Info
Witam! Z tej strony Michał Kandefer, urodzony katowiczanim oraz absolwent katowickiej AWF. Mam przejechane 52615.91 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 23.30 km/h.Rekordowy dystans dzienny: 355 km.
Najwyższy osiągnięty szczyt:
- 2408m n.p.m (Port d'Envalira) Rekordowy tydzień:
- 1192 km (6 dni jazdy)
Rekordowy miesiąc:
- 4004 km (Maj 2013)
Więcej o mnie.
Państwa w jakich miałem przyjemność jeździć to:
Moje filmy:
Poprzednie lata:
2016 - 3200 km
2015 - 4510 km
2014 - 5010 km
2013 - 12200 km
2012 - 2340 km
2011 - 8629 km
2010 - 2186 km
2009 - 1294 km
2008 - 839 km
2007 - 1978 km
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad4 - 0
- 2024, Październik7 - 0
- 2024, Wrzesień15 - 0
- 2024, Sierpień18 - 0
- 2024, Lipiec18 - 0
- 2024, Czerwiec10 - 0
- 2024, Maj7 - 0
- 2023, Sierpień10 - 0
- 2023, Lipiec8 - 0
- 2023, Czerwiec4 - 0
- 2023, Maj6 - 0
- 2022, Sierpień8 - 0
- 2022, Lipiec6 - 0
- 2022, Czerwiec6 - 0
- 2022, Maj10 - 0
- 2021, Sierpień2 - 0
- 2021, Lipiec21 - 0
- 2021, Czerwiec17 - 0
- 2021, Maj9 - 0
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2021, Marzec2 - 0
- 2020, Październik3 - 0
- 2020, Wrzesień5 - 0
- 2020, Czerwiec5 - 0
- 2020, Maj6 - 0
- 2020, Kwiecień3 - 0
- 2020, Marzec1 - 0
- 2019, Listopad3 - 0
- 2019, Październik7 - 0
- 2019, Wrzesień7 - 0
- 2019, Sierpień8 - 0
- 2019, Lipiec7 - 0
- 2019, Czerwiec12 - 0
- 2019, Maj4 - 0
- 2019, Kwiecień2 - 0
- 2019, Marzec8 - 0
- 2019, Luty5 - 0
- 2018, Grudzień3 - 0
- 2018, Listopad5 - 0
- 2018, Październik2 - 0
- 2018, Wrzesień2 - 0
- 2018, Sierpień8 - 0
- 2018, Lipiec9 - 0
- 2018, Czerwiec8 - 0
- 2018, Maj12 - 0
- 2018, Kwiecień10 - 0
- 2018, Marzec4 - 0
- 2018, Styczeń1 - 0
- 2017, Grudzień2 - 0
- 2017, Listopad2 - 1
- 2017, Październik5 - 0
- 2017, Wrzesień7 - 0
- 2017, Sierpień6 - 0
- 2017, Lipiec7 - 1
- 2017, Czerwiec10 - 2
- 2017, Maj10 - 2
- 2017, Kwiecień1 - 1
- 2017, Marzec1 - 0
- 2016, Listopad1 - 0
- 2016, Październik1 - 0
- 2016, Wrzesień5 - 0
- 2016, Sierpień10 - 0
- 2016, Lipiec13 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 2
- 2016, Maj9 - 1
- 2016, Kwiecień10 - 0
- 2016, Marzec7 - 0
- 2016, Luty2 - 0
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Grudzień4 - 0
- 2015, Listopad7 - 2
- 2015, Październik10 - 0
- 2015, Wrzesień7 - 4
- 2015, Sierpień9 - 0
- 2015, Lipiec11 - 3
- 2015, Czerwiec12 - 4
- 2015, Maj10 - 5
- 2015, Kwiecień14 - 3
- 2015, Marzec11 - 2
- 2015, Luty3 - 4
- 2015, Styczeń2 - 0
- 2014, Grudzień7 - 5
- 2014, Listopad7 - 0
- 2014, Październik11 - 0
- 2014, Wrzesień8 - 0
- 2014, Sierpień8 - 0
- 2014, Lipiec14 - 2
- 2014, Czerwiec14 - 0
- 2014, Maj12 - 2
- 2014, Kwiecień14 - 5
- 2014, Marzec1 - 2
- 2014, Luty5 - 5
- 2014, Styczeń5 - 0
- 2013, Listopad12 - 2
- 2013, Październik16 - 4
- 2013, Wrzesień18 - 6
- 2013, Sierpień15 - 10
- 2013, Lipiec11 - 4
- 2013, Czerwiec23 - 9
- 2013, Maj25 - 2
- 2013, Kwiecień6 - 5
- 2013, Marzec2 - 11
- 2013, Luty5 - 0
- 2013, Styczeń3 - 0
- 2012, Grudzień1 - 3
- 2012, Listopad4 - 0
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień10 - 3
- 2012, Sierpień3 - 0
- 2012, Lipiec6 - 3
- 2012, Czerwiec2 - 0
- 2012, Maj9 - 10
- 2012, Kwiecień11 - 4
- 2012, Marzec3 - 0
- 2012, Luty3 - 0
- 2012, Styczeń3 - 2
- 2011, Listopad3 - 0
- 2011, Październik13 - 0
- 2011, Wrzesień16 - 0
- 2011, Sierpień23 - 0
- 2011, Lipiec16 - 0
- 2011, Czerwiec13 - 0
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień13 - 0
- 2011, Marzec8 - 0
- 2010, Listopad3 - 0
- 2010, Październik1 - 0
- 2010, Wrzesień9 - 0
- 2010, Sierpień8 - 0
- 2010, Lipiec7 - 0
- 2010, Czerwiec7 - 0
- 2010, Maj6 - 0
- 2010, Kwiecień4 - 0
- 2010, Marzec3 - 0
- 2009, Październik3 - 0
- 2009, Wrzesień6 - 0
- 2009, Sierpień11 - 0
- 2009, Lipiec4 - 0
- 2009, Czerwiec5 - 0
- 2009, Maj8 - 0
- 2009, Kwiecień2 - 0
- 2008, Wrzesień1 - 0
- 2008, Sierpień6 - 0
- 2008, Lipiec1 - 0
- 2008, Czerwiec8 - 0
- 2008, Maj6 - 0
- 2008, Kwiecień2 - 0
- 2008, Marzec1 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2007, Wrzesień1 - 0
- 2007, Sierpień11 - 0
- 2007, Lipiec4 - 0
- 2007, Czerwiec6 - 0
- 2007, Maj1 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
1.Trasa
Dystans całkowity: | 22725.74 km (w terenie 107.50 km; 0.47%) |
Czas w ruchu: | 665:18 |
Średnia prędkość: | 21.42 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.53 km/h |
Suma podjazdów: | 98885 m |
Suma kalorii: | 33575 kcal |
Liczba aktywności: | 181 |
Średnio na aktywność: | 125.56 km i 6h 09m |
Więcej statystyk |
- DST 71.30km
- Czas 05:41
- VAVG 12.55km/h
- VMAX 64.58km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 1632m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Giro d'Alpi- dzień III - Monte Grappa! Oj było groźnie...
Niedziela, 20 maja 2018 · dodano: 07.06.2018 | Komentarze 0
Niedziela! Po 130 kilometrowym transferze z Ovaro do Feltre oraz po świetnej lazanii... obudziliśmy się w łóżkach! Po kilku dniach spędzonych w samochodzie czy namiocie, po raz pierwszy przyszło nam wypocząć w "normalnych" warunkach. Zostaliśmy ugoszczeni przez przyjaciółkę Marcela (współtowarzysza podróży) i mieliśmy wspaniałą okazję, by naładować nasze akumulatory. Z racji tego, że późno poszliśmy spać, wstaliśmy dopiero w okolicach godziny 10:00. Wieczorem zmęczenie było bardzo duże, ale nie mogliśmy nie poopowiadać o naszych przygodach na Monte Zoncolan czy podzielić się wrażeniami z przeżycia 14. etapu Giro d'Italia. To był istny kosmos, do którego człowiek ZAWSZE będzie chciał wracać!
Niby jest niedziela, ale my nie mogliśmy pozwolić sobie na dzień wolny od jazdy. Tuż po śniadaniu, wybieramy się na mszę do pobliskiego kościoła, by następnie zaatakować Monte Grappa! Miejsce to bardzo malownicze, historyczne (bitwa pod Monte Grappa - I Wojna Światowa) o wysokości 1775 m nmp, które kończy pasmo Alp Weneckich. Cudowne miejsce choćby właśnie z tego ostatniego przytoczonego powodu. Na dosłownie kilometrze była różnica w pionie ponad 1500 metrów wysokości, gdzie widoczny był horyzont dochodzący praktycznie do samej Wenecji. Sam podjazd też do najprostszych nie należał. Praktycznie trwał przez 30 km, gdzie nachylenie oscylowało między 6 a 12%. W końcówce już pojawiał się klimat przypominający słynne Stelvio (w planie na dalsze dni)- wspinaczka po malowniczych serpentynach. Wszystko piękne, ale...
Niestety nie wzięliśmy pod uwagę, że tyle czasu potrwa nasza wspinaczka... Mozolnie zdobywaliśmy kilometry jak i przewyższenie w pionie. Na wysokości 1600 metrów niestety był zjazd w dolinę, gdzie utraciliśmy dobre 150 metrów wysokości. Bardzo nam to utrudniło sprawę i... niestety zabrało możliwość zdobycia szczytu Monte Grappa. Zrobiło się bardzo, ale to bardzo niebezpiecznie. Zostało nam do szczytu niecałe 2 km, ale przy naszym tempie to prawie półtora godziny jazdy. Niestety wybiła godzina 20:00, a my ubrani na krótko, bez jedzenia, picia i przy temperaturze 5 stopni.. Warto wspomnieć, że najbliższa miejscowość gdzie mogliśmy uzyskać jakąkolwiek pomoc była oddalona o 20 km. W tym musieliśmy stracić 1600 m przewyższenia, a na zjeździe miały miejsce 22 zakręty wynoszące 180 stopni... Po konsultacji z mieszkańcami okolicznej miejscowości, którzy akurat przejeżdżali samochodem podjęliśmy jedyną słuszną decyzję...
Dwa kilometry od szczytu podejmujemy decyzje o ewakuacji i uciekamy pierwszym zjazdem do najbliższej miejscowości (oj rzadko się pojawiały..). Zrobiło się śmiertelnie niebezpiecznie, ze względu na nadciągającą właśnie burzę i panujący już zmrok. Jedynym wyjściem pozostaje nam w miarę bezpiecznie zjechać do miejscowości Bassano del Grappa, a następnie na dwie przesiadki pociągiem dojechać w miejsce, gdzie zostawiony mamy samochód. Zjazd początkowo idzie bardzo dobrze. Rower dobrze wchodzi w zakręty, a prędkość dostosowywana jest do profili zakrętów. Wszystko to jednak skończyło się na półmetku- na 11 zakręcie. Na szczęście już kilkadziesiąt metrów wcześniej wiedziałem, że nie zmieszczę się w zakręt i walczyłem, by utracić jak największą prędkość przed upadkiem. Udało się i skończyło się tylko na zadrapaniach i poobijaniach. Rower na szczęście też zbytnio nie ucierpiał i udało się bezpiecznie zjechać na dół. Zanim jednak to nastąpiło złapała nas burza, której tak się obawialiśmy. Co prawda przez 90% trasy pragnęliśmy prysznica, ale nikt z nas nie spodziewał się takiego armagedonu... Jakie to szczęście, że nie złapało nas to szaleństwo na szczycie! Nikt by nam nie pomógł i musielibyśmy spędzić noc na szczycie bez jakiegokolwiek zaopatrzenia i w strojach zupełnie nieadekwatnych do panujących warunków... A pewnie temperatura spadłaby poniżej zera...
Na dole czeka nas jednak nagroda! Mamy 30 minut do pociągu w kierunku Wenecji i decydujemy się postawić wszystko na jedną kastę i... zamówić dwie pyszne i gorące pizze! Kelner ręczył, że kucharz się wyrobi i miał racje! Ostatecznie dostaliśmy pizze 15 minut przed pociągiem i podzieliliśmy ucztę na dwie tury- przy stoliku w restauracji oraz tym w pociągu :)
Ojej.. To był piękny podjazd, ale niestety niezdobyty... Wspaniale jednak, że wygrał zdrowy rozsądek i nie ryzykowaliśmy życiem na szczycie Grappy...
Niby jest niedziela, ale my nie mogliśmy pozwolić sobie na dzień wolny od jazdy. Tuż po śniadaniu, wybieramy się na mszę do pobliskiego kościoła, by następnie zaatakować Monte Grappa! Miejsce to bardzo malownicze, historyczne (bitwa pod Monte Grappa - I Wojna Światowa) o wysokości 1775 m nmp, które kończy pasmo Alp Weneckich. Cudowne miejsce choćby właśnie z tego ostatniego przytoczonego powodu. Na dosłownie kilometrze była różnica w pionie ponad 1500 metrów wysokości, gdzie widoczny był horyzont dochodzący praktycznie do samej Wenecji. Sam podjazd też do najprostszych nie należał. Praktycznie trwał przez 30 km, gdzie nachylenie oscylowało między 6 a 12%. W końcówce już pojawiał się klimat przypominający słynne Stelvio (w planie na dalsze dni)- wspinaczka po malowniczych serpentynach. Wszystko piękne, ale...
Niestety nie wzięliśmy pod uwagę, że tyle czasu potrwa nasza wspinaczka... Mozolnie zdobywaliśmy kilometry jak i przewyższenie w pionie. Na wysokości 1600 metrów niestety był zjazd w dolinę, gdzie utraciliśmy dobre 150 metrów wysokości. Bardzo nam to utrudniło sprawę i... niestety zabrało możliwość zdobycia szczytu Monte Grappa. Zrobiło się bardzo, ale to bardzo niebezpiecznie. Zostało nam do szczytu niecałe 2 km, ale przy naszym tempie to prawie półtora godziny jazdy. Niestety wybiła godzina 20:00, a my ubrani na krótko, bez jedzenia, picia i przy temperaturze 5 stopni.. Warto wspomnieć, że najbliższa miejscowość gdzie mogliśmy uzyskać jakąkolwiek pomoc była oddalona o 20 km. W tym musieliśmy stracić 1600 m przewyższenia, a na zjeździe miały miejsce 22 zakręty wynoszące 180 stopni... Po konsultacji z mieszkańcami okolicznej miejscowości, którzy akurat przejeżdżali samochodem podjęliśmy jedyną słuszną decyzję...
Dwa kilometry od szczytu podejmujemy decyzje o ewakuacji i uciekamy pierwszym zjazdem do najbliższej miejscowości (oj rzadko się pojawiały..). Zrobiło się śmiertelnie niebezpiecznie, ze względu na nadciągającą właśnie burzę i panujący już zmrok. Jedynym wyjściem pozostaje nam w miarę bezpiecznie zjechać do miejscowości Bassano del Grappa, a następnie na dwie przesiadki pociągiem dojechać w miejsce, gdzie zostawiony mamy samochód. Zjazd początkowo idzie bardzo dobrze. Rower dobrze wchodzi w zakręty, a prędkość dostosowywana jest do profili zakrętów. Wszystko to jednak skończyło się na półmetku- na 11 zakręcie. Na szczęście już kilkadziesiąt metrów wcześniej wiedziałem, że nie zmieszczę się w zakręt i walczyłem, by utracić jak największą prędkość przed upadkiem. Udało się i skończyło się tylko na zadrapaniach i poobijaniach. Rower na szczęście też zbytnio nie ucierpiał i udało się bezpiecznie zjechać na dół. Zanim jednak to nastąpiło złapała nas burza, której tak się obawialiśmy. Co prawda przez 90% trasy pragnęliśmy prysznica, ale nikt z nas nie spodziewał się takiego armagedonu... Jakie to szczęście, że nie złapało nas to szaleństwo na szczycie! Nikt by nam nie pomógł i musielibyśmy spędzić noc na szczycie bez jakiegokolwiek zaopatrzenia i w strojach zupełnie nieadekwatnych do panujących warunków... A pewnie temperatura spadłaby poniżej zera...
Na dole czeka nas jednak nagroda! Mamy 30 minut do pociągu w kierunku Wenecji i decydujemy się postawić wszystko na jedną kastę i... zamówić dwie pyszne i gorące pizze! Kelner ręczył, że kucharz się wyrobi i miał racje! Ostatecznie dostaliśmy pizze 15 minut przed pociągiem i podzieliliśmy ucztę na dwie tury- przy stoliku w restauracji oraz tym w pociągu :)
Ojej.. To był piękny podjazd, ale niestety niezdobyty... Wspaniale jednak, że wygrał zdrowy rozsądek i nie ryzykowaliśmy życiem na szczycie Grappy...
Kategoria 1.Trasa, Giro d'Alpi
- DST 22.64km
- Czas 06:30
- VAVG 3.48km/h
- VMAX 52.68km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 1288m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Giro d'Alpi- dzień II - Monte Zoncolan!
Sobota, 19 maja 2018 · dodano: 03.06.2018 | Komentarze 0
Po transferze z Cave del Predil (niespełna 100 km) oraz deszczowej nocy w namiocie, czeka nas wielki dzień! Trzy wielkie wydarzenia! Pierwszym z nich jest wspinaczka na słynne Monte Zoncolan, które uważane jest za jedno z TOP 3 najtrudniejszych podjazdów kolarskich w Europie, drugie to gościna tego dnia na Zoncolanie Giro d'Italia, a trzecie... urodziny mojego współtowarzysza podróży :) Ciekawy prezent sobie na urodziny sprawił, nie sądzicie? :)
Mógł przecież ten dzień spędzić na leżaku z zimnym piwkiem, a wybrał wariant podjazdu o długości 10,1 km, o średnim nachyleniu 11,9 %, maksymalnym 22% przy różnicy wzniesień 1210 m! Kolejnym aspektem twierdzącym, że Marcel nie lubi iść na łatwiznę, jest wybór podjazdu od najtrudniejszej strony tego włoskiego giganta- czyli od miejscowości Ovaro.
Według danych na rok 2004 gminę zamieszkiwało 2218 osób. Mała, ale bardzo urocza miejscowość. Oczywiście nie mogliśmy się tam znaleźć w lepszy momencie, niż w dzień kiedy to peleton Giro wybiera się na wspinaczkę prawdy! Już od wczorajszego dnia cała miejscowość przypominała jeden wielki różowy festyn! Na każdym słupie różowe balony, w centrum koncerty, udekorowane domy czy umiejscowione antyczne rowery w... jedynym tego dnia słusznym kolorze :) Istne szaleństwo!
Nigdy wcześniej w swoich rowerowych przygodach nie poczułem takich skrajności. Z jednej strony spotkałem się z największym trudem, a z drugiej nigdy nie byłem w takim kolarskim raju! Pierwsze 3 km podjazdu do najtrudniejszych nie należały (9%), ale następne 5 km to już istny koszmar (15,4%)! Wtedy pojawił się inny aspekt, który może nie pchał roweru, ale sprawiał że ta ściana robiła się trochę bardziej delikatna. Mam na myśli klimat jaki panował podczas naszej wspinaczki. Trasa była już przygotowana pod 14 etap Giro d'Italia, a na niej mnóstwo kibiców z całego świata! Nie zabrakło polskich flag czy polskich okrzyków, które były najlepszą motywacją do lepszego kręcenia się nogi! Co ciekawe w tegorocznej edycji Giro nie mieliśmy żadnego polskiego kolarza, a mimo to wielu rodaków wybrało się na trasę. Według danych Eurosportu, na podjeździe zebrało się... 100 000 kibiców! Nie znam drugiego tak wspaniałego kolarskiego miejsca jak to! Uwierzcie mi, że to było coś pięknego wspinać się w takich warunkach! Niesamowite przeżycie! W dodatku te tunele czy fragmenty trasy oddane pamięci wybitnych kolarzy z przeszłości...
Na samym szczycie nie spędzamy zbyt dużo czasu. Mamy ambitny cel, aby zjechać o czasie i złapać peleton w miejscowości Chiassis. Zadanie wydaje się proste, ale.. na Monte Zoncolan nic nie jest proste! Robiło się już strasznie tłoczno i ciężko było sprawnie zjechać. W dodatku sprawę postanowił utrudnić nam grad, który "kapitalnie" dowartościował nam zjazd! Był jednak świetnym tematem zastępczym dla bólu rąk, spowodowanym ciągłym trzymaniem klamek hamulcowych.. :) Ostatecznie nam się udaje i pełni wrażeń pakujemy się do auta i ruszamy w kierunku Feltre, które jest naszą kolejną bazą. Startujemy z wysoko podniesioną głową i pełni radości, że nie był to ostatni aspekt Giro na naszej tegorocznej wyprawie! :) Podczas transferu zatrzymujemy się jeszcze w kawiarence i przy dobrej kawie oglądamy w TV końcówkę etapu z finishem na naszym Monte Zoncolan :) MAGIA!
Mógł przecież ten dzień spędzić na leżaku z zimnym piwkiem, a wybrał wariant podjazdu o długości 10,1 km, o średnim nachyleniu 11,9 %, maksymalnym 22% przy różnicy wzniesień 1210 m! Kolejnym aspektem twierdzącym, że Marcel nie lubi iść na łatwiznę, jest wybór podjazdu od najtrudniejszej strony tego włoskiego giganta- czyli od miejscowości Ovaro.
Według danych na rok 2004 gminę zamieszkiwało 2218 osób. Mała, ale bardzo urocza miejscowość. Oczywiście nie mogliśmy się tam znaleźć w lepszy momencie, niż w dzień kiedy to peleton Giro wybiera się na wspinaczkę prawdy! Już od wczorajszego dnia cała miejscowość przypominała jeden wielki różowy festyn! Na każdym słupie różowe balony, w centrum koncerty, udekorowane domy czy umiejscowione antyczne rowery w... jedynym tego dnia słusznym kolorze :) Istne szaleństwo!
Nigdy wcześniej w swoich rowerowych przygodach nie poczułem takich skrajności. Z jednej strony spotkałem się z największym trudem, a z drugiej nigdy nie byłem w takim kolarskim raju! Pierwsze 3 km podjazdu do najtrudniejszych nie należały (9%), ale następne 5 km to już istny koszmar (15,4%)! Wtedy pojawił się inny aspekt, który może nie pchał roweru, ale sprawiał że ta ściana robiła się trochę bardziej delikatna. Mam na myśli klimat jaki panował podczas naszej wspinaczki. Trasa była już przygotowana pod 14 etap Giro d'Italia, a na niej mnóstwo kibiców z całego świata! Nie zabrakło polskich flag czy polskich okrzyków, które były najlepszą motywacją do lepszego kręcenia się nogi! Co ciekawe w tegorocznej edycji Giro nie mieliśmy żadnego polskiego kolarza, a mimo to wielu rodaków wybrało się na trasę. Według danych Eurosportu, na podjeździe zebrało się... 100 000 kibiców! Nie znam drugiego tak wspaniałego kolarskiego miejsca jak to! Uwierzcie mi, że to było coś pięknego wspinać się w takich warunkach! Niesamowite przeżycie! W dodatku te tunele czy fragmenty trasy oddane pamięci wybitnych kolarzy z przeszłości...
Na samym szczycie nie spędzamy zbyt dużo czasu. Mamy ambitny cel, aby zjechać o czasie i złapać peleton w miejscowości Chiassis. Zadanie wydaje się proste, ale.. na Monte Zoncolan nic nie jest proste! Robiło się już strasznie tłoczno i ciężko było sprawnie zjechać. W dodatku sprawę postanowił utrudnić nam grad, który "kapitalnie" dowartościował nam zjazd! Był jednak świetnym tematem zastępczym dla bólu rąk, spowodowanym ciągłym trzymaniem klamek hamulcowych.. :) Ostatecznie nam się udaje i pełni wrażeń pakujemy się do auta i ruszamy w kierunku Feltre, które jest naszą kolejną bazą. Startujemy z wysoko podniesioną głową i pełni radości, że nie był to ostatni aspekt Giro na naszej tegorocznej wyprawie! :) Podczas transferu zatrzymujemy się jeszcze w kawiarence i przy dobrej kawie oglądamy w TV końcówkę etapu z finishem na naszym Monte Zoncolan :) MAGIA!
Kategoria 1.Trasa, Giro d'Alpi
- DST 20.60km
- Czas 03:10
- VAVG 6.51km/h
- VMAX 58.69km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 697m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Giro d'Alpi - dzień I
Piątek, 18 maja 2018 · dodano: 31.05.2018 | Komentarze 0
W czwartkowy wieczór (17.05.2018) rozpoczynamy naszą przygodę, której nadaliśmy nazwę "Giro d'Alpi". Celem naszego wyjazdu jest zdobycie kilku ciekawych alpejskich przełęczy (oraz szczytów) licząc, że pogoda nam dopiszę i część z nich zostanie oficjalnie otwarta (Passo dello Stelvio oficjalnie otwierana 01.06.18). Mamy przygotowany w razie czego plan B, ale jadąc tyle kilometrów nie wyobrażamy sobie oglądać szczyty z perspektywy dołu! Co będzie możliwe do wjechania- zostanie wjechane!
Pierwszy raz wybieramy się na wyprawę w zmienionej formie niż dotychczas. Do tej pory zawsze ruszaliśmy z Polski na rowerach, ale czas i możliwości urlopowe nie pozwalają na to, aby "tracić" tak dużo czasu na transport do miejsca docelowego. Decydujemy się na podróż autem. Wybraliśmy się w dwie osoby, więc nie było większego problemu, aby rowery wraz z najpotrzebniejszymi rzeczami zmieściły się w samochodzie. Mamy również ze sobą namiot, licząc jednak, że znaczna część noclegów będzie pod dachem rozrzuconych po całych włoszech znajomych kolegi Marcela!
Pogoda na trasie zupełnie nas nie rozpieszczała, a transfer mierzył 850 km jadąc przez autostrady czeskie oraz austriackie. Naszym miejscem docelowym była włoska miejscowość Cave del Predil, położona przy samej granicy włosko- słoweńskiej. Głupotą byłoby nie zajrzeć do Planicy zwłaszcza, że oddalona była zaledwie o 20 km! Po spacerze po zeskoku skoczni, zrobieniu kilku pamiątkowych zdjęć ruszamy do Cave del Predil, aby rozbudować bazę i... przespać się godzinkę zbierając siły na pierwszą wspinaczką :) Celem szczyt Mangartsko Sedlo.
Mangarstko Sedlo (2059 m nmp) - właściwy podjazd zaczyna się w wiosce Log pod Mangartem (my ruszamy z Cave del Predil). Długość podjazdu 16.8 km o średnim nachyleniu 8.7%. Przewyższenie: 1453m. Maksymalne nachylenie na 1km: 12.8%. Maksymalne nachylenie na 100m: 16.1%. Trasa bardzo widokowa, asfaltowa na której nie brakuje tuneli. Trzeba jednak bardzo uważać na kamienie (kozice zrzucają je na jezdnię). Nie jest to jeszcze wielkim problemem podczas wspinaczki, co nie oznacza że go nie stanowi. Większy kłopot jest zdecydowanie na zjeździe, gdzie chwila nieuwagi i zabawa kończy się tragicznie.
Właśnie też ze względu na aspekt kamieni nie udaje się nam wjechać na sam szczyt. Czym wyżej tym robiło się niebezpieczniej, a niestety nadciągała także burza. Po konsultacji z włoskimi rowerzystami decydujemy się odpuścić szczyt i zakończyć wspinaczkę na wysokości 1574 m nmp. Decyzja okazała się trafna, ponieważ kilka chwil po nawrotce trafiamy na deszcz i uciekamy przed burzą. Zjazd dość niebezpieczny i nie szalejemy z prędkością. Średnia podjazdowa niestety nie podskoczyła :)
Pierwsze koty za płoty. Jakoś bardzo z tego powodu nie rozpaczamy, ponieważ mamy w świadomości, że jutro czeka nas słynny Monte Zoncolan! Zwłaszcza, że tego dnia w ramach 14 etapu Giro d'Italia zagoszczą kolarze! Zapowiada się prawdziwe święto!
Pierwszy raz wybieramy się na wyprawę w zmienionej formie niż dotychczas. Do tej pory zawsze ruszaliśmy z Polski na rowerach, ale czas i możliwości urlopowe nie pozwalają na to, aby "tracić" tak dużo czasu na transport do miejsca docelowego. Decydujemy się na podróż autem. Wybraliśmy się w dwie osoby, więc nie było większego problemu, aby rowery wraz z najpotrzebniejszymi rzeczami zmieściły się w samochodzie. Mamy również ze sobą namiot, licząc jednak, że znaczna część noclegów będzie pod dachem rozrzuconych po całych włoszech znajomych kolegi Marcela!
Pogoda na trasie zupełnie nas nie rozpieszczała, a transfer mierzył 850 km jadąc przez autostrady czeskie oraz austriackie. Naszym miejscem docelowym była włoska miejscowość Cave del Predil, położona przy samej granicy włosko- słoweńskiej. Głupotą byłoby nie zajrzeć do Planicy zwłaszcza, że oddalona była zaledwie o 20 km! Po spacerze po zeskoku skoczni, zrobieniu kilku pamiątkowych zdjęć ruszamy do Cave del Predil, aby rozbudować bazę i... przespać się godzinkę zbierając siły na pierwszą wspinaczką :) Celem szczyt Mangartsko Sedlo.
Mangarstko Sedlo (2059 m nmp) - właściwy podjazd zaczyna się w wiosce Log pod Mangartem (my ruszamy z Cave del Predil). Długość podjazdu 16.8 km o średnim nachyleniu 8.7%. Przewyższenie: 1453m. Maksymalne nachylenie na 1km: 12.8%. Maksymalne nachylenie na 100m: 16.1%. Trasa bardzo widokowa, asfaltowa na której nie brakuje tuneli. Trzeba jednak bardzo uważać na kamienie (kozice zrzucają je na jezdnię). Nie jest to jeszcze wielkim problemem podczas wspinaczki, co nie oznacza że go nie stanowi. Większy kłopot jest zdecydowanie na zjeździe, gdzie chwila nieuwagi i zabawa kończy się tragicznie.
Właśnie też ze względu na aspekt kamieni nie udaje się nam wjechać na sam szczyt. Czym wyżej tym robiło się niebezpieczniej, a niestety nadciągała także burza. Po konsultacji z włoskimi rowerzystami decydujemy się odpuścić szczyt i zakończyć wspinaczkę na wysokości 1574 m nmp. Decyzja okazała się trafna, ponieważ kilka chwil po nawrotce trafiamy na deszcz i uciekamy przed burzą. Zjazd dość niebezpieczny i nie szalejemy z prędkością. Średnia podjazdowa niestety nie podskoczyła :)
Pierwsze koty za płoty. Jakoś bardzo z tego powodu nie rozpaczamy, ponieważ mamy w świadomości, że jutro czeka nas słynny Monte Zoncolan! Zwłaszcza, że tego dnia w ramach 14 etapu Giro d'Italia zagoszczą kolarze! Zapowiada się prawdziwe święto!
Kategoria 1.Trasa, Giro d'Alpi
- DST 118.60km
- Czas 05:45
- VAVG 20.63km/h
- VMAX 41.28km/h
- Temperatura 23.0°C
- Kalorie 2800kcal
- Podjazdy 307m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Ostrava - Katowice
Sobota, 28 kwietnia 2018 · dodano: 28.05.2018 | Komentarze 0
Prolog III edycji rajdu "KATOWICE - OSTRAVA NA KOLE" organizowanego przez AWF Katowice na zlecenie Urzędu Miasta Katowice. Więcej o wydarzeniu w następnym poście! Kategoria 1.Trasa, 8. >100 km
- DST 76.30km
- Czas 04:18
- VAVG 17.74km/h
- VMAX 43.84km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 147m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Wiślana Trasa Rowerowa
Piątek, 14 lipca 2017 · dodano: 17.07.2017 | Komentarze 1
W piątek miałem przyjemność uczestniczyć w przejeździe Wiślaną Trasą Rowerową (WTR) na odcinku Wisła - Pszczyna. No właśnie.. Określenie przyjemność można rozumieć na kilka sposobów. Może powinienem użyć raczej słowa "możliwość", bo stan drogi niestety jest w opłakanym stanie. Daleko mi od śmigania drogami rowerowymi, ale naprawdę nie spodziewałem się aż takiego niemiłego zaskoczenia. Moje uczestnictwo w przejeździe powiązane jest z przynależnością do Zespołu ds. polityki rowerowej w Województwie Śląskim. Wyjazd miał na celu "poczucia na własnej skórze" co serwuje nam trasa rowerowa oraz zastanowić się jakie kroki wprowadzić, aby wszystkim cyklistom śmigało się lepiej. W najbliższym czasie trasa zostanie na nowo oznakowana, co już zdecydowanie poprawi jej opinie. Niestety znaki to jedynie najmniejszy problem... Do gigantycznych minusów należy nawierzchnia, która praktycznie tylko odcinkami jest na dobrej jakości asfalcie. Bardzo często przerywana szutrami, szynami kolejowymi czy nawet łączy się z drogą wojewódzką. Dla rowerowego turysty nie będzie to najmilszy aspekt. Jest co robić, jest co zmieniać.
W najbliższym czasie czeka nas jeszcze przejazd odcinkiem WTR Pszczyna - Kraków i ponownie trzeba będzie zamontować szerokie opony, a najlepiej pożyczyć rower na pełnym amortyzatorze :) Marszałkowie województw na Konwencie Marszałków w Krynicy- Zdroju, opowiedzieli się za inwestycjami, więc może uda nam się doczekać Wiślanej Trasy Rowerowej o dobrych standardach z Wisły, aż po Bałtyk. Sporo się też mówi o Szlaku Orlich Gniazd. Oby!
W najbliższym czasie czeka nas jeszcze przejazd odcinkiem WTR Pszczyna - Kraków i ponownie trzeba będzie zamontować szerokie opony, a najlepiej pożyczyć rower na pełnym amortyzatorze :) Marszałkowie województw na Konwencie Marszałków w Krynicy- Zdroju, opowiedzieli się za inwestycjami, więc może uda nam się doczekać Wiślanej Trasy Rowerowej o dobrych standardach z Wisły, aż po Bałtyk. Sporo się też mówi o Szlaku Orlich Gniazd. Oby!
- DST 100.70km
- Czas 05:30
- VAVG 18.31km/h
- VMAX 34.60km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 570m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Rynku do Rynku 2017. Katowice - Kraków.
Sobota, 3 czerwca 2017 · dodano: 05.06.2017 | Komentarze 0
W sobotę odbyła się już siódma edycja rekreacyjnego rajdu "Z rynku do rynku" organizowany przez KS AZS AWF Katowice. Jest to przejazd rowerowy z Katowic do Krakowa, rozpoczynający się na katowickim Placu Kwiatowym, a kończący na Placu Szczepańskim przy samym Rynku Głównym. Dystans imprezy wynosił niespełna 100 km i odbywał się przy rekordzie frekwencji. Na starcie zameldowało się ponad 250 rowerzystów, którzy pod pełną eskortą policji, służb medycznych oraz serwisowych ruszyli w trasę. Upału nie było, silnego wiatru też nie, więc pogoda idealnie sprzyjała na tego typu rajd.
Po wspólnym zdjęciu, dokładnie o godzinie 09:00 ruszyliśmy w kierunku Krakowa. Co ważne nie był to typowy przejazd "z punktu A do punktu B", a trasa przebiegająca przez malownicze szlaki Jury Krakowsko- Częstochowskiej. Tempo jazdy typowo rekreacyjne, więc można było sobie pozwolić na wszelakie rozmowy. Średnia wyjazdu oscylowała przy 18 km/h, ale nie dało się nić więcej wykręcić. Przy tak sporej liczbie uczestników, przy każdym nawet najmniejszym podjeździe grupa się bardzo rozciągała. Naszym zadaniem było tak kontrolować tempo, aby wszystkich rowerzystów zbić do kupy. Trasa prowadziła przez Mysłowice, Jaworzno, Bukowno (gdzie odbyła się pierwsza przerwa po 35km), Olkusz, Siemieszno, Sułoszowa (druga przerwa po 63km), Ojców, Zielonka i od północy wjechaliśmy do Krakowa. Na Placu Szczepańskim zameldowaliśmy się w okolicach godziny 15:30. Wszyscy uczestnicy otrzymali pamiątkowe medale, a następnie spora ich część wróciła wspólnym pociągiem. Organizator imprezy "dogadał się" z Przewozami Regionalnymi, czego wynikiem był specjalny tabor ze ściągniętymi siedzeniami. Nikt nie miał prawa narzekać na brak miejsca dla swojego roweru i można było w dobrym klimacie wrócić do Katowic.
Impreza mega udana, a co ciekawe w przyszłym roku planowana jest zwiększona ilości uczestników. Warto dodać, że patronat nad imprezą wzięli między innym Marszałkowie Województwa Śląskiego i Małopolskiego oraz Prezydenci Miasta Katowice i Krakowa.
Po wspólnym zdjęciu, dokładnie o godzinie 09:00 ruszyliśmy w kierunku Krakowa. Co ważne nie był to typowy przejazd "z punktu A do punktu B", a trasa przebiegająca przez malownicze szlaki Jury Krakowsko- Częstochowskiej. Tempo jazdy typowo rekreacyjne, więc można było sobie pozwolić na wszelakie rozmowy. Średnia wyjazdu oscylowała przy 18 km/h, ale nie dało się nić więcej wykręcić. Przy tak sporej liczbie uczestników, przy każdym nawet najmniejszym podjeździe grupa się bardzo rozciągała. Naszym zadaniem było tak kontrolować tempo, aby wszystkich rowerzystów zbić do kupy. Trasa prowadziła przez Mysłowice, Jaworzno, Bukowno (gdzie odbyła się pierwsza przerwa po 35km), Olkusz, Siemieszno, Sułoszowa (druga przerwa po 63km), Ojców, Zielonka i od północy wjechaliśmy do Krakowa. Na Placu Szczepańskim zameldowaliśmy się w okolicach godziny 15:30. Wszyscy uczestnicy otrzymali pamiątkowe medale, a następnie spora ich część wróciła wspólnym pociągiem. Organizator imprezy "dogadał się" z Przewozami Regionalnymi, czego wynikiem był specjalny tabor ze ściągniętymi siedzeniami. Nikt nie miał prawa narzekać na brak miejsca dla swojego roweru i można było w dobrym klimacie wrócić do Katowic.
Impreza mega udana, a co ciekawe w przyszłym roku planowana jest zwiększona ilości uczestników. Warto dodać, że patronat nad imprezą wzięli między innym Marszałkowie Województwa Śląskiego i Małopolskiego oraz Prezydenci Miasta Katowice i Krakowa.
Kategoria 1.Trasa, 8. >100 km
- DST 81.80km
- Czas 04:07
- VAVG 19.87km/h
- VMAX 35.60km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 373m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa przygotowawcza - dzień 4
Piątek, 1 kwietnia 2016 · dodano: 06.04.2016 | Komentarze 0
Dystans miał być krótszy, profil lekko z górki, a dzień jazdy szybki i przyjemny. Tak miał wyglądać ostatni dzień wyprawy i... tak w większości przypadków było, ale to wszystko "wsadzone" w kosmicznie nieprzyjemną aurę. Od naszych pierwszych kilometrów towarzyszył nam niestety deszcz i zaledwie 2 stopnie powyżej zera. Wiał jeszcze bardzo mocny, zmienny wiatr i zrobiło się strasznie nieprzyjemnie. Deszcz, który nas moczył momentalnie marznął, a kończyny przeżywały istny koszmar. Ręce tak puchły, że ciężko było rękawiczki ściągnąć.
Ten ciężki dystans (52 km) trwał zdecydowanie zbyt długo... Przerwa w krapkowickim Kauflandzie trwała ponad godzinę, a ja z trzema innymi osobami decydujemy grzać się dodatkową godzinę dłużej i swoim tempem ruszyć w kierunku Kokotka. Ja ostatecznie podróżowałem do Strzelec Opolskich i tam udałem się w stronę domu. Było mi bliżej do Katowic niż z Kokotka i aby oszczędzić czas decyduję się na pociąg, by wieczór spędzić na regeneracji.
Ogólnie niestety nie jestem zadowolony z wyprawy przygotowawczej. Było zbyt dużo osób, co niestety bardzo odbiło się na kiepskiej prędkości średniej. Na wakacyjnej wyprawie jest założone 1000 kilometrów tygodniowo, a w takim tempie uważam to za mało realne. Albo będzie trzeba jechać szybciej, albo kończyć po nocach. Ja ze względu na kilka aspektów, rezygnuję z tegorocznej wyprawy.
Póki co nic nie planuję. czas pokaże czy jakiś pomysł się urodzi.
Ten ciężki dystans (52 km) trwał zdecydowanie zbyt długo... Przerwa w krapkowickim Kauflandzie trwała ponad godzinę, a ja z trzema innymi osobami decydujemy grzać się dodatkową godzinę dłużej i swoim tempem ruszyć w kierunku Kokotka. Ja ostatecznie podróżowałem do Strzelec Opolskich i tam udałem się w stronę domu. Było mi bliżej do Katowic niż z Kokotka i aby oszczędzić czas decyduję się na pociąg, by wieczór spędzić na regeneracji.
Ogólnie niestety nie jestem zadowolony z wyprawy przygotowawczej. Było zbyt dużo osób, co niestety bardzo odbiło się na kiepskiej prędkości średniej. Na wakacyjnej wyprawie jest założone 1000 kilometrów tygodniowo, a w takim tempie uważam to za mało realne. Albo będzie trzeba jechać szybciej, albo kończyć po nocach. Ja ze względu na kilka aspektów, rezygnuję z tegorocznej wyprawy.
Póki co nic nie planuję. czas pokaże czy jakiś pomysł się urodzi.
Kategoria 1.Trasa
- DST 144.50km
- Czas 07:39
- VAVG 18.89km/h
- VMAX 53.25km/h
- Temperatura 6.0°C
- Podjazdy 1850m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa przygotowawcza - dzień 3
Czwartek, 31 marca 2016 · dodano: 05.04.2016 | Komentarze 0
Po wczorajszych górskich wspinaczkach na Ślężę, rundzie na pustym rowerze po Sobótce oraz wieczornym ognisku, przyszedł czas na wyprawową codzienność. We wcześniejszych dniach tegorocznej wyprawy przygotowawczej o rytynie wyprawowej nie wspominałem, więc poświęcę jej kilka chwil. Wszystko zaczyna się od budzika o godzinie piątej. Chyba, że któś nazywa się Michał Kandefer, to budzi się zdecydowanie wcześniej z powodu zamarzania swoich kończyn dolnych jak i górnych :) Na tą wyprawę jednak pożyczyłem ODPOWIEDNI śpiwór i na szczęście dane mi było pospać od godziny 05:00. Zawsze mamy godzinę na załatwienie wszystkich swoich potrzeb, zjedzenie śniadania oraz spakowania się tak, by o godzinie 06:00 rozpocząć pierwszy kilometr trasy. Dystans po którym robimy przerwę wynosi nie mniej niż 50 km (zdarza się jednak mniej ze względu na pagórkowaty profil trasy czy wszelakie awarie). Jedna z przerw jest obiadową i jest nieco dłuższa. Jako, że jedzie z nami kapłan, to każdego dnia odbywa się Msza Święta. Po godzinie 19:00 szukamy noclegu lub.. rozbijamy się w szczerym polu :)
Dziś czekało nas najtrudniejsze zadanie spośród wszystkich dni wyprawy. Mieliśmy do pokonania pagórkowaty teren, zahaczając między innymi o Przełęcz Woliborską (711 m npm), oraz spory podjazd na granicy polsko- czeskiej. Od samego rana dość mozolnie kręcimy i bardzo wolno idzie nam zdobywanie kilometrów. Niestety jeszcze na szczycie przełęczy oliwy do ognia dolewa deszcz i klimat zrobił się bardzo nieciekawy. W tym deszczu czekamy na pozostałych członków ekipy i szybko stygniemy oraz bardzo marzniemy.
Po 144,5 km docieramy do Bodzanowa, gdzie po raz pierwszy na ten wyprawie rozbijamy namioty. Dojechaliśmy po godzinie 21:00 co niestety podkreśla nasze bardzo mozolne tempo. Jutrzejszy dzień to już powrót do Kokotka, lub wszelakich stron z jakich przybyliśmy ;)
Dziś czekało nas najtrudniejsze zadanie spośród wszystkich dni wyprawy. Mieliśmy do pokonania pagórkowaty teren, zahaczając między innymi o Przełęcz Woliborską (711 m npm), oraz spory podjazd na granicy polsko- czeskiej. Od samego rana dość mozolnie kręcimy i bardzo wolno idzie nam zdobywanie kilometrów. Niestety jeszcze na szczycie przełęczy oliwy do ognia dolewa deszcz i klimat zrobił się bardzo nieciekawy. W tym deszczu czekamy na pozostałych członków ekipy i szybko stygniemy oraz bardzo marzniemy.
Po 144,5 km docieramy do Bodzanowa, gdzie po raz pierwszy na ten wyprawie rozbijamy namioty. Dojechaliśmy po godzinie 21:00 co niestety podkreśla nasze bardzo mozolne tempo. Jutrzejszy dzień to już powrót do Kokotka, lub wszelakich stron z jakich przybyliśmy ;)
Kategoria 1.Trasa, 8. >100 km
- DST 31.40km
- Czas 01:27
- VAVG 21.66km/h
- VMAX 54.86km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 564m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa przygotowawcza - dzień 2 - Sobótka
Środa, 30 marca 2016 · dodano: 04.04.2016 | Komentarze 0
Zgodnie ze wczorajszą zapowiedzią, dzień drugi był zgoła odmienny od pierwszego i o dość spokojnym charakterze. Jest to trochę niecodzienne, ponieważ na tego typu wyjazdach robiło się spore sumy kilometrów, a dziś...
...rano porzuciliśmy rowery i trochę poudawaliśmy alpinistów. To nie żart. Pierwszym sportowym punktem dnia była wspinaczka na Ślężę. Trasa jaką zmierzaliśmy była najtrudniejsza z możliwych i w jedną stronę zabrała nam dobre półtorej godziny. Niestety informacji o tego typu wypadzie nie było i część z nas nie była na to zupełnie przygotowana. Ja musiałem pokonywać spinaczkę w SPD'kach i ślizganie się po kameniach to nie był największy problem. Mam zupełnie obtarte pięty i już niejedna para skarpetek wylądowała w koszu poprzez zakrwawienie. Wypad jednak okazał się być fajną formą integracji i ciekawą rozrywką. Na szczycie leżało jeszcze trochę śniegu, więc niektórzy wykorzystali to obrzucając śniegiem ekipę.
Dopiero po godzinie 15:00 wsiedliśmy na rowery i co ciekawe zrobiliśmy to bez sakw! Kręciliśmy po rundzie Mistrzostw Polski, już podzieleni przez samych siebie na grupki. Osoby, którę lubią szybszą jazdę, w końcu mogły cieszyć się z takiej możliwości. Świetnie śmiga się po Sobótce, a towarzyszy temu fajny kolarski klimat. Szosa wymalowana napisami zagrzewającymi do walki kolarzy, częste obrazki "kwiatka", a nawet przy trasie stojące atrapy rowerów. Było bardzo przyjemnie :)
Następnego dnia czeka już trudniejsze zadanie, bo trasa do Bodzanowa przez Czechy oraz Przęłęcz Waliborską.
...rano porzuciliśmy rowery i trochę poudawaliśmy alpinistów. To nie żart. Pierwszym sportowym punktem dnia była wspinaczka na Ślężę. Trasa jaką zmierzaliśmy była najtrudniejsza z możliwych i w jedną stronę zabrała nam dobre półtorej godziny. Niestety informacji o tego typu wypadzie nie było i część z nas nie była na to zupełnie przygotowana. Ja musiałem pokonywać spinaczkę w SPD'kach i ślizganie się po kameniach to nie był największy problem. Mam zupełnie obtarte pięty i już niejedna para skarpetek wylądowała w koszu poprzez zakrwawienie. Wypad jednak okazał się być fajną formą integracji i ciekawą rozrywką. Na szczycie leżało jeszcze trochę śniegu, więc niektórzy wykorzystali to obrzucając śniegiem ekipę.
Dopiero po godzinie 15:00 wsiedliśmy na rowery i co ciekawe zrobiliśmy to bez sakw! Kręciliśmy po rundzie Mistrzostw Polski, już podzieleni przez samych siebie na grupki. Osoby, którę lubią szybszą jazdę, w końcu mogły cieszyć się z takiej możliwości. Świetnie śmiga się po Sobótce, a towarzyszy temu fajny kolarski klimat. Szosa wymalowana napisami zagrzewającymi do walki kolarzy, częste obrazki "kwiatka", a nawet przy trasie stojące atrapy rowerów. Było bardzo przyjemnie :)
Następnego dnia czeka już trudniejsze zadanie, bo trasa do Bodzanowa przez Czechy oraz Przęłęcz Waliborską.
Kategoria 1.Trasa
- DST 138.20km
- Czas 08:01
- VAVG 17.24km/h
- VMAX 35.29km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 561m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa przygotowawcza - dzień 1
Wtorek, 29 marca 2016 · dodano: 03.04.2016 | Komentarze 0
Czy jestem zainteresowany wakacyjna wyprawą NINIWA Team czy też nie, tradycją jest mój udział w wyprawie przygotowawczej. Wyprawa przygotowawcza jest sprawdzeniem formy, świetnym przedsezonowym treningiem czy dawką doświadczenia dla potencjalnych kandydatów na główną wakacyjną wyprawę. Stanowi też formę eliminacyjną dla kandydatów aplikujących o "bilet" na rundę po Europie. W tym roku ekipa jedzie do Gruzji przez Ukrainę i Rosję, a wraca zataczając pętlę przez Bałkany. Po drodze do zdobycia 16 państw. Wcześniejszy pomysł z Irakiem, ze względu na aspekt bezpieczeństwa okazał się fiaskiem.
Tegoroczna przygotowawcza wypadła bardzo wcześnie. Wyszlo tak ze względu na świąteczny okres, który zawsze jest startem wyjazdu. Musieliśmy być przygotowani na rożnorodną i niekoniecznie przychylną pogodę. Do startu przystąpiło aż 86 chętnych.
Wyjazd ruszał tradycyjnie z Kokotka (k. Lublińca), lecz ja ze względu na pracę, dojeżdżam pociągiem do Strzelec Opolskich i od tej pory kręcę z ekipą. Ze względu bezpieczeństwa oraz aspektu prawnego jesteśmy podzieleni na pięć grup, jadąc w odstępach 100-200 metrów od siebie. Od samego początku walczymy z wiatrem i niestety przekłada się to na naszą średnią prędkość. Teren również do najprostszych nie należał i nawet 15 km pokonujemy odcinkiem leśnym. Na miejscu w Sulistrowicach meldujemy się po 21:00. Tam na szczęście mamy załatwiony nocleg pod dachem i po tym długim dystansie nie musimy rozkładać oraz spędzać nocy w namiotach.
Na drugi dzień wyprawy planowane jest wejście na Ślężę oraz przejazd po pętli, na której odbywają się Mistrzostwa Polski w kolarstwie szosowym oraz tradycyjnie rozpoczynający sezon kolarski na polskich szosach- Ślężański Mnich. To już na luzie i bez bagażu, ponieważ w Sulistrowicach zostajemy kolejny noc.
Strzelce Opolski - Sulistrowice
Tegoroczna przygotowawcza wypadła bardzo wcześnie. Wyszlo tak ze względu na świąteczny okres, który zawsze jest startem wyjazdu. Musieliśmy być przygotowani na rożnorodną i niekoniecznie przychylną pogodę. Do startu przystąpiło aż 86 chętnych.
Wyjazd ruszał tradycyjnie z Kokotka (k. Lublińca), lecz ja ze względu na pracę, dojeżdżam pociągiem do Strzelec Opolskich i od tej pory kręcę z ekipą. Ze względu bezpieczeństwa oraz aspektu prawnego jesteśmy podzieleni na pięć grup, jadąc w odstępach 100-200 metrów od siebie. Od samego początku walczymy z wiatrem i niestety przekłada się to na naszą średnią prędkość. Teren również do najprostszych nie należał i nawet 15 km pokonujemy odcinkiem leśnym. Na miejscu w Sulistrowicach meldujemy się po 21:00. Tam na szczęście mamy załatwiony nocleg pod dachem i po tym długim dystansie nie musimy rozkładać oraz spędzać nocy w namiotach.
Na drugi dzień wyprawy planowane jest wejście na Ślężę oraz przejazd po pętli, na której odbywają się Mistrzostwa Polski w kolarstwie szosowym oraz tradycyjnie rozpoczynający sezon kolarski na polskich szosach- Ślężański Mnich. To już na luzie i bez bagażu, ponieważ w Sulistrowicach zostajemy kolejny noc.
Strzelce Opolski - Sulistrowice
Kategoria 1.Trasa, 8. >100 km