Info
Witam! Z tej strony Michał Kandefer, urodzony katowiczanim oraz absolwent katowickiej AWF. Mam przejechane 52615.91 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 23.30 km/h.Rekordowy dystans dzienny: 355 km.
Najwyższy osiągnięty szczyt:
- 2408m n.p.m (Port d'Envalira) Rekordowy tydzień:
- 1192 km (6 dni jazdy)
Rekordowy miesiąc:
- 4004 km (Maj 2013)
Więcej o mnie.
Państwa w jakich miałem przyjemność jeździć to:
Moje filmy:
Poprzednie lata:
2016 - 3200 km
2015 - 4510 km
2014 - 5010 km
2013 - 12200 km
2012 - 2340 km
2011 - 8629 km
2010 - 2186 km
2009 - 1294 km
2008 - 839 km
2007 - 1978 km
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad4 - 0
- 2024, Październik7 - 0
- 2024, Wrzesień15 - 0
- 2024, Sierpień18 - 0
- 2024, Lipiec18 - 0
- 2024, Czerwiec10 - 0
- 2024, Maj7 - 0
- 2023, Sierpień10 - 0
- 2023, Lipiec8 - 0
- 2023, Czerwiec4 - 0
- 2023, Maj6 - 0
- 2022, Sierpień8 - 0
- 2022, Lipiec6 - 0
- 2022, Czerwiec6 - 0
- 2022, Maj10 - 0
- 2021, Sierpień2 - 0
- 2021, Lipiec21 - 0
- 2021, Czerwiec17 - 0
- 2021, Maj9 - 0
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2021, Marzec2 - 0
- 2020, Październik3 - 0
- 2020, Wrzesień5 - 0
- 2020, Czerwiec5 - 0
- 2020, Maj6 - 0
- 2020, Kwiecień3 - 0
- 2020, Marzec1 - 0
- 2019, Listopad3 - 0
- 2019, Październik7 - 0
- 2019, Wrzesień7 - 0
- 2019, Sierpień8 - 0
- 2019, Lipiec7 - 0
- 2019, Czerwiec12 - 0
- 2019, Maj4 - 0
- 2019, Kwiecień2 - 0
- 2019, Marzec8 - 0
- 2019, Luty5 - 0
- 2018, Grudzień3 - 0
- 2018, Listopad5 - 0
- 2018, Październik2 - 0
- 2018, Wrzesień2 - 0
- 2018, Sierpień8 - 0
- 2018, Lipiec9 - 0
- 2018, Czerwiec8 - 0
- 2018, Maj12 - 0
- 2018, Kwiecień10 - 0
- 2018, Marzec4 - 0
- 2018, Styczeń1 - 0
- 2017, Grudzień2 - 0
- 2017, Listopad2 - 1
- 2017, Październik5 - 0
- 2017, Wrzesień7 - 0
- 2017, Sierpień6 - 0
- 2017, Lipiec7 - 1
- 2017, Czerwiec10 - 2
- 2017, Maj10 - 2
- 2017, Kwiecień1 - 1
- 2017, Marzec1 - 0
- 2016, Listopad1 - 0
- 2016, Październik1 - 0
- 2016, Wrzesień5 - 0
- 2016, Sierpień10 - 0
- 2016, Lipiec13 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 2
- 2016, Maj9 - 1
- 2016, Kwiecień10 - 0
- 2016, Marzec7 - 0
- 2016, Luty2 - 0
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Grudzień4 - 0
- 2015, Listopad7 - 2
- 2015, Październik10 - 0
- 2015, Wrzesień7 - 4
- 2015, Sierpień9 - 0
- 2015, Lipiec11 - 3
- 2015, Czerwiec12 - 4
- 2015, Maj10 - 5
- 2015, Kwiecień14 - 3
- 2015, Marzec11 - 2
- 2015, Luty3 - 4
- 2015, Styczeń2 - 0
- 2014, Grudzień7 - 5
- 2014, Listopad7 - 0
- 2014, Październik11 - 0
- 2014, Wrzesień8 - 0
- 2014, Sierpień8 - 0
- 2014, Lipiec14 - 2
- 2014, Czerwiec14 - 0
- 2014, Maj12 - 2
- 2014, Kwiecień14 - 5
- 2014, Marzec1 - 2
- 2014, Luty5 - 5
- 2014, Styczeń5 - 0
- 2013, Listopad12 - 2
- 2013, Październik16 - 4
- 2013, Wrzesień18 - 6
- 2013, Sierpień15 - 10
- 2013, Lipiec11 - 4
- 2013, Czerwiec23 - 9
- 2013, Maj25 - 2
- 2013, Kwiecień6 - 5
- 2013, Marzec2 - 11
- 2013, Luty5 - 0
- 2013, Styczeń3 - 0
- 2012, Grudzień1 - 3
- 2012, Listopad4 - 0
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień10 - 3
- 2012, Sierpień3 - 0
- 2012, Lipiec6 - 3
- 2012, Czerwiec2 - 0
- 2012, Maj9 - 10
- 2012, Kwiecień11 - 4
- 2012, Marzec3 - 0
- 2012, Luty3 - 0
- 2012, Styczeń3 - 2
- 2011, Listopad3 - 0
- 2011, Październik13 - 0
- 2011, Wrzesień16 - 0
- 2011, Sierpień23 - 0
- 2011, Lipiec16 - 0
- 2011, Czerwiec13 - 0
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień13 - 0
- 2011, Marzec8 - 0
- 2010, Listopad3 - 0
- 2010, Październik1 - 0
- 2010, Wrzesień9 - 0
- 2010, Sierpień8 - 0
- 2010, Lipiec7 - 0
- 2010, Czerwiec7 - 0
- 2010, Maj6 - 0
- 2010, Kwiecień4 - 0
- 2010, Marzec3 - 0
- 2009, Październik3 - 0
- 2009, Wrzesień6 - 0
- 2009, Sierpień11 - 0
- 2009, Lipiec4 - 0
- 2009, Czerwiec5 - 0
- 2009, Maj8 - 0
- 2009, Kwiecień2 - 0
- 2008, Wrzesień1 - 0
- 2008, Sierpień6 - 0
- 2008, Lipiec1 - 0
- 2008, Czerwiec8 - 0
- 2008, Maj6 - 0
- 2008, Kwiecień2 - 0
- 2008, Marzec1 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2007, Wrzesień1 - 0
- 2007, Sierpień11 - 0
- 2007, Lipiec4 - 0
- 2007, Czerwiec6 - 0
- 2007, Maj1 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
- DST 105.40km
- Czas 03:17
- VAVG 32.10km/h
- VMAX 53.58km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 2904kcal
- Podjazdy 611m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Prawdziwy Dzień Dziecka!
Poniedziałek, 1 czerwca 2015 · dodano: 01.06.2015 | Komentarze 0
Najwyższa pora by wrócić na rower! Na ciele zostały tylko
delikatne ślady po upadku, szew z kolana ściągnięty w piątek, więc dziś
nadarzyła się świetna okazja, by rowerowo uczcić Dzień Dziecka! Zwłaszcza, że
wczoraj dobiegła końca kolejna edycja Giro d’Italia, więc głód jazdy był
ogromny. W tym miejscu przytoczę mały paradoks. Przez pierwszy tydzień trwania
wyścigu narzekałem, że praktycznie zupełnie nie mam czasu lub możliwości
śledzenia walki o różową koszulkę. Wystarczyło tylko pójść na rower, źle wejść
w jeden z najbardziej znanych mi zakrętów i w ten sposób rozkoszować się
najważniejszym tygodniem włoskiego ścigania. Szkoda tylko, że z nogami wyciągniętymi
przed siebie.
Można już napisać, że na tego typu wyjazd tradycyjnie wybrałem się ze Strzałą. Miejsce spotkania również standardowe, ponieważ spotykamy się pod Famurem. Krótkie rozmowy, regulacja hamulca, wysokości siodełka i bierzemy się do roboty. Za cel wybraliśmy sobie Żory kręcąc pętlę. W pierwszą stronę drogą 81 oraz 44 śmigając przez Mikołów, Przyszowice, Gierałtowice, Ornontowice i Orzesze, a wracamy cały czas drogą 81.
Od samego początku zostajemy zmuszeni do walki z wiatrem. Nie decydujemy się na częstsze zmiany, więc szarpiemy po 5 km, by przez dłuższą chwilę chować się za plecami kolegi. Współpraca układa się fajnie i w Żorach meldujemy się ze średnią wynoszącą 31 km/h (60 km). Celem postoju okazał się przydrożny Mc donald’s. Pewnie część z Was, świętując swoje święto została zabierana przez rodziców do „fabryki hamburgerów”. Nie mogliśmy przegapić takiej okazji, ale ze względów praktycznych odpuszczamy zestaw Happy Meal, a prosimy o 2forU. Potem jeszcze szybkie lody i zabieramy się w drogę powrotną, która zgodnie z przypuszczeniami była z wiatrem. Ostatecznie nasza przeciętna zamknęła się na 32.1 km/h. Wątpię, że kiedykolwiek udało się wykręcić taką średnią na dystansie ponad 100 kilometrowym. Prawdziwy Dzień Dziecka! :)
Można już napisać, że na tego typu wyjazd tradycyjnie wybrałem się ze Strzałą. Miejsce spotkania również standardowe, ponieważ spotykamy się pod Famurem. Krótkie rozmowy, regulacja hamulca, wysokości siodełka i bierzemy się do roboty. Za cel wybraliśmy sobie Żory kręcąc pętlę. W pierwszą stronę drogą 81 oraz 44 śmigając przez Mikołów, Przyszowice, Gierałtowice, Ornontowice i Orzesze, a wracamy cały czas drogą 81.
Od samego początku zostajemy zmuszeni do walki z wiatrem. Nie decydujemy się na częstsze zmiany, więc szarpiemy po 5 km, by przez dłuższą chwilę chować się za plecami kolegi. Współpraca układa się fajnie i w Żorach meldujemy się ze średnią wynoszącą 31 km/h (60 km). Celem postoju okazał się przydrożny Mc donald’s. Pewnie część z Was, świętując swoje święto została zabierana przez rodziców do „fabryki hamburgerów”. Nie mogliśmy przegapić takiej okazji, ale ze względów praktycznych odpuszczamy zestaw Happy Meal, a prosimy o 2forU. Potem jeszcze szybkie lody i zabieramy się w drogę powrotną, która zgodnie z przypuszczeniami była z wiatrem. Ostatecznie nasza przeciętna zamknęła się na 32.1 km/h. Wątpię, że kiedykolwiek udało się wykręcić taką średnią na dystansie ponad 100 kilometrowym. Prawdziwy Dzień Dziecka! :)
Kategoria 2.Trening, 8. >100 km
- DST 32.90km
- Czas 01:16
- VAVG 25.97km/h
- VMAX 43.84km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 229m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót na rower
Sobota, 30 maja 2015 · dodano: 31.05.2015 | Komentarze 0
Dokładnie tydzień trwała moja rozłąka z rowerem. W piątek szew z kolana został ściągnięty, tego samego dnia zamontowany nowy napęd, więc zdecydowałem się w sobotę przetestować sprzęt oraz złapać w końcu jakieś kilometry. Czasu niestety nie miałem zbyt dużo- bo nie więcej niż półtora godziny, więc postanowiłem wybrać się na rundy po Parku Śląskim. Miejsce w sumie dobre, ponieważ gdzie lepiej się przełamać, jak nie w miejscu wypadku! Wykręciłem cztery rundy dość spokojnym tempem. Typowo sobotni dzień w parku, więc czasem jazda przypominała bardziej slalom między ludźmi niż normalny trening. Nie narzekam jednak ani trochę, wręcz przeciwnie. Cieszę się, że w końcu mogłem wrócić na sprzęt i spokojnym klimacie cieszyć się z jazdy. W poniedziałek planuję zrobić coś większego. Kategoria 2.Trening
- DST 25.40km
- Czas 01:11
- VAVG 21.46km/h
- VMAX 39.70km/h
- Temperatura 13.0°C
- Kalorie 592kcal
- Podjazdy 302m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Upadek, szpital, konieczna przerwa
Czwartek, 21 maja 2015 · dodano: 21.05.2015 | Komentarze 2
Takiego dnia to nigdy bym się nie spodziewał...
Zacznę od tego, że tuż po przebudzeniu wybrałem się na uczelnię, by odebrać decyzję dotyczącą przyznania mi IOSa (Indywidualna Organizacja Studiów). Wszystkie znaki na niebie wskazywały, że będzie to czysta formalność, jednak zakończyło się zgoła odmiennie i wyszedłem bardzo rozczarowany. Pierwsza myśl jaka przyszła do głowy to "lekarstwo" w postaci roweru. Kto jeździ ten wie, że kręcenie pozwala zapomnieć o wszelakich kłopotach czy problemach. Tym razem jednak trening dolał oliwy do ognia...
Pogoda może nie zachęcała do większej aktywności, ale też nie była na tyle zła, aby zrezygnować z nawet krótkiego treningu po okolicy. Od kilku godzin nie padało, asfalt wydawał się suchy, a temperatura wynosiła 13 stopni. Siła i kierunek wiatru mnie nie interesowały, ponieważ planowałem zjechać kilka 7 km rund po Parku Śląskim. Szybko się zebrałem, jeszcze szybciej wypiłem kawę i fru na rower!
Stan nawierzchni nie był rewelacyjny, bo jak wiadomo w parku wszystko zupełnie inaczej schnie. Było mokro, brudno, ale na tyle stabilnie, że nie trzeba było często łapać za hamulce. Na trzecim okrążeniu w okolicy Stadionu Śląskiego, rower na zakręcie zachował się strasznie nienaturalnie i ujechało jedno z kół. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia które, ponieważ wszystko działo się zbyt szybko i zupełnie niespodziewanie. Złożyłem się w zakręt przy 32 km/h i podejrzewam, że koło "uciekło" na zalegającym piasku. Dość mocno przywaliłem o asfalt i przeciągnęło mnie po nim może z 6 metrów. Po kilku dłuższych chwilach, przy pomocy uprzejmego starszego rowerzysty podnoszę się z ziemi i sprawdzam swój stan zdrowotny oraz sprzętowy.
Na pierwszy rzut oka widać krew na kolanie, którą dostrzec można było poprzez rozszarpane nogawki. Niestety dość mocno czułem biodro, udo oraz nadgarstek prawej ręki. Po chwilach odpoczynku w oczy rzuciła się kierownica, której stan nie przypominał naturalnego. Chwyt zupełnie się wygiął w kierunku środka roweru i w następnych dniach trzeba będzie pobawić się w "klepanie".
Postanowiłem jednak wsiąść na rower i spacerowym tempem kierować się do domu.
Po domowym opatrzeniu ran, zdecydowałem się jechać do szpitala opatrzyć i prześwietlić wszystko jak należy. W tym miejscu wielkie dzięki dla Bolona za organizację transportu, wsparcie i bycie moją prawą ręką. Pojechaliśmy na SOR do Bogucic i nic nie wskazywało na dłuższą wizytę na izbie przyjęć. Nic bardziej mylnego. Na start można było usłyszeć, że osoba przed chwilą opatrywana czekała aż 5 godzin na tą czynność! Następna miała podobną sytuację. Postanowiliśmy wziąć w ręce telefony i szukać innych placówek w okolicy. Po kilku próbach udało się znaleźć oddział w Siemianowicach, w którym... nie było żądnego pacjenta. Podziękowaliśmy za wizytę i ruszyliśmy do Siemianowic.
Tam wszystko szybko, gładko i przyjemnie. Od razu trafiłem na sale opatrunkową i wyszedłem z niej o jeden szef cięższy. Rana na lewym kolanie była na tyle nieciekawa, że trzeba było ją zszyć. Rentgen kolana jak i nadgarstka nie wykazał żadnych problemów, więc mogę mówić o sporym szczęściu. Jutro czeka mnie wizyta u ortopedy i zobaczymy co dalej. Na pewno odpocznę przez jakiś czas od kręcenia.
Zacznę od tego, że tuż po przebudzeniu wybrałem się na uczelnię, by odebrać decyzję dotyczącą przyznania mi IOSa (Indywidualna Organizacja Studiów). Wszystkie znaki na niebie wskazywały, że będzie to czysta formalność, jednak zakończyło się zgoła odmiennie i wyszedłem bardzo rozczarowany. Pierwsza myśl jaka przyszła do głowy to "lekarstwo" w postaci roweru. Kto jeździ ten wie, że kręcenie pozwala zapomnieć o wszelakich kłopotach czy problemach. Tym razem jednak trening dolał oliwy do ognia...
Pogoda może nie zachęcała do większej aktywności, ale też nie była na tyle zła, aby zrezygnować z nawet krótkiego treningu po okolicy. Od kilku godzin nie padało, asfalt wydawał się suchy, a temperatura wynosiła 13 stopni. Siła i kierunek wiatru mnie nie interesowały, ponieważ planowałem zjechać kilka 7 km rund po Parku Śląskim. Szybko się zebrałem, jeszcze szybciej wypiłem kawę i fru na rower!
Stan nawierzchni nie był rewelacyjny, bo jak wiadomo w parku wszystko zupełnie inaczej schnie. Było mokro, brudno, ale na tyle stabilnie, że nie trzeba było często łapać za hamulce. Na trzecim okrążeniu w okolicy Stadionu Śląskiego, rower na zakręcie zachował się strasznie nienaturalnie i ujechało jedno z kół. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia które, ponieważ wszystko działo się zbyt szybko i zupełnie niespodziewanie. Złożyłem się w zakręt przy 32 km/h i podejrzewam, że koło "uciekło" na zalegającym piasku. Dość mocno przywaliłem o asfalt i przeciągnęło mnie po nim może z 6 metrów. Po kilku dłuższych chwilach, przy pomocy uprzejmego starszego rowerzysty podnoszę się z ziemi i sprawdzam swój stan zdrowotny oraz sprzętowy.
Na pierwszy rzut oka widać krew na kolanie, którą dostrzec można było poprzez rozszarpane nogawki. Niestety dość mocno czułem biodro, udo oraz nadgarstek prawej ręki. Po chwilach odpoczynku w oczy rzuciła się kierownica, której stan nie przypominał naturalnego. Chwyt zupełnie się wygiął w kierunku środka roweru i w następnych dniach trzeba będzie pobawić się w "klepanie".
Postanowiłem jednak wsiąść na rower i spacerowym tempem kierować się do domu.
Po domowym opatrzeniu ran, zdecydowałem się jechać do szpitala opatrzyć i prześwietlić wszystko jak należy. W tym miejscu wielkie dzięki dla Bolona za organizację transportu, wsparcie i bycie moją prawą ręką. Pojechaliśmy na SOR do Bogucic i nic nie wskazywało na dłuższą wizytę na izbie przyjęć. Nic bardziej mylnego. Na start można było usłyszeć, że osoba przed chwilą opatrywana czekała aż 5 godzin na tą czynność! Następna miała podobną sytuację. Postanowiliśmy wziąć w ręce telefony i szukać innych placówek w okolicy. Po kilku próbach udało się znaleźć oddział w Siemianowicach, w którym... nie było żądnego pacjenta. Podziękowaliśmy za wizytę i ruszyliśmy do Siemianowic.
Tam wszystko szybko, gładko i przyjemnie. Od razu trafiłem na sale opatrunkową i wyszedłem z niej o jeden szef cięższy. Rana na lewym kolanie była na tyle nieciekawa, że trzeba było ją zszyć. Rentgen kolana jak i nadgarstka nie wykazał żadnych problemów, więc mogę mówić o sporym szczęściu. Jutro czeka mnie wizyta u ortopedy i zobaczymy co dalej. Na pewno odpocznę przez jakiś czas od kręcenia.
Kategoria 2.Trening
- DST 100.60km
- Czas 04:02
- VAVG 24.94km/h
- VMAX 51.83km/h
- Temperatura 17.0°C
- Kalorie 2427kcal
- Podjazdy 703m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Kraków - Katowice, czyli utrata dętki i karty płatniczej...
Środa, 13 maja 2015 · dodano: 13.05.2015 | Komentarze 1
Ajajaj… I od czego tu zacząć. Może od tego, że dzisiejsza trasa była niestandardowa. Po sobotnim wydarzeniu „z rynku do rynku”, z powodu powrotu do pracy zostawiłem rower w Krakowie. Dziś nadarzyła się okazja, by odebrać sprzęt i wrócić nim do Katowic. Wszystko jednak wydawało się dużo łatwiejsze niż okazało się to w rzeczywistości. To nie był najlepszy dzień do jazdy.
Nie zdążyłem nawet wejść na siodełko, a okazało się, że już czeka mnie wizyta w serwisie rowerowym. Tradycyjnie zawiodła mnie dętka w przednim kole. Podjąłem się próby jej reanimacji, ale niestety nie zakończyła się ona powodzeniem. Pod domem był sklep rowerowy, więc liczyłem na odrobinę szczęścia, żeby mimo przeciwwskazań rozpocząć dzień od jazdy na rowerze, ale wszystko zakończyło się fiaskiem. Sklep otwierany dopiero o 11:00 (była 8:30), więc razem z Anią zdecydowaliśmy się na luksusową półgodzinną przejażdżkę tramwajem w kierunku centrum. Na szczęście obyło się bez większych kłopotów.
Odprowadziłem dziewczynę na uczelnię i wybrałem się „w poszukiwaniu szczęścia” do Bikershopu na czarnowiejskiej. Wszystko odbywa się standardowo do momentu płatności. Nagle kasjer informuje mnie, że wyskoczyła komenda by zatrzymał moją kartę. Oboje się zdziwiliśmy i spróbowaliśmy ponowić transakcję tradycyjnie na PIN. Komenda ponownie wyskoczyła, co delikatnie mnie zaniepokoiło. Miałem na szczęście trochę drobnych, więc kupiłem gumę, zostawiłem rower na serwisie i udałem się po pieniądze do bankomatu. Nigdy bym nie przepuszczał, że i tam pojawi się problem. Maszyna to nie kasjer – karta już nie została odzyskana i została na dobre w maszynie, która informowała bym skontaktował się w tej sprawie z odziałem banku.. W jednej chwili zostałem zupełnie bez pieniędzy, z rowerem na serwisie i problemem z telefonicznym rozwiązaniem mojej sprawy. Po dość długiej weryfikacji okazało się, że ktoś mógł próbować zeskanować moją kartę i dla bezpieczeństwa bank ją zablokował. Ale historia…
Żyłem nadzieją, że przynajmniej jazda powinna iść dziś „z górki”. Z górki to może czasem była, ale niestety pod mocny i przedni wiatr. Nie pamiętam bym tak się męczył na tej trasie, a w dodatku jechałem z pełno sakwą, ponieważ byłem w Krakowie od wtorku. Były fragmenty, że ciężko było na zjazdach dokręcać, a na prostej utrzymać rower w prostej pozycji. Rzucało mną jak chciało:) Jeśli chodzi o trasę to zdecydowałem się na najprostszy wariant – 780, 934 i na koniec przez Imielin 79. Dopiero po 80 km w Mysłowicach, poprzez zabudowania w mieście, jechało się trochę łatwiej. Ogólnie to bardzo ciężki wyjazd. Poniżej zrzut z endomondo, ale niestety niekompletny, ponieważ zbyt późno włączyłem aplikację.
Nie zdążyłem nawet wejść na siodełko, a okazało się, że już czeka mnie wizyta w serwisie rowerowym. Tradycyjnie zawiodła mnie dętka w przednim kole. Podjąłem się próby jej reanimacji, ale niestety nie zakończyła się ona powodzeniem. Pod domem był sklep rowerowy, więc liczyłem na odrobinę szczęścia, żeby mimo przeciwwskazań rozpocząć dzień od jazdy na rowerze, ale wszystko zakończyło się fiaskiem. Sklep otwierany dopiero o 11:00 (była 8:30), więc razem z Anią zdecydowaliśmy się na luksusową półgodzinną przejażdżkę tramwajem w kierunku centrum. Na szczęście obyło się bez większych kłopotów.
Odprowadziłem dziewczynę na uczelnię i wybrałem się „w poszukiwaniu szczęścia” do Bikershopu na czarnowiejskiej. Wszystko odbywa się standardowo do momentu płatności. Nagle kasjer informuje mnie, że wyskoczyła komenda by zatrzymał moją kartę. Oboje się zdziwiliśmy i spróbowaliśmy ponowić transakcję tradycyjnie na PIN. Komenda ponownie wyskoczyła, co delikatnie mnie zaniepokoiło. Miałem na szczęście trochę drobnych, więc kupiłem gumę, zostawiłem rower na serwisie i udałem się po pieniądze do bankomatu. Nigdy bym nie przepuszczał, że i tam pojawi się problem. Maszyna to nie kasjer – karta już nie została odzyskana i została na dobre w maszynie, która informowała bym skontaktował się w tej sprawie z odziałem banku.. W jednej chwili zostałem zupełnie bez pieniędzy, z rowerem na serwisie i problemem z telefonicznym rozwiązaniem mojej sprawy. Po dość długiej weryfikacji okazało się, że ktoś mógł próbować zeskanować moją kartę i dla bezpieczeństwa bank ją zablokował. Ale historia…
Żyłem nadzieją, że przynajmniej jazda powinna iść dziś „z górki”. Z górki to może czasem była, ale niestety pod mocny i przedni wiatr. Nie pamiętam bym tak się męczył na tej trasie, a w dodatku jechałem z pełno sakwą, ponieważ byłem w Krakowie od wtorku. Były fragmenty, że ciężko było na zjazdach dokręcać, a na prostej utrzymać rower w prostej pozycji. Rzucało mną jak chciało:) Jeśli chodzi o trasę to zdecydowałem się na najprostszy wariant – 780, 934 i na koniec przez Imielin 79. Dopiero po 80 km w Mysłowicach, poprzez zabudowania w mieście, jechało się trochę łatwiej. Ogólnie to bardzo ciężki wyjazd. Poniżej zrzut z endomondo, ale niestety niekompletny, ponieważ zbyt późno włączyłem aplikację.
Kategoria 1.Trasa, 8. >100 km
- DST 113.20km
- Czas 05:05
- VAVG 22.27km/h
- VMAX 52.46km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 791m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
"Z rynku do rynku" z AZS AWF
Sobota, 9 maja 2015 · dodano: 11.05.2015 | Komentarze 2
W sobotę razem z grupa AZS AWF Katowice MTB Team
postanowiłem sobie nieoficjalnie przedłużyć AWFALIA i w studenckim gronie wziąć
udział w wydarzeniu „z rynku do rynku”. Celem eskapady był krakowski rynek
kręcąc przy okazji po terenach Jury.
Start zaplanowaliśmy spod uczelnianych szlabanów o 9:00, ale jak się okazało wystarczyło tylko przejechać 20 metrów, by pierwszy szczęściarz musiał wyciągać przyrządy do wymiany dętki. Wyjazd się trochę opóźnił i w okolicach 9:40 wyruszyliśmy na teren katowickiego rynku, gdzie rozpoczęliśmy swoją trasę.
Większość z Was wie jakim jestem „dętkowym szczęściarzem”, więc wszystkich uspokajam – tak, zanim noga zaczęła się dobrze kręcić to i ja miałem swoje przygody. Jeszcze w Sosnowcu (na 17 km) poczułem jak jadę na feldze w przednim kole. Odcinek drogi był remontowany, więc zapewne nierówności i wszelakie wysypy spowodowały te problemy. Zjechaliśmy na bok i zabraliśmy się za usunięcie usterki. Nie było to niestety proste, ponieważ jechałem na 23C i bardzo ciężko było założyć oponę na obręcz. W tym miejscu dzięki dla Łukasza i Jarka za odwalenie za mnie najgorszej roboty! Niestety przy zakładaniu stracona została kolejna dętka i ostatnią deską ratunku było klejenie. Udało się jednak, więc mogliśmy się skoncentrować już na zdobywaniu kilometrów po malowniczej Jurze!
Jechało się bardzo przyjemnie i mimo, że nikogo z ekipy nie znałem to złapałem wspólny język rozmawiając o kolarstwie czy rowerowych i nie tylko przygodach. Na krakowskim rynku zameldowaliśmy się jednak z opóźnieniem, więc po wspólnym zdjęciu każdy udał się w swoją stronę, Niektórzy na pociąg, inni na obiad, a ja ruszyłem do Ani, by w spokoju się porozciągać i polecieć na koncert!
Start zaplanowaliśmy spod uczelnianych szlabanów o 9:00, ale jak się okazało wystarczyło tylko przejechać 20 metrów, by pierwszy szczęściarz musiał wyciągać przyrządy do wymiany dętki. Wyjazd się trochę opóźnił i w okolicach 9:40 wyruszyliśmy na teren katowickiego rynku, gdzie rozpoczęliśmy swoją trasę.
Większość z Was wie jakim jestem „dętkowym szczęściarzem”, więc wszystkich uspokajam – tak, zanim noga zaczęła się dobrze kręcić to i ja miałem swoje przygody. Jeszcze w Sosnowcu (na 17 km) poczułem jak jadę na feldze w przednim kole. Odcinek drogi był remontowany, więc zapewne nierówności i wszelakie wysypy spowodowały te problemy. Zjechaliśmy na bok i zabraliśmy się za usunięcie usterki. Nie było to niestety proste, ponieważ jechałem na 23C i bardzo ciężko było założyć oponę na obręcz. W tym miejscu dzięki dla Łukasza i Jarka za odwalenie za mnie najgorszej roboty! Niestety przy zakładaniu stracona została kolejna dętka i ostatnią deską ratunku było klejenie. Udało się jednak, więc mogliśmy się skoncentrować już na zdobywaniu kilometrów po malowniczej Jurze!
Jechało się bardzo przyjemnie i mimo, że nikogo z ekipy nie znałem to złapałem wspólny język rozmawiając o kolarstwie czy rowerowych i nie tylko przygodach. Na krakowskim rynku zameldowaliśmy się jednak z opóźnieniem, więc po wspólnym zdjęciu każdy udał się w swoją stronę, Niektórzy na pociąg, inni na obiad, a ja ruszyłem do Ani, by w spokoju się porozciągać i polecieć na koncert!
Kategoria 1.Trasa, 8. >100 km
- DST 43.20km
- Czas 01:33
- VAVG 27.87km/h
- VMAX 49.78km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 260m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Popołudniowa jazda
Poniedziałek, 4 maja 2015 · dodano: 04.05.2015 | Komentarze 0
Znalazłem dziś półtora godziny na popołudniową jazdę, więc wybrałem się do Łazisk. W pierwszą stronę walka z wiatrem, ale powrót już przyjemniejszy. Ogólnie trening bez żadnej historii :) Kategoria 2.Trening
- DST 105.70km
- Czas 03:49
- VAVG 27.69km/h
- VMAX 52.83km/h
- Temperatura 12.0°C
- Kalorie 2720kcal
- Podjazdy 625m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Do polskiej stolicy wypraw rowerowych
Środa, 29 kwietnia 2015 · dodano: 29.04.2015 | Komentarze 0
Jakoś tak wychodzi, że kwiecień należy do moich lepszych- a
w ostatnim czasie do najlepszych miesięcy do jazdy. W ostatnich dniach miałem trochę
szaleństwa, więc dziś zdecydowałem się na ostatni mocny trening w tym miesiącu.
Za cel postawiłem sobie Kokotek, czyli „polską stolicę wypraw rowerowych”. To
właśnie tam swoją siedzibę ma NINIWA Team i z tego miejsca rozkręcają się ich
wszystkie wyprawy. Dlaczego tam? W najbliższych dniach będzie organizowany tam
zjazd, a kilku znajomych odpowiedzialnych jest za jego organizacje. Celem były
godzinne odwiedziny i powrót do Katowic. Zapraszam na krótką relację! :)
Pogoda nie zachęcała do mocnej trasy. Na termometrze 9 stopni, mocny i porwisty wiatr oraz niebo z którego lada moment mógł spać deszcz. Przed wyjazdem napisałem jeszcze do Strzały czy przypadkiem w Kokotku nie pada i zdecydowałem się na trening w tym kierunku. Start 11:30.
Pierwsze 25 km to był istny kataklizm. Wiatr nie tyle, że mocny to jeszcze prosto w twarz. Straciłem multum energii na walkę z nim oraz spadały morale i nadzieje na dobrą i przyjemną trasę. Postanowiłem jednak jechać dalej w wybranym wcześniej kierunku. Wiatr niestety nie osłabł, ani nie zmienił kierunku, ale jego odczucie było łagodniejsze poprzez bardziej przysłonięty teren. W Kokotku zameldowałem się po 1:53 h jazdy. Spędziłem tam troszkę ponad godzinę, ale dzięki temu udało się porozmawiać, zjeść obiad, a nawet pomóc w stawianiu sceny.
Droga powrotna to już na szczęście z wiatrem! Jechało się bardzo przyjemnie i zdecydowanie szybciej. Średnia, która po pierwszej części wynosiła 25 km/h ostatecznie podskoczyła do 28 km/h. Czułem się na tyle dobrze, że postanowiłem jeszcze pojechać na Ligotę i przez AWF wrócić do domu.
Ostatecznie udało się pokonać 105 km i był to 118 dystans, w którym przekroczona została bariera stu kilometrów. Poniżej zrzut trasy GPS oraz fotka… w trawie:) Miłego wieczoru!
Pogoda nie zachęcała do mocnej trasy. Na termometrze 9 stopni, mocny i porwisty wiatr oraz niebo z którego lada moment mógł spać deszcz. Przed wyjazdem napisałem jeszcze do Strzały czy przypadkiem w Kokotku nie pada i zdecydowałem się na trening w tym kierunku. Start 11:30.
Pierwsze 25 km to był istny kataklizm. Wiatr nie tyle, że mocny to jeszcze prosto w twarz. Straciłem multum energii na walkę z nim oraz spadały morale i nadzieje na dobrą i przyjemną trasę. Postanowiłem jednak jechać dalej w wybranym wcześniej kierunku. Wiatr niestety nie osłabł, ani nie zmienił kierunku, ale jego odczucie było łagodniejsze poprzez bardziej przysłonięty teren. W Kokotku zameldowałem się po 1:53 h jazdy. Spędziłem tam troszkę ponad godzinę, ale dzięki temu udało się porozmawiać, zjeść obiad, a nawet pomóc w stawianiu sceny.
Droga powrotna to już na szczęście z wiatrem! Jechało się bardzo przyjemnie i zdecydowanie szybciej. Średnia, która po pierwszej części wynosiła 25 km/h ostatecznie podskoczyła do 28 km/h. Czułem się na tyle dobrze, że postanowiłem jeszcze pojechać na Ligotę i przez AWF wrócić do domu.
Ostatecznie udało się pokonać 105 km i był to 118 dystans, w którym przekroczona została bariera stu kilometrów. Poniżej zrzut trasy GPS oraz fotka… w trawie:) Miłego wieczoru!
Kategoria 2.Trening, 8. >100 km
- DST 70.40km
- Czas 02:28
- VAVG 28.54km/h
- VMAX 55.45km/h
- Temperatura 16.0°C
- Kalorie 1788kcal
- Podjazdy 461m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Kręcenie po okolicy
Czwartek, 23 kwietnia 2015 · dodano: 23.04.2015 | Komentarze 0
Dziś trening bez żadnego większego założenia. Byłem po nocce, więc nie miałem zbyt ambitnych planów. Udało się jednak wykręcić fajny dystans, ponieważ na obiadowej wizycie w Maku postanowiłem po trasie na Łaziska wskoczyć jeszcze na rundy po Parku Śląskim.W pierwszą stronę (droga 81 na Mikołów) dość mocno przeszkadzał wiatr. Jechałem jednak pozytywnie nastawiony licząc, że kierunek wiatru nie odmieni się podczas mojej drogi powrotnej. Tak też było i mogłem cieszyć się przyjemnością jazdy. W Parku Śląskim ludzi już dużo i ciężko o jakąś dobrą jazdę. Jednak na dwójkę gości nie mogę narzekać! Wręcz przeciwnie! Bardzo cieszę się, że mogliśmy się spotkać, a jeszcze bardziej, że ze swoimi maszynami. Mowa o Gosi i Bolońskim, z którymi chwilę pogadałem oraz wybrałem się na wspólną rundę.
W najbliższych dniach, mimo tak pięknie zapowiadającej się pogody, nie planuje jazdy.
Kategoria 2.Trening
- DST 33.10km
- Czas 01:12
- VAVG 27.58km/h
- VMAX 39.34km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 238m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Relaks przed pracą
Wtorek, 21 kwietnia 2015 · dodano: 21.04.2015 | Komentarze 0
Wiele razy jak zdycham po 12 godzinnej pracy, a wcześniej byłem na rowerze słyszę "no i po co idziesz na rower przed pracą?". No ale jak tu nie iść skoro Kwiato wygrywa w niedzielę Amstel Gold Race, jutro jest Walońska Strzała, a za oknem full lampa... Mimo braku czasu znalazła się chwila, by wykonać trening na rundach po Parku Śląskim!
Wcześniej bardzo na niego narzekałem (w tym sezonie). W marcu na zakrętach pełno piachu, a w weekendy ścieżka rowerowa zamienia się w slalom gigant między tysiącami ludzi przelatującymi ze wszystkich stron świata. No dobrze, ale nie jest marzec, a wtorek nie należy do dnia, gdzie park jest oblegany przez tysiące ludzi. Dziś było po prostu super. Na trasie dużo miejsca, a okolica stała się już zielona, a na drzewach możemy dostrzec różne odcienie panującej wiosny. Szkoda jedynie mocnego wiatru, ale na rundach nie był przecież tak odczuwalny jak byłby w otwartym terenie. Szkoda też, że brakło czasu na więcej rowerowej zabawy. Skończyło się na czterech rundach.
Wcześniej bardzo na niego narzekałem (w tym sezonie). W marcu na zakrętach pełno piachu, a w weekendy ścieżka rowerowa zamienia się w slalom gigant między tysiącami ludzi przelatującymi ze wszystkich stron świata. No dobrze, ale nie jest marzec, a wtorek nie należy do dnia, gdzie park jest oblegany przez tysiące ludzi. Dziś było po prostu super. Na trasie dużo miejsca, a okolica stała się już zielona, a na drzewach możemy dostrzec różne odcienie panującej wiosny. Szkoda jedynie mocnego wiatru, ale na rundach nie był przecież tak odczuwalny jak byłby w otwartym terenie. Szkoda też, że brakło czasu na więcej rowerowej zabawy. Skończyło się na czterech rundach.
Kategoria 2.Trening
- DST 82.80km
- Czas 03:02
- VAVG 27.30km/h
- VMAX 52.19km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 596m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Wietrzna środa
Środa, 15 kwietnia 2015 · dodano: 15.04.2015 | Komentarze 0
Dzień wolny od pracy, słoneczna pogoda, rower bez bagaży czy nawet zamontowanego bagażnika - te aspekty musiały sprawić, że część dnia będzie spędzona na siodełku. Przez cały dzień wiatr hulał jak szalony, ale z różnych kierunków, więc zawsze mogło być gorzej. Razem ze Strzałą decydujemy się kręcić w kierunku Lublińca na odwiedziny Filipa, lecz w trasie dowiadujemy się, że będzie w Katowicach, więc zmieniamy swoje plany.Postanawiamy kręcić do Tarnowskich Gór, by po krótkiej wizycie w Maku, wrócić do Katowic i tam spotkać się z Filipem. W pierwszą stronę walczymy z przednim wiatrem wyciągając średnią 24 km/h, a w drugą już z pomocą wiatru 31 km/h. Jedzie się bardzo przyjemnie i dla ułatwienia jazdy wychodzimy sobie na 3 kilometrowe zmiany. Po spotkaniu z Filipem kręcimy jeszcze po południowej części Katowic.
Wracając napotkałem się na kolarza jadącego na IC i bardzo mnie zachęcił na dołączenie do cotygodniowych treningów. Jeśli tylko będzie możliwość to z wielką chęcią się wybiorę!
Kategoria 2.Trening