji, nie mogę uczestniczyć w tegorocznej wyprawie. Może za rok...
Wyruszyłem z pełną sakwą, więc podpinam wyjazd jako "trasa".

Poniżej zrzut GPS (dane jednak zrzucone archiwalne, ale dokładnie te same):


Kategoria 1.Trasa


  • DST 190.30km
  • Czas 06:39
  • VAVG 28.62km/h
  • VMAX 64.94km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 2810m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Salmopol zdobyty!

Niedziela, 13 lipca 2014 · dodano: 13.07.2014 | Komentarze 1

Gdyby ktoś wczoraj powiedział mi, że przejadę dziś 190 km, to bym się tylko uśmiechnął i popukał w głowę! :) Dlaczego? Miałem na niedzielę zdecydowanie inne plany, które jednak runęły w gruzach po godzinie 22:00. Korzystając ze środowego doświadczenia (dzień wolny i mega nuda), postanowiłem szybko zorganizować sobie plany na jutro. Godzina 22:30 (trwa mecz o trzecie miejsce Brazylia – Holandia) i piszę do Strzały, czy aby nie chce jutro „czegoś” pokręcić. Pomyślałem wtedy, że to średni pomysł, ponieważ byłem kosmicznie zmęczony po trzech dwunastogodzinnych dniówkach, ale nawet najtrudniejsza trasa lepsza niż nuda. Efekt sms’ego kontaktu? Misja zdobycia Salmopolu!

Jak na ambitne plany na dziś to zaczynamy dość późno. Dojeżdżam na spotkanie z Kubą na Kostuchnę, by o godzinie 10:00 wyruszyć w kierunku Szczyrku. Nie zdołaliśmy zrobić pierwszego kilometra i już złapały nas pierwsze problemy. W maszynie Strzały wygięta była tarcza i zrodził się pomysł wymiany roweru. Wracaliśmy po „zmiennika” , lecz ostatecznie Kuba zostaje na pierwotnym sprzęcie i postanawia nie używać mocniejszych biegów. Od samego początku śmigamy z dobrym tempem i pierwszą przerwę robimy po 60 km w Bielsku. Tam odwiedzamy przydrożny Mc Donald’s i zaczynamy bitwę na kalorię! Zamawiamy sobie jedzenie, by po konsumpcji podliczyć nasze „zdobycze”. W walce okazałem się zwycięzcą w stosunku 1080 – 910. Po rozmowach na wszelakie tematy, ruszamy w podbiciu przełęczy salmopolskiej.

Co do podjazdu to jestem bardzo zadowolony. Mimo, że mój rower jest wyposażony w mniejszą ilość przełożeń (2 mocniejsze tarcze), to poradził sobie bardzo dobrze. Momentami brakowało biegów, ale na stójce udało się sprawnie jechać ku górze. Od „ostrego” początku podjazdu, wykręciłem czas 00:18:11 z czego jestem bardzo zadowolony, mimo że nie mam skali porównawczej. Rodzi się pomysł, by niebawem ponownie ruszyć na Salmopol, aby spróbować swoich sił raz jeszcze. Warto dodać, że wjeżdżamy indywidualnie- według własnych rozkładów sił czy ambicji. Na szczycie 3 minuty odpoczywamy i zabieramy się w kosmicznie przyjemny zjazd. Na temat tego co przeżyło się w te kilka minut, można w samych superlatywach napisać niejedną książkę! Jedna wielka wolność i przyjemność z wiatrem we włosach ;)

Droga powrotna to już jazda „wiślanką”. Wjeżdżamy w drogę 81 i śmigamy aż miło! Trasa cały czas prowadzi lekko z górki, co pozwala jechać 35- 40 km/h, dzięki czemu trzymamy się ogólnej średniej prędkości, wynoszącej lekko ponad 28 km/h (straty z podjazdu zniwelowane). Wszystko układało się idealnie, aż do 160 km(Orzesze na wysokości Gardawic) kiedy Strzała złapał dętkę . Pech polegał na tym, że żaden z nas nie posiadał ze sobą pompki, co bardzo utrudnia sytuacje. Zapasowa dętka wylądowała w oponie, dzięki czemu była wypchana dwoma gumami, co było bezpieczniejsze dla koła i umożliwiła dalszą jazdę. Eksperyment jednak średnio się sprawdził i 3 km później po Kubę pojawił się awaryjny transport. Rozstajemy się po 150 km wspólnej jazdy.

Po samotnych 30 km melduję się w domu ze średnią prędkością wynoszącą 28.60 km/h. Zaliczyłem 5 nowych gmin oraz ponad 2800 m przewyższenia w pionie. Wykręcone 190 km są nowym rekordem sezonu. Poniżej profilówka podjazdu na Salmopol od strony Bielska oraz zrzut trasy GPS (niepełny- brak dojazdu na Kostuchnę). Wyjazd na wielki plus :)

Nowe gminy:
Wilkowice, Goleszów, Strumień, Pawłowice, Żory


Zrzut GPS:

Kategoria 1.Trasa, 8. >100 km


  • DST 97.30km
  • Czas 03:19
  • VAVG 29.34km/h
  • VMAX 47.62km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 510m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Burza, deszcz, latające drzewa

Wtorek, 8 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0

Po rowerowym wyjeździe do pracy, zdecydowałem się wyruszyć w trasę do dziewczyny w Kędzierzynie. Na początku było parno i gorąco, ale nie spodziewałem się, że pogoda może się momentalnie tak odmienić. Jazda w deszczu, w burzy oraz przy zerwanym drzewie wywołały jednak fajną przygodę.

Jak wcześniej wspomniałem, nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy. Jeżdżąc do radia, usłyszałem optymistyczną prognozę, w której wspomniano o słońcu i ewentualnymi WIECZORNYMI przelotnymi opadami. Zaledwie godzinę później, komunikat brzmiał już o wiele groźniej :) Nagle usłyszałem o ostrych burzach, gradzie a nawet o wietrze w porywach do 80 km/h! Pierwsze moja myśl brzmiała, żeby był w plecy, ale tak naprawdę marzyłem aby uniknąć takowych warunków do jazdy.

Na 30 km trasy deszcz złapał mnie już na poważnie. Odczułem jednak, że nie było to jego najmocniejsze stadium, ponieważ jadąc kawałek dalej widziałem krajobraz jak po wojnie. Wszędzie rzeka wody, porozrzucane gałęzie, a nawet droga zablokowana, przez leżące na niej drzewo (zdjęcie poniżej). Burza łapała mnie kilkukrotnie, ale ostatecznie dało się jechać. Wiedząc, że pogoda nie zmieni się, postanawiam kręcić szybciej, by uniknąć każdej kolejnej okazji do zmoknięcia. Dzięki temu została wykręcona fajna średnia. Jazda z nożem na gardle ma jak widać również pozytywne aspekty :)

Trasa:
Katowice - Bytom (94) - Pyskowice (40) - Ujazd - Kędzierzyn

Poniżej zdjęcie z trasy oraz zrzut GPS:




Kategoria 1.Trasa


  • DST 92.80km
  • Czas 03:14
  • VAVG 28.70km/h
  • VMAX 48.31km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 480m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wesele, zakupy, fajna noga

Czwartek, 3 lipca 2014 · dodano: 03.07.2014 | Komentarze 1

Dzisiejszy wyjazd jest pierwszym kręceniem, na którym nie byłem psychicznie obciążony tematem licencjata. W poniedziałek się obroniłem i teraz więcej chwil będzie można spędzać na swoim jednośladzie. Po raz kolejny celem trasy był Kędzierzyn, ale tym razem zaliczając Piekary Śląskie, w których czekało na mnie nowe rowerowe obuwie. Zapraszam na mini relacje!

Wieczorem start zakładany był na godzinę 10:00. Plan ten nie został zrealizowany, ale nie płaczę z tego powodu. Dzisiejszy dzień był pierwszym wolnym od prawie półtora tygodnia, więc postanowiłem przedłużyć sobie nocleg i zregenerować organizm przed jazdą. Start miał miejsce tuż po godzinie 11:00. Osoby śledzące moje trasy przywykli, że do Kędzierzyna jadę drogą 94 i 40. Dziś jednak ze względu na zakup w zaprzyjaźnionym sklepie (www.axis-rowery.pl) uderzam na Piekary Śląskie przejeżdżając przez Siemianowice. Następnie poprzez drogę 911 podłączam się pod 94. Reszta trasy już tradycyjnie (Bytom - Zabrze - Pyskowice - Ujazd - Kędzierzyn).

Na trasie miało miejsce ciekawe zdarzenie. Najpierw słyszę klaksony w moim kierunku, następnie widzę motocyklistę, a chwilę później pięciu kolejnych i całą kolumnę weselną! Pojawił się szybki plan zrobienia "bramy", ale postanowiłem podłączyć się pod motory i kawałek z nimi przejechać:) Wspólna jazda trwała od miejscowości Bycina do Niewieszy. Na trasie 40 dwa odcinki drogi są modernizowane, więc już niebawem z większą przyjemnością będzie można śmigać w tej okolicy.

Ogólnie jechało się dziś bardzo dobrze. Sam początek dość średni. Czułem się jakbym miał pełne obciążenie. Wiatr dość doskwierał, ale po przerwie spowodowanej zakupami już noga kręciła się dobrze, a warunki wydawały się korzystniejsze. Druga część trasy zdecydowanie szybsza i udało się wykręcić przyzwoitą średnią prędkość. Szkoda, że brakło trochę kilometrów do setki. Poniżej zrzut trasy:






Kategoria 1.Trasa


  • DST 114.30km
  • Czas 04:08
  • VAVG 27.65km/h
  • VMAX 59.34km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 676m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trasa na Racibórz oraz.... nauka na licencjata :)

Wtorek, 24 czerwca 2014 · dodano: 25.06.2014 | Komentarze 0

Po wczorajszej trasie Katowice – Kędzierzyn (76km – link do wczorajszej relacji), dzisiejszy dzień miał być wolnym od kręcenia na rowerze. Przynajmniej takie było założenie, ale dynamika zdarzeń wykreowała mi 7 godzin czasu wolnego, więc poniekąd otrzymałem szansę na zrobienie fajnej trasy. Celem były okoliczne niezaliczone dotąd gminy, ale cel uległ korekcie podczas jazdy. Zapraszam do relacji! :)

O godzinie 09:00 znalazłem się w centrum miasta. Zanim jednak wyruszyłem udałem się na mini zakupy, by następnie za pomocą telefonu odszukać dzisiejszy cel trasy. Postawiłem na zaliczenie takich gmin jak Cisek, Polska Cerekiew oraz Bierawa. Czynności te zajęły mi godzinę i o 10:00 wyruszam w trasę.

Dalej nie posiadam GPSa, więc staram poruszać się najprostszą możliwą drogą. Zaczynam od drogi numer 40, by po kilku kilometrach skręcić w drogę 45. Tam właśnie pojawiły się tablice z kilometrażem i momentalnie główny cel wyjazdu uległ zmianie. Nazwa miejscowości Racibórz tak uderzyła mi po oczach, że nie mogłem się oprzeć i skończyć tylko na wcześniejszych założeniach. Zważywszy także na to, że Racibórz i Rudnik to także gminy, które znajdują się w mojej puli niezaliczonych.

Niestety przez znaczną część trasy obrywałem wiatrem w twarz. Sporo utrudniało to zabawę, ale w porównaniu do wczorajszych warunków, wiatr tylko lekko przeszkadzał. Droga także była bardzo pagórkowata i prowadziła przez same pustkowia. Obraz trochę monotonny, ale taki urok dróg krajowych. Podjazdy te przynajmniej urozmaicały trasę.

Po półtorej godzinie jazdy melduję się w Raciborzu. Od razu jadę na starówkę, by tam sobie odpocząć i… pouczyć się do egzaminu licencjackiego, który mam już w poniedziałek. Postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym! Po pewnym czasie „intensywnej nauki” zgłodniałem, więc postanowiłem zwiedzić starówkę, w celu znalezienia jakiegoś spożywczego. I tu zaczyna się cyrk :) Dostrzegam Żabkę, wiec zmierzam w jej kierunku. Wchodzę do środka, a tam zamiast miłej kasjerki dostrzegłem pełno kurzu i drabin! Sklep w remoncie… 30 metrów dalej była Małpka, więc tam postanowiłem zrobić zakupy. Otwieram drzwi i co? REMONT! Mega mnie to rozśmieszyło i poszedłem szukać szczęścia dalej. Do trzech razy sztuka ;) O dziwo nie skończyłem w Mc Donalds’ie, który był 100 metrów dalej. Oszukałem przeznaczenie :)

Po posiłku wyruszyłem w drogę powrotną. Ponownie dane mi było kręcić drogą 45, by w jej połowie skręcić w 427. Była to jedyna opcja, by zaliczyć gminę Cisek. Asfalt bardzo stracił na jakości i pozostaje mi kręcić po samych dziurach. Udaje mi się jednak dostać do Kędzierzyna, ale nie zmierzałem do jego centrum, a w kierunku Bierawy. Tam trochę objazdów i nerwów (dołożenie kilometrów), ale ostatecznie o 14:50 melduję się na kawie w restauracjo-kawiarni Laguna w Kędzierzynie.

Ostatecznie udało się wykręcić 114 km, przy prawie 700 metrach przewyższenia. Dystans ten był dokładnie 110 w życiu, jeśli chodzi o trasy jednodniowe powyżej 100 km. Dziś także mój nowy rower pokonał barierę 2 000 km.

Zaliczonych 5 nowych gmin, zapoznanie się z 30 pytaniami na licencjata – cel na dziś został wykonany!
Poniżej mapka z trasy oraz zaliczonymi gminami ( nowe gminy Cisek, Polska Cerekiew, Rudnik, Racibórz, Bierawa):





Kategoria 8. >100 km, 1.Trasa


  • DST 76.20km
  • Czas 02:51
  • VAVG 26.74km/h
  • VMAX 45.36km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 405m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

"A idź mi z tą wichurą!"

Poniedziałek, 23 czerwca 2014 · dodano: 24.06.2014 | Komentarze 0

"A idź mi z tą wichurą!" - cytat ten z kultowej komedii "kiler" towarzyszył mi przez 2:51 jazdy... Przez całą trasę obrywałem prosto w twarz, a niestety znaczna część trasy biegła przez otwarte tereny. Piąty raz w tym sezonie zdecydowałem się na trasę Katowice - Kędzierzyn Koźle.

Dzień rozpoczął się od uczelnianego szaleństwa. Poniedziałek był ostatnim terminem składania obiegówek przed licencjatem, więc trzeba było pozałatwiać papierkowe formalności. Niestety przez ostatnie dni uczelnia była zamknięta i znaczna część studentów skazana była na zrobienie tego właśnie dzisiaj. Ja musiałem wziąć urlop, więc nie chciałem poświęcić go tylko na bieganie po uczelni, a także na przyjemności, więc chciałem załatwić to jak najszybciej potrafię i wyruszyć w trasę na Kędzierzyn.

Wyjazd przypadł na godzinę 14:00, więc przez Bytom musiałem przedostać się w godzinach szczytu. Tłoczne drogi nie były największą przeszkodą, a właśnie wiejący "wmordewind". Liczyłem na zmianę sytuacji w Pyskowicach (leciałem trasą 94 oraz 40), ale warunki były nadal trudne. Może nawet jeszcze gorsze, ponieważ pojawiły się tereny, które były zupełnie nieprzysłonięte drzewami czy wszelakim zabudowaniem. Dojechałem na miejsce, czując jakbym w nogach miał przejechane 300 km z obiema wypełnionymi sakwami (jazda z jedną dziś).

Poniżej zrzut trasy GPS:





Kategoria 1.Trasa


  • DST 102.20km
  • Czas 03:50
  • VAVG 26.66km/h
  • VMAX 51.45km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 510m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wietrznie, parno - ale przyjemnie :)

Czwartek, 22 maja 2014 · dodano: 23.05.2014 | Komentarze 0

Pierwszy raz w tym sezonie przyszło mi śmigać przy tak wysokiej temperaturze. Zaczęło się jednak od przyjemnych 14 stopni, bo taka temperatura panowała podczas mojego powrotu z pracy. Wyjazd ten można nazwać więc łączonym. Najpierw Milowice -Koszutka, by po 13:00 wyruszyć do Kędzierzyna.

Oj ciężko było się rozkręcić. Miałem w nogach ciężkie dwie nocki, brak adekwatnego czasu snu do zapotrzebowania oraz bagaż,który umilał życie tylko na zjazdach. Z biegiem czasu było już zdecydowanie lepiej. Przez mocno wiejący wiatr (rzekomo miało być 13 km/h), upał nie był aż tak odczuwalny. Po dojechaniu na miejsce, miała miejsce jeszcze jedna przejażdżka z Ania.

Taka krótka ta relacja wyszła :)

Zrzut dojazdowy do Kędzierzyna:


Kategoria 8. >100 km, 1.Trasa