Info

avatar Witam! Z tej strony Michał Kandefer, urodzony katowiczanim oraz absolwent katowickiej AWF. Mam przejechane 52615.91 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 23.30 km/h.

Rekordowy dystans dzienny: 355 km.
Najwyższy osiągnięty szczyt:
- 2408m n.p.m (Port d'Envalira) Rekordowy tydzień:
- 1192 km (6 dni jazdy)
Rekordowy miesiąc:
- 4004 km (Maj 2013)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Państwa w jakich miałem przyjemność jeździć to:
Moje filmy:


Poprzednie lata:

2016 - 3200 km
2015 - 4510 km
2014 - 5010 km
2013 - 12200 km
2012 - 2340 km
2011 - 8629 km
2010 - 2186 km
2009 - 1294 km
2008 - 839 km
2007 - 1978 km
Dane naliczane są od 15.10.2013r

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy michalkandefer.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

8. >100 km

Dystans całkowity:21760.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:643:39
Średnia prędkość:22.00 km/h
Maksymalna prędkość:75.53 km/h
Suma podjazdów:92337 m
Maks. tętno maksymalne:208 (104 %)
Maks. tętno średnie:151 (75 %)
Suma kalorii:59164 kcal
Liczba aktywności:139
Średnio na aktywność:156.55 km i 7h 09m
Więcej statystyk
  • DST 111.80km
  • Czas 04:51
  • VAVG 23.05km/h
  • VMAX 60.65km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 868m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wisła - Salmopol - Katowice

Czwartek, 15 czerwca 2017 · dodano: 17.06.2017 | Komentarze 0

Dziś razem z Robertem i Michałem wybraliśmy się na trochę dłuższy dystans. Korzystając z wolnego dnia w Boże Ciało, decydujemy się na trasę Wisła - Katowice, po drodze zdobywając przełęcz Salmopolską. Do Wisły udajemy się pociągiem i już tam czekają mnie pierwsze przygody. Mając wolną chwilę postanowiłem dobić trochę powietrza do przedniego koła i akcja zakończyła się wyrwaniem wentyla. W ten oto sposób tracę pierwszą (o dziwo!) dętkę w sezonie :)

Śmiganie zaczynamy od najtrudniejszego aspektu dzisiejszego dnia. Przełęcz Salmopolska od Wisły to 7.6 km podjazdu przy średnim nachyleniu 5,5%, przewyższeniu w pionie 416 m, a maksymalne nachylenie na 1 km wynosiło 7,6 %. Podjazd każdy z nas pokonuje własnym tempem i zbieramy się na szczycie. Tam spędzamy trochę czasu, popijając przy tym bezalkoholowy browar. Chłopaki pierwszy raz gościli na szczycie, więc po zrobieniu pamiątkowych zdjęć zjeżdżamy na obiad do Szczyrku. Tam wszyscy jednogłośnie decydujemy się na placek po góralsku i ruszamy obciążeni o 400 g :)

Od momentu obiadu czeka nas jeszcze ponad 80 km zabawy. Niekoniecznie wszystko poszło po naszej myśli. W planach przelot na Bielsko, Pszczynę, Piasek, Kobiór, Wyry i przez Mikołów do Katowic. Zjeżdżając z "1" na Pszczynę coś poszło nie tak i w Piasku nie mogliśmy dostać się na Kobiór. Po dyskusjach z lokalną społecznością okazuje się, że czeka nas 7 kilometrowa zabawa przez las i jest to jedyna opcja dojechania na Kobiór. Dzięki temu mamy możliwość zasmakowania trudów niczym z Paris - Roubaix czy nawet Strade Bianche!  Wszyscy jesteśmy na szosach, ale nikt na szczęście gumy nie łapie. Potem już wszystko poszło zgodnie z planem :)

Łącznie wskakuje 111.8 km, przy łącznym przewyższeniu 868m. Mega się cieszę z Salmopolu bo jak ostatnio wspominałem miałem na niego smaka, a pojawił się dość niespodziewanie. Licznik przekroczył 43 000 kilometrów.
Oby więcej takich wyjazdów! :)

 
Kategoria 8. >100 km, 2.Trening


  • DST 100.70km
  • Czas 05:30
  • VAVG 18.31km/h
  • VMAX 34.60km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 570m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Rynku do Rynku 2017. Katowice - Kraków.

Sobota, 3 czerwca 2017 · dodano: 05.06.2017 | Komentarze 0

W sobotę odbyła się już siódma edycja rekreacyjnego rajdu "Z rynku do rynku" organizowany przez KS AZS AWF Katowice. Jest to przejazd rowerowy z Katowic do Krakowa, rozpoczynający się na katowickim Placu Kwiatowym, a  kończący na Placu Szczepańskim przy samym Rynku Głównym. Dystans imprezy wynosił niespełna 100 km i odbywał się przy rekordzie frekwencji. Na starcie zameldowało się ponad 250 rowerzystów, którzy pod pełną eskortą policji, służb medycznych oraz serwisowych ruszyli w trasę. Upału nie było, silnego wiatru też nie, więc pogoda idealnie sprzyjała na tego typu rajd. 

Po wspólnym zdjęciu, dokładnie o godzinie 09:00 ruszyliśmy w kierunku Krakowa. Co ważne nie był to typowy przejazd "z punktu A do punktu B", a trasa przebiegająca przez malownicze szlaki Jury Krakowsko- Częstochowskiej. Tempo jazdy typowo rekreacyjne, więc można było sobie pozwolić na wszelakie rozmowy. Średnia wyjazdu oscylowała przy 18 km/h, ale nie dało się nić więcej wykręcić. Przy tak sporej liczbie uczestników, przy każdym nawet najmniejszym podjeździe grupa się bardzo rozciągała. Naszym zadaniem było tak kontrolować tempo, aby wszystkich rowerzystów zbić do kupy. Trasa prowadziła przez Mysłowice, Jaworzno, Bukowno (gdzie odbyła się pierwsza przerwa po 35km), Olkusz, Siemieszno, Sułoszowa (druga przerwa po 63km), Ojców, Zielonka i od północy wjechaliśmy do Krakowa. Na Placu Szczepańskim zameldowaliśmy się w okolicach godziny 15:30. Wszyscy uczestnicy otrzymali pamiątkowe medale, a następnie spora ich część wróciła wspólnym pociągiem. Organizator imprezy "dogadał się" z Przewozami Regionalnymi, czego wynikiem był specjalny tabor ze ściągniętymi siedzeniami. Nikt nie miał prawa narzekać na brak miejsca dla swojego roweru i można było w dobrym klimacie wrócić do Katowic.

Impreza mega udana, a co ciekawe w przyszłym roku planowana jest zwiększona ilości uczestników. Warto dodać, że patronat nad imprezą wzięli między innym Marszałkowie Województwa Śląskiego i Małopolskiego oraz Prezydenci Miasta Katowice i Krakowa. 



Kategoria 1.Trasa, 8. >100 km


  • DST 108.40km
  • Czas 05:50
  • VAVG 18.58km/h
  • VMAX 45.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 2200kcal
  • Podjazdy 753m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Katowice - Ostrava NA KOLE

Sobota, 27 maja 2017 · dodano: 27.05.2017 | Komentarze 1

Dziś wraz z 99 innymi uczestnikami, wziąłem udział w mega fajnym wydarzeniu. Miasta partnerskie Katowice i Ostrava już po raz drugi z grupą kolarską AWF Katowice zorganizowały rekreacyjny przejazd rowerowy na trasie z Katowic do Ostrawy. Tegoroczny limit uczestników wyznaczony był na sto osób, a wśród nich urzędnicy UM Katowice, UM Ostrawy, członkowie AZS AWF Katowice oraz chętni, którym udało się zapisać na to wydarzenie. Nie było to łatwe, bo już po 90 minutach miejsca zostały wyczerpane. Trasa stanowiła lekko ponad 100 km, a jadąc świętowaliśmy 750 lecie miasta Ostravy oraz 21 lat jej partnerstwa z Katowicami.

Przejazd miał charakter typowo rekreacyjny, więc nasza średnia oscylowała przy 20 km/h. Cała trasa była pod eskortą policji, służb ratunkowych oraz serwisowych. Mój udział to jednak nie tylko zabawa, ale także pełnienie pewnych obowiązków. Razem z kilkoma innymi uczestnikami miałem za zadanie zabezpieczenie dróg wlotowych przed samochodami. Można to nazwać cyklicznym blokowaniem przejazdów, a po przejechaniu całej kolumny powrót na jej początek. Dzięki temu można było pokręcić coś szybciej i pobawić się w tego typu interwały. 

Impreza strasznie udana i.. pełna pozytywnych aspektów. Dla każdego uczestnika czekał obiad sponsorowany przez burmistrza miasta Ostrawy oraz darmowy przejazd autokarem wraz z rowerami do Katowic ufundowany przez UM Katowice. Czeskie piwo po takim dystansie też wspaniale smakowało :)

Mnie w końcu wpadła pierwsza setka w sezonie, a już numer 127 w życiu! Fajnie, że mimo nadmiaru obowiązków udało się zrobić taki dystans. Za tydzień organizujemy wydarzenie o podobnym typie- "Z Rynku do Rynku 2017. Katowice - Kraków". Auuuu! :)



Kategoria 8. >100 km


  • DST 100.40km
  • Czas 03:30
  • VAVG 28.69km/h
  • VMAX 54.13km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 2626kcal
  • Podjazdy 822m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łapanie kilometrów!

Poniedziałek, 8 sierpnia 2016 · dodano: 08.08.2016 | Komentarze 0

Oj dzieje się w ostatnich dniach! Czwartek śmiganie po górach MTB (Przegibek 1000 m npm i Wielka Racza 1269 m npm), sobota wieczór kawalerski, a przecież w ostatnich dniach ogromne kolarskie emocje na Igrzyskach Olimpijskich. Wszystkie te aspekty były sporą motywacją, by dziś zrobić coś więcej niż tylko wybrać się do 'parku". Pogoda za oknem idealna, więc nie pozostało nic innego jak zdobyć trochę kilometrów! Cel? Ciekawa runda po Śląsku.

Po sobotniej kawalerskiej zabawie miałem trochę godzin snu do nadrobienia, więc nie mogłem ruszyć z samego rana. Ba! Udało się to dopiero o 12:00 i gdybym mógł jeszcze chwilę pospać to.. z pewnością bym to uczynił :) Pierwsze kilometry miałem przyjemność kręcić z Rafałem, który wybierał się do zaprzyjaźnionego sklepu rowerowego w Piekarach, więc pod same Wojkowice jedziemy w razem. Tam jednak wspólna przygoda się kończy i od tego czasu jestem zdany sam na siebie. Dość szybko łapie mnie głód i miałem wrażenie, że gdybym nie zatrzymał się już w Wojkowicach na czekoladę to nici byłyby z większego śmigania. 

W głowie pojawił się pomysł, by przez Wojkowice, Bobrowniki i Rogoźnik uderzyć na Sączów (ciekawy podjazd przy kościele) i tam drogą 78 przez Świerklaniec dojechać do Tarnowskich Gór. Tam tradycyjnie postój w Makowej restauracji, w celu doładowania kalorii i 30 minutowego odpoczynku. Temperatura bardzo dała mi w kość, więc to było świetne posunięcie. Na tyle się zregenerowałem, że postanowiłem jeszcze przedłużyć trasę o Mikołów, a następnie drogą 81 skończyć na Koszutce.

Wpadło sto kilometrów i bardzo mnie to cieszy. Nie przekroczyłem setki od końca kwietnia, więc może ten miesiąc rowerowo nie wypadnie najgorzej :)


Kategoria 2.Trening, 8. >100 km


  • DST 144.50km
  • Czas 07:39
  • VAVG 18.89km/h
  • VMAX 53.25km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 1850m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa przygotowawcza - dzień 3

Czwartek, 31 marca 2016 · dodano: 05.04.2016 | Komentarze 0

Po wczorajszych górskich wspinaczkach na Ślężę, rundzie na pustym rowerze po Sobótce oraz wieczornym ognisku, przyszedł czas na wyprawową codzienność. We wcześniejszych dniach tegorocznej wyprawy przygotowawczej o rytynie wyprawowej nie wspominałem, więc poświęcę jej kilka chwil. Wszystko zaczyna się od budzika o godzinie piątej. Chyba, że któś nazywa się Michał Kandefer, to budzi się zdecydowanie wcześniej z powodu zamarzania swoich kończyn dolnych jak i górnych :) Na tą wyprawę jednak pożyczyłem ODPOWIEDNI śpiwór i na szczęście dane mi było pospać od godziny 05:00. Zawsze mamy godzinę na załatwienie wszystkich swoich potrzeb, zjedzenie śniadania oraz spakowania się tak, by o godzinie 06:00 rozpocząć pierwszy kilometr trasy. Dystans po którym robimy przerwę wynosi nie mniej niż 50 km (zdarza się jednak mniej ze względu na pagórkowaty profil trasy czy wszelakie awarie). Jedna z przerw jest obiadową i jest nieco dłuższa. Jako, że jedzie z nami kapłan, to każdego dnia odbywa się Msza Święta. Po godzinie 19:00 szukamy noclegu lub.. rozbijamy się w szczerym polu :)

Dziś czekało nas najtrudniejsze zadanie spośród wszystkich dni wyprawy. Mieliśmy do pokonania pagórkowaty teren, zahaczając między innymi o Przełęcz Woliborską (711 m npm), oraz spory podjazd na granicy polsko- czeskiej. Od samego rana dość mozolnie kręcimy i bardzo wolno idzie nam zdobywanie kilometrów. Niestety jeszcze na szczycie przełęczy oliwy do ognia dolewa deszcz i klimat zrobił się bardzo nieciekawy. W tym deszczu czekamy na pozostałych członków ekipy i szybko stygniemy oraz bardzo marzniemy. 

Po 144,5 km docieramy do Bodzanowa, gdzie po raz pierwszy na ten wyprawie rozbijamy namioty. Dojechaliśmy po godzinie 21:00 co niestety podkreśla nasze bardzo mozolne tempo. Jutrzejszy dzień to już powrót do Kokotka, lub wszelakich stron z jakich przybyliśmy ;)


Kategoria 1.Trasa, 8. >100 km


  • DST 138.20km
  • Czas 08:01
  • VAVG 17.24km/h
  • VMAX 35.29km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 561m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa przygotowawcza - dzień 1

Wtorek, 29 marca 2016 · dodano: 03.04.2016 | Komentarze 0

Czy jestem zainteresowany wakacyjna wyprawą NINIWA Team czy też nie, tradycją jest mój udział w wyprawie przygotowawczej. Wyprawa przygotowawcza jest sprawdzeniem formy, świetnym przedsezonowym treningiem czy dawką doświadczenia dla potencjalnych kandydatów na główną wakacyjną wyprawę. Stanowi też formę eliminacyjną dla kandydatów aplikujących o "bilet" na rundę po Europie. W tym roku ekipa jedzie do Gruzji przez Ukrainę i Rosję, a wraca zataczając pętlę przez Bałkany. Po drodze do zdobycia 16 państw. Wcześniejszy pomysł z Irakiem, ze względu na aspekt bezpieczeństwa okazał się fiaskiem. 

Tegoroczna przygotowawcza wypadła bardzo wcześnie. Wyszlo tak ze względu na świąteczny okres, który zawsze jest startem wyjazdu. Musieliśmy być przygotowani na rożnorodną i niekoniecznie przychylną pogodę. Do startu przystąpiło aż 86 chętnych.

Wyjazd ruszał tradycyjnie z Kokotka (k. Lublińca), lecz ja ze względu na pracę, dojeżdżam pociągiem do Strzelec Opolskich i od tej pory kręcę z ekipą. Ze względu bezpieczeństwa oraz aspektu prawnego jesteśmy podzieleni na pięć grup, jadąc w odstępach 100-200 metrów od siebie. Od samego początku walczymy z wiatrem i niestety przekłada się to na naszą średnią prędkość. Teren również do najprostszych nie należał i nawet 15 km pokonujemy odcinkiem leśnym. Na miejscu w Sulistrowicach meldujemy się po 21:00. Tam na szczęście mamy załatwiony nocleg pod dachem i po tym długim dystansie nie musimy rozkładać oraz spędzać nocy w namiotach.

Na drugi dzień wyprawy planowane jest wejście na Ślężę oraz przejazd po pętli, na której odbywają się Mistrzostwa Polski w kolarstwie szosowym oraz tradycyjnie rozpoczynający sezon kolarski na polskich szosach- Ślężański Mnich. To już na luzie i bez bagażu, ponieważ w Sulistrowicach zostajemy kolejny noc.

Strzelce Opolski - Sulistrowice 


Kategoria 1.Trasa, 8. >100 km


  • DST 202.70km
  • Czas 08:04
  • VAVG 25.13km/h
  • VMAX 47.65km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 1142m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Annaberg zaliczona!

Czwartek, 2 lipca 2015 · dodano: 02.07.2015 | Komentarze 2

Dzisiejszą relację zacznę czysto statystycznie! Ta będzie o wiele prostsza niż ta, z którą w większości walczyliśmy na studiach:) Wystarczy przyswoić i niekoniecznie zapamiętać kilka poniższych cyferek! :

666 dni- Tyle czasu minęło od ostatniego dystansu, który wynosił ponad 200 km! Zupełny przypadek, więc proszę mnie nie posądzać o cokolwiek co satanistyczne ;)
4 razy- Dzisiejszym celem było zdobycie Góry Świętej Anny i właśnie czwarty raz miałem przyjemność tam się wspinać
1 raz- o kurcze… Według statystyk jakie prowadzę wynika, że pierwszy raz samotnie wykręciłem +dwusetny dystans. Sporo w okolicy, ale nigdy nie udało się przekroczyć.

Czas najwyższy przejść do trasy! Zaczęło się bardzo mizernie, bo już w Chorzowie (a to ci los) musiałem napotkać mój największy rowerowy mankament. Remontowanego odcinka trasy w pobliżu estakady nie wytrzymała dętka w przednim kole. Misiek gapa oczywiście nie zabrał zapasowej ani łatek (więc po co była mi pompka?), więc musiałem odwiedzić serwis. Jest jeden plus tej sytuacji. Złapałem ją w najlepszym miejscu bo zaledwie kilometr od sklepu rowerowego. Następny chyba dopiero w Kędzierzynie za 74 km! Jak już miałem złapać to właśnie tam! Była 9:30, ale sklep przy ul. Rynek 13 otworzyli trochę wcześniej, więc nie musiałem tracić „pół dnia” na serwisowe atrakcje.

Jak już ruszyłem na sprawnym rowerze to.. zbyt bardzo dałem się ponieść kolarskiej ekscytacji i z treningowego przyzwyczajenia w Bytomiu skręciłem na Poznań, a nie poprawnie na Opole. Dobrze, że dość szybko się zorientowałem i nadłożyłem tylko 3-4 kilometry. Potem już sprawnie i bez większych problemów. Jedyny taki stanowiła pogoda, która dziś nie była najlepszą opcją na dłuższą trasę i… głupia tabliczka sygnalizująca skręt w prawo na Annaberg. Zaufałem jej i… wylądowałem na dwukilometrowej szutrowo-leśno-kamienistej drodze Parku Krajobrazowego Góra Świętej Anny. Cudem nie przebiłem dętki (z przodu mam 700x23c!) i z lekką frustracją zacząłem podjazd pod Annaberg.

Przebiegł on na szczęście ok, ale nie mogłem nacieszyć się zjazdem, ponieważ spędziłem go na rozmowie z pewnym kolarzem z kędzierzyńskiej Kłodnicy. Serdecznie pozdrawiam!

W końcówce trasy miałem już dość. Upał, który panował dość mocno mnie wykończył. Następna dłuższa trasa będzie miała miejsce już w innych warunkach pogodowych! Przynajmniej mam taką nadzieję!
Trasa w obie strony taka sama:

Katowice (droga 79) – Chorzów – Bytom (droga 94) – Pyskowice (droga 40) – Ujazd – Kędzierzyn (droga 423) – Leśnica (Góra Świętej Anny)

Kategoria 1.Trasa, 8. >100 km


  • DST 141.40km
  • Czas 06:01
  • VAVG 23.50km/h
  • VMAX 66.04km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 3200kcal
  • Podjazdy 1511m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jest dublet! Salmopol i Równica zdobyte!

Czwartek, 4 czerwca 2015 · dodano: 04.06.2015 | Komentarze 0

Siedzi! Ambitny plan jaki sobie założyliśmy został zrealizowany! Udało się zrealizować dublet – zaliczyć Przełęcz Salmopolską, by następnie zaatakować i zdobyć Równicę. Taki dzień jak Boże Ciało pozwolił nam na zebranie całkiem sporej grupy uczestnik, a co za tym idzie zwiększyć przyjemność jazdy oraz poprawić jej wygodę. Dziś miałem przyjemność kręcić (trochę dwuznacznie to brzmi ;) ) z Justyną, Beatą, Karoliną, Mikim, Piecem oraz Strzałą, który był głównym „selekcjonerem” w zebraniu ekipy:) Salmopol jest mi już dobrze znany, ale Równicę jadę drugi raz i.. po pięcioletniej przerwie!

No to od początku…
Ze względu na wszelakie obowiązki postanawiamy dość nietypowo rozpocząć naszą trasę. Wskoczyć w pociąg, wysiąść w Bielsku i tam zacząć rowerowe przygody. Tam okazało się jednak, że Miki oraz Piec postanowili śmigać całą trasę, więc wszyscy ostatecznie zbieramy się pod dworcem w Bielsku i uderzamy na integrację do… Maka:) Zanim zrobiliśmy swoje pierwsze kilometry, była już 13:30! Czasu niewiele, więc opcja z pociągiem okazała się strzałem w dziesiątkę!

Przełęcz Salmopolska – 929 m n.p.m. przy przewyższeniu 424 m, średnim nachyleniu 4.3%, maksymalnym 14.3%

Dziesięciokilometrowy podjazd poszedł najsprawniej w życiu. Spora zasługa w tym Pieca. Jak to bywa na podjazdach, każdy woli kręcić w swoim tempie, więc wystarczyła chwila a nasza grupka podzieliła się na mniejsze. Ja podjazd traktowałem mocno treningowo, więc zabrałem się z Piecem, który trze nogę przed zbliżającym się maratonem. U góry meldujemy się na tyle szybko, że trochę zjeżdżamy, by z resztą dojechać na szczyt. Zadowoleni zjeżdżamy na tyle uważnie, by nie narobić głupot:)

Równica – 811 m n.p.m. przy przewyższeniu 440 m, średnim nachyleniu 7.6%, maksymalnym 13.8%

Ajajaj! Trochę źle zaczęliśmy ten podjazd. Wjechaliśmy od ul. Wczasowej, by następnie śmigać przez Turystyczną. Nieświadomie trafiliśmy na aż dwukilometrową drogę brukomiedzi, z której znaczna część stanowiła już podjazd. Ten na Równicę wynosi 5.8 km, więc praktycznie 1/3 trasy walczymy z brukiem i wszelakimi drganiami! Podobnie jak na Salmopolu, każdy wjeżdża swoim tempem i spotykamy się u góry, by spokojnie zjeść i podziwiać beskidzką panoramę!

Ostatecznie udało się wykręcić 141 km, przy 1511 m przewyższenia w pionie. Bardzo fajny wynik, a co ciekawe- mimo bardzo wymagającej trasy, nie czuję się bardzo zmęczony. Czuję wielkie zadowolenie oraz ślę podziękowania dla wszystkich kompanów dzisiejszej jazdy! Dzięki współpracy człowiek ma teraz siłę, by cokolwiek napisać!:)
DO NASTĘPNEGO!






  • DST 105.40km
  • Czas 03:17
  • VAVG 32.10km/h
  • VMAX 53.58km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 2904kcal
  • Podjazdy 611m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Prawdziwy Dzień Dziecka!

Poniedziałek, 1 czerwca 2015 · dodano: 01.06.2015 | Komentarze 0

Najwyższa pora by wrócić na rower! Na ciele zostały tylko delikatne ślady po upadku, szew z kolana ściągnięty w piątek, więc dziś nadarzyła się świetna okazja, by rowerowo uczcić Dzień Dziecka! Zwłaszcza, że wczoraj dobiegła końca kolejna edycja Giro d’Italia, więc głód jazdy był ogromny. W tym miejscu przytoczę mały paradoks. Przez pierwszy tydzień trwania wyścigu narzekałem, że praktycznie zupełnie nie mam czasu lub możliwości śledzenia walki o różową koszulkę. Wystarczyło tylko pójść na rower, źle wejść w jeden z najbardziej znanych mi zakrętów i w ten sposób rozkoszować się najważniejszym tygodniem włoskiego ścigania. Szkoda tylko, że z nogami wyciągniętymi przed siebie.

Można już napisać, że na tego typu wyjazd tradycyjnie wybrałem się ze Strzałą. Miejsce spotkania również standardowe, ponieważ spotykamy się pod Famurem. Krótkie rozmowy, regulacja hamulca, wysokości siodełka i bierzemy się do roboty. Za cel wybraliśmy sobie Żory kręcąc pętlę. W pierwszą stronę drogą 81 oraz 44 śmigając przez Mikołów, Przyszowice, Gierałtowice, Ornontowice i Orzesze, a wracamy cały czas drogą 81.

Od samego początku zostajemy zmuszeni do walki z wiatrem. Nie decydujemy się na częstsze zmiany, więc szarpiemy po 5 km, by przez dłuższą chwilę chować się za plecami kolegi. Współpraca układa się fajnie i w Żorach meldujemy się ze średnią wynoszącą 31 km/h (60 km). Celem postoju okazał się przydrożny Mc donald’s. Pewnie część z Was, świętując swoje święto została zabierana przez rodziców do „fabryki hamburgerów”. Nie mogliśmy przegapić takiej okazji, ale ze względów praktycznych odpuszczamy zestaw Happy Meal, a prosimy o 2forU. Potem jeszcze szybkie lody i zabieramy się w drogę powrotną, która zgodnie z przypuszczeniami była z wiatrem. Ostatecznie nasza przeciętna zamknęła się na 32.1 km/h. Wątpię, że kiedykolwiek udało się wykręcić taką średnią na dystansie ponad 100 kilometrowym. Prawdziwy Dzień Dziecka! :)





Kategoria 2.Trening, 8. >100 km


  • DST 100.60km
  • Czas 04:02
  • VAVG 24.94km/h
  • VMAX 51.83km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 2427kcal
  • Podjazdy 703m
  • Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kraków - Katowice, czyli utrata dętki i karty płatniczej...

Środa, 13 maja 2015 · dodano: 13.05.2015 | Komentarze 1

Ajajaj… I od czego tu zacząć. Może od tego, że dzisiejsza trasa była niestandardowa. Po sobotnim wydarzeniu „z rynku do rynku”, z powodu powrotu do pracy zostawiłem rower w Krakowie. Dziś nadarzyła się okazja, by odebrać sprzęt i wrócić nim do Katowic. Wszystko jednak wydawało się dużo łatwiejsze niż okazało się to w rzeczywistości. To nie był najlepszy dzień do jazdy.

Nie zdążyłem nawet wejść na siodełko, a okazało się, że już czeka mnie wizyta w serwisie rowerowym. Tradycyjnie zawiodła mnie dętka w przednim kole. Podjąłem się próby jej reanimacji, ale niestety nie zakończyła się ona powodzeniem. Pod domem był sklep rowerowy, więc liczyłem na odrobinę szczęścia, żeby mimo przeciwwskazań rozpocząć dzień od jazdy na rowerze, ale wszystko zakończyło się fiaskiem. Sklep otwierany dopiero o 11:00 (była 8:30), więc razem z Anią zdecydowaliśmy się na luksusową półgodzinną przejażdżkę tramwajem w kierunku centrum. Na szczęście obyło się bez większych kłopotów.

Odprowadziłem dziewczynę na uczelnię i wybrałem się „w poszukiwaniu szczęścia” do Bikershopu na czarnowiejskiej. Wszystko odbywa się standardowo do momentu płatności. Nagle kasjer informuje mnie, że wyskoczyła komenda by zatrzymał moją kartę. Oboje się zdziwiliśmy i spróbowaliśmy ponowić transakcję tradycyjnie na PIN. Komenda ponownie wyskoczyła, co delikatnie mnie zaniepokoiło. Miałem na szczęście trochę drobnych, więc kupiłem gumę, zostawiłem rower na serwisie i udałem się po pieniądze do bankomatu. Nigdy bym nie przepuszczał, że i tam pojawi się problem. Maszyna to nie kasjer – karta już nie została odzyskana i została na dobre w maszynie, która informowała bym skontaktował się w tej sprawie z odziałem banku.. W jednej chwili zostałem zupełnie bez pieniędzy, z rowerem na serwisie i problemem z telefonicznym rozwiązaniem mojej sprawy. Po dość długiej weryfikacji okazało się, że ktoś mógł próbować zeskanować moją kartę i dla bezpieczeństwa bank ją zablokował. Ale historia…

Żyłem nadzieją, że przynajmniej jazda powinna iść dziś „z górki”. Z górki to może czasem była, ale niestety pod mocny i przedni wiatr. Nie pamiętam bym tak się męczył na tej trasie, a w dodatku jechałem z pełno sakwą, ponieważ byłem w Krakowie od wtorku. Były fragmenty, że ciężko było na zjazdach dokręcać, a na prostej utrzymać rower w prostej pozycji. Rzucało mną jak chciało:) Jeśli chodzi o trasę to zdecydowałem się na najprostszy wariant – 780, 934 i na koniec przez Imielin 79. Dopiero po 80 km w Mysłowicach, poprzez zabudowania w mieście, jechało się trochę łatwiej. Ogólnie to bardzo ciężki wyjazd. Poniżej zrzut z endomondo, ale niestety niekompletny, ponieważ zbyt późno włączyłem aplikację.

Kategoria 1.Trasa, 8. >100 km