Info

avatar Witam! Z tej strony Michał Kandefer, urodzony katowiczanim oraz absolwent katowickiej AWF. Mam przejechane 52615.91 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 23.30 km/h.

Rekordowy dystans dzienny: 355 km.
Najwyższy osiągnięty szczyt:
- 2408m n.p.m (Port d'Envalira) Rekordowy tydzień:
- 1192 km (6 dni jazdy)
Rekordowy miesiąc:
- 4004 km (Maj 2013)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Państwa w jakich miałem przyjemność jeździć to:
Moje filmy:


Poprzednie lata:

2016 - 3200 km
2015 - 4510 km
2014 - 5010 km
2013 - 12200 km
2012 - 2340 km
2011 - 8629 km
2010 - 2186 km
2009 - 1294 km
2008 - 839 km
2007 - 1978 km
Dane naliczane są od 15.10.2013r

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy michalkandefer.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

2.Trening

Dystans całkowity:14898.40 km (w terenie 79.00 km; 0.53%)
Czas w ruchu:458:30
Średnia prędkość:26.11 km/h
Maksymalna prędkość:66.04 km/h
Suma podjazdów:84380 m
Suma kalorii:89468 kcal
Liczba aktywności:336
Średnio na aktywność:44.34 km i 1h 50m
Więcej statystyk
  • DST 50.20km
  • Czas 01:47
  • VAVG 28.15km/h
  • VMAX 54.94km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 824m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Coffy Ride z Filipem

Czwartek, 13 lutego 2014 · dodano: 13.02.2014 | Komentarze 2

Coffy Ride? A co to takiego? Może część z Was pamięta, jak w zeszłym sezonie Michał Kwiatkowski będąc na przedsezonowym zgrupowaniu, postanowił zorganizować trening dla Polaków trenujących obecnie w Hiszpanii. Spotkanie to nie miało tylko charakteru wspólnego treningu, ale także stanowiło świetną okazję, by porozmawiać popijając smaczną kawę.

Niestety dzisiejsza akcja nie potoczyła się na słonecznej Majorce a w Tarnowskich Górach, które jeszcze wczoraj przykryte były białym puchem. Dlaczego tam? Miejsce to jest idealnie w połowie dystansu, jaki dzieli mnie z Filipem. Zapraszam do krótkiej relacji z dzisiejszego kręcenia.

Wszystko zaczęło się jednak od „złotego biegu” Kowalczyk. Było to wydarzenie, które poprzedzało nasz start. Równo z wbiegnięciem ostatniej zawodniczki na „kreskę”, wyruszyliśmy w stronę Maka w Tarnowskich Górach- ja z Katowic, a Filip z Lublińca. Temperatura za oknem wynosiła 5 stopni, co spowodowało bardziej dynamiczny start niż zazwyczaj. Noga dobrze podawała przez cały odcinek trasy. Okazało się jednak, że nie był to wybuch wspaniałej formy a wiatr wiał w plecy :)  Wyszło to na jaw po pierwszej rozmowie, w której kolega pochwalił się kręceniem w niesprzyjających warunkach. Wszystko wskazywało na to, że również mnie to czeka w drodze powrotnej.
Spotkanie w Maku nie zaczęliśmy od samej kawy, a postanowiliśmy najpierw uzupełnić stracone kalorie. Ogólnie forma treningu + spotkania bardzo przypadła nam do gustu. Mogliśmy też się ogrzać i naładować akumulatory przed drogą powrotną.

Powrót- zgodnie z oczekiwaniami, został utrudniony przez mocno wiejący wiatr w twarz. Jednak im bliżej celu, wiatr tracił na swojej sile. W terenie większego zabudowania, nie był zupełnie odczuwalny. Nie obyło się bez delikatnych problemów na trasie. Na 29 km, dała o sobie znać przednia przerzutka, która postanowiła zaprotestować przy tych „egzotycznych” warunkach jak na jazdę na rowerze. Trzeba było trochę dokręcać, regulować, by po 10 minutach „zabawy” wrócić ponownie na szosę. Warto wspomnieć, ze na trasie Katowice – Tarnowskie Góry aż dwa razy zrywałem już linki. Bałem się, że historia znowu się powtórzyła.

W obie strony przemieszczałem się drogą 79. GPS na pewien czas stracił łączność, czego wynikiem niekoniecznie prawdziwy zrzut trasy. To był zdecydowanie najlepszy tegoroczny trening. Poniżej zamieszczam wspomniany zrzut oraz zdjęcie ze spotkania.



Kategoria 2.Trening


  • DST 40.90km
  • Czas 01:35
  • VAVG 25.83km/h
  • VMAX 44.48km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 370m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rowerowy Comeback

Poniedziałek, 10 lutego 2014 · dodano: 10.02.2014 | Komentarze 0

Jeruna! Dziś wróciłem na rower aż po 20 dniach przerwy! Teoretycznie nie powinno to nikogo dziwić – w końcu jest luty, ale przecież bywały kapitalne warunki do jazdy w tym okresie. Praca, sesja i choroba nie pozwoliły mi jednak wskoczyć na swoją maszynę. Dzisiejszy dzień miałem zupełnie wolny od planów i obowiązków, więc postanowiłem się trochę zmęczyć. Pogoda bardzo zachęcała do aktywności, więc nie zastanawiałem się ani sekundy i stopniowo przygotowywałem się do wyjścia. Prognoza przewidywała 7 stopni oraz wiatr 7 km/h. No chyba nie mogło być lepiej :)

W ostatnim czasie udało mi się trochę poczytać o zimowych treningach, dzięki czemu wybrałem się na rundy po Parku Śląskim. Dlaczego tak? Wyczytałem, że właśnie w terenach leśnych, odczuwalna jest mniejsza wilgotność. No może i tak. Tak czy siak, Park Śląski i znajduje się w moim „TOP 3” jeśli chodzi o trening po okolicy.

Plan jaki chciałem wykonać to pełne 4 rundy. Przed wyjazdem jednak doładowałem swoją play listę o nowe utwory, dzięki czemu tak dobrze się jechało, że postanowiłem sobie przedłużyć kręcenie o dodatkową rundy. Na czwartym kółku jednak odczuwałem już głód (śniadanie to ja miałem bardzo liche) oraz zmarznięte stopy. Dokręciłem piątą rundę i wybierałem się w stronę domu.

Jazda po parku okazała się dobrym wariantem. Trasy puste (może napotkałem 3 rowerzystów + 4 biegaczy), ale niestety momentami mokre, śliskie i niestety z piachem na zakrętach. Już na pierwszej rundzie (kręty zjazd) trzeba było niwelować prędkość i pamiętać o tym, by nie narobić sobie głupot.

Wyjazd na plus. Fajnie było znowu poczuć wiatr we włosach ;)

Zrzut GPS rundy, bez dojazdów (2x3km)

Kategoria 2.Trening


  • DST 16.90km
  • Czas 00:40
  • VAVG 25.35km/h
  • VMAX 44.48km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 158m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Katowice - Siemianowice - Katowice

Czwartek, 16 stycznia 2014 · dodano: 16.01.2014 | Komentarze 0

Dzisiejszy wyjazd to połączenie przyjemnego z pożytecznym. Czekało mnie spotkanie z B. w Siemianowicach Śląskich, więc postanowiłem pojechać tam na rowerze. Aura nie zachęcała do tego, ale kto wie kiedy będzie lepsza i kiedy nadarzy się znowu okazja do jazdy. W ostatnim czasie jestem trochę zagoniony i podejrzewam, że lepszej okazji niż dziś szybko nie będzie.

Wszystko zaczęło się jednak od wizyty na stacji benzynowej. Rower po ostatniej jeździe (deszcz) przypominał bardziej motor żużlowy po wyścigu niż zadbany jednoślad ;) Wrzuciłem kilka złotych i dość szczegółowo umyłem maszynę. Następnie to już czysta jazda po Michałkowice. Krótkie spotkanie z kumplem i powrót do domu. Trasa bez większych przygód. Poniżej jednak tradycyjnie zostawiam zrzut śladu GPS. Pierwsza setka w tym roku przejechana.

Teraz czas na pisanie trzech pracy na uczelnie...


Kategoria 2.Trening


  • DST 25.10km
  • Czas 00:59
  • VAVG 25.53km/h
  • VMAX 45.31km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 413m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złapany przez deszcz

Czwartek, 9 stycznia 2014 · dodano: 09.01.2014 | Komentarze 0

Czuję się oszukany przez wszystkie serwisy pogodowe. Miało być słońce, spoglądam za okno i jedyne co dostrzegam to gęste chmury. Dziś w planach miałem pojechać do Strzały, u którego miałem do odebrania pewną rzecz. Za środek transportu służył mi właśnie rower.

Zjadam dość solidne śniadanie i wyruszam w kierunku Kostuchny. Nie machnąłem dziesięć razy nogami, by poczuć na twarzy lecące z nieba krople deszczu. Pomyślałem, że to chwilówka, jednak później przekonałem się, że nic z tych rzeczy... Tak czy siak nie zamierzałem wrócić, bo przecież nie ma złej pogody na rower, a można się tylko źle ubrać. A no właśnie. Czy ja byłem ubrany kompatybilnie do panującej pogody? Nie odpowiem i w najbliższym czasie pójdę do piwnicy w celu znalezienia błotników :)

Deszcz towarzyszył mi przez 16 km i może nie przemoczył do suchej nitki, ale dość porządnie mnie upaskudził! Jak to dobrze, że nie jestem na wyprawie i mam możliwość wzięcia po treningu kąpieli! Było nie tylko mokro, ale bardzo ślisko. Na jednym z rond, gdzie włączałem się w ruch, chcąc zahamować przejechałem dobre 10m i skończyłem na poboczu. W tym momencie rozsądek podpowiadał, by zwiększyć czujność kosztem rowerowego szaleństwa. Tak też się stało.

Cały trening był mokry, ponieważ nawierzchnia ani trochę nie wyschła i chlapała nie tylko po twarzy, ale i całym ciele. Pierwsze co zrobiłem po powrocie to... kąpiel, by następnie wypić gorącą herbatę. Poniżej tradycyjnie zrzutka GPS z wyjazdu.


Kategoria 2.Trening


  • DST 20.20km
  • Czas 00:50
  • VAVG 24.24km/h
  • VMAX 48.31km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 342m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Walka z wiatrem - rozjazd

Środa, 8 stycznia 2014 · dodano: 08.01.2014 | Komentarze 0

Dzisiejszy wyjazd miał charakter typowego rozjazdu. Po wczorajszym kręceniu czułem się dobrze, lecz postanowiłem wolną chwilę wykorzystać tak a nie inaczej. Zwłaszcza, że pogoda dalej była korzystna!

Wyruszyłem bez żadnego celu. Na trasie jednak zachciało mi się podjazdów, więc zdecydowałem się na śmiganie po centrum Katowic, zahaczając o ulicę Kościuszki (zjazd i podjazd). Następnie powrót przez Załęże oraz Wełnowiec. Nie ukrywam, że przez pierwsze 4 km ciężko mi się siedziało na siodełku ;) Przez znaczną część trasy trzeba było walczyć z wiatrem. Ten wiał z różnych kierunków co zdecydowanie utrudniało zadania. Po fakcie jednak dobrze to smakuje ;) Według prognozy wiatr 30 km/h w porywach do 50 km/h. Zdecydowanie tak było. Na termometrze 8 stopni, więc idealna pogoda do jazdy.

To był krótki, ale fajny wyjazd. Poniżej zrzut z dzisiejszego kręcenia.

Kategoria 2.Trening


  • DST 45.20km
  • Czas 01:38
  • VAVG 27.67km/h
  • VMAX 52.37km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 581m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

SEZON ROZPOCZĘTY! Na start trzy nowe gminy

Wtorek, 7 stycznia 2014 · dodano: 07.01.2014 | Komentarze 0

Sezon rowerowy 2014 rozpoczęty! Może to zbyt dużo powiedziane, ale jak inaczej nazwać pierwszy tegoroczny wyjazd, jak nie otwarciem statystyk bieżącego roku? Trening ten prawdopodobnie powinien zostać podpięty pod kategorię „korzystanie z okazji”, ponieważ nie wierzę, by pogoda pozwoliła już teraz na systematyczną jazdę. Nic nie stawało na przeszkodzie, by z tak świetnej okazji nie skorzystać. Jeszcze w grudniu była wspaniała pogoda do jazdy, ale pod koniec listopada zakończyłem sezon i byłem na tyle zaparty, że nawet przy 20 stopniowym cieple nie kręciłbym na swoim jednośladzie. Postanowienie to postanowienie. Po sylwestrowym szaleństwie pojawiło się jednak zielone światło i można było rozpocząć rowerową przygodę! Ostatnie dni spędziłem aktywnie, co nie tylko sprawiło wiele radości, ale mam nadzieję, że również wpłynie pozytywnie na moją dyspozycję w najbliższym czasie.

Cel na dzisiejszy trening pojawił się wczoraj i nie był ani trochę przypadkowy. Przyłączyłem się do Klubu Zdobywców Gmin, a co ciekawe- nigdy nie jeździłem po trzech gminach, które znajdują się tuż koło mojej miejscowości. Celem na dzisiejszy dzień było zaliczyć Będzin, Czeladź oraz Dąbrowę Górniczą. W grafice bloga można zobaczyć baner, który przedstawia dotychczasowe zdobyte gminy. Zapraszam do krótkiej relacji z dzisiejszej jazdy!

Jako, że rower jeszcze dziś rano znajdował się w zimowym miejscu spoczynku, to czekał mnie prawie dwukilometrowy spacerek, a tuż po nim mogłem spokojnie wyruszyć w stronę Zagłębia. Jechało się dziś naprawdę wyśmienicie. Podejrzewam, że powodem tego był olbrzymi głód jazdy oraz nowa playlista, która sprawiała, że noga zaczęła kręcić mocniej niż powinna. Jestem przekonany, że ta muzyka skierowana w prawe ucho, stanowiła legalny środek dopingujący! Wszystko dziś sprzyjało dobrej i szybkiej jeździe. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że jest to pierwszy tegoroczny wyjazd. Szkoda tylko, że światła przerywały dobrą zabawę.

No to przechodzimy do samej trasy! Wczoraj sporo myślałem jaką trasą udać się w kierunku Będzina. Pierwotny plan to droga 86, lecz jednak nie może być uczęszczana przez rowery. Ostatecznie wybrałem przejazd przez Dąbrówkę, by przed Milowicami odbić na Będzin i Czeladź. Nawierzchnia nie należała do najlepszych, ale to zmieniło się po podłączeniu w drogę 94 i 910. Ogółem jazda bez większych przygód. Jedyną atrakcją był będziński zamek. Postanowiłem na pół minuty się zatrzymać i zrobić zdjęcie. Może to nie było Carcassonne, ale nigdy wcześniej tam nie byłem ;) Droga powrotna wiodła podobnie, lecz zamiast skręcać na Milowice postanowiłem wracać przez Siemianowice Śląskie (Bańgów, Michałkowice). Miało stanowić to lekkie urozmaicenie. Dokładna trasa dzisiejszego wypadu znajduje się poniżej.

Jak na pierwszy raz to jestem bardzo zadowolony z wyjazdu! Nawet wyszło dość pagórkowato, a tego się nie spodziewałem. Na 45 kilometrach- 581 metrów w pionie. Cieszę się, że wpadły trzy nowe gminy. W tym roku zamierzam trochę ich pozbierać. Jutro planowany rozruch do pracy, a następnie wyczekiwanie kolejnej dobrej okazji do jazdy :)

Trasa:
Katowice – Sosnowiec – Będzin – Czeladź – Dąbrowa Górnicza – Siemianowice Śląskie - Katowice

Zrzut GPS z trasy (bez dojazdu po rower):

Profilówka:

Kategoria 2.Trening


  • DST 45.40km
  • Czas 01:49
  • VAVG 24.99km/h
  • VMAX 46.19km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 820m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętla: Katowice - Mysłowice - Katowice

Poniedziałek, 18 listopada 2013 · dodano: 18.11.2013 | Komentarze 0

Dziś dzień wolny od pracy (lekko niespodziewanie), więc postanowiłem wykorzystać go na kręcenie po okolicy. Niestety moje samopoczucie było co najwyżej średnie, lecz o wiele lepsze niż wczorajsze. W weekend się strułem i byłem bardzo osłabiony. Nie zastanawiałem się jednak długo nad podjęciem decyzji, dotyczącej dzisiejszego treningu. Szybko się ubrałem, dopompowałem koła, nasmarowałem łańcuch i wyruszyłem w stronę Mysłowic. To był dzisiejszy cel treningu.

Mając doświadczenie z ostatnich nocnych tras, ubrałem się adekwatnie do panującej temperatury. Na całym odcinku treningowym (może lepiej pętli treningowej) temperatura powietrza wahała się między 5 a 7 stopni.

Do Mysłowic jadę zaczynając od trasy rowerowej przy alei Roździeńskiego. Kręcenie w pierwszą stronę z założenia miało być spokojne, więc następnie wybieram drogę przez 3 Stawy i przez Giszowiec. Tam postanawiam zaliczyć Żabkę i doładowuję się 50. gramami czekolady. Po niespełna 3 minutach przerwy wyruszam i melduję się w Mysłowicach. Tam postanawiam zatoczyć pętle przejeżdżając przez Krasowy. Nie chcę się tu rozpisywać na temat dokładnych ulic, więc dla chętnym zamieszczam pod relacją zrzut GPS z dzisiejszej trasy.

Biorąc pod uwagę średnie samopoczucie i ewentualne rozchorowanie się, postanawiam jechać trochę szybciej niż w pierwszą stronę, ale bez większego szaleństwa. Miałem też presje szybko zachodzącego słońca, więc momentami noga mocniej naciskała na pedały. Leciałem przez drogę 934 (od ronda przy Kosztowskiej), a następnie drogą 79 do Katowic. Zjeżdżam na Szopienice i przy samym Tauronie niemalże zostaje skasowany przez blondynkę, która wyjeżdża z „tauronowskiego” parkingu. To już drugi raz w ostatnich trzech dnia, kiedy mam przykry kontakt z blondynką za kółkiem :) Jadę dalej przez Burowiec, Dąbrówkę, Bogucice i przez zachodem słońca melduję się na Koszutce.

Wyjazd jak najbardziej na plus! Dobrze było się trochę poruszać, a nie cały dzień spędzić przed komputerem. Teraz jeszcze idę ściąć włosy i czas na wieczorny odpoczynek.

Trasa:
Katowice (Koszutka) – 3 Stawy – Giszowiec – MYSŁOWICE – Wesoła – Krasowy – Kosztowy – Brzezinka – Brzęczkowice – centrum – KATOWICE - Szopienice - Burowiec – Dąbrówka – Bogucice – Koszutka.

Zrzut GPS oraz profilówka:


Kategoria 2.Trening


  • DST 26.30km
  • Czas 00:57
  • VAVG 27.68km/h
  • VMAX 45.31km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 224m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

+20 000 km na swojej maszynie

Czwartek, 14 listopada 2013 · dodano: 14.11.2013 | Komentarze 0

Zacznę od okrągłej sumki, przejechanej na swoim jednośladzie. Dziś przekroczyłem barierę 20 000 kilometrów przejechanych na Giant x-Sport 2.0. Posiadam go od lipca 2011 roku i razem wykręciliśmy 252 trasy/ treningi. Na szczęście beż większych awarii (jedynie uszczelki w amortyzatorze).

Dziś mam dzień wolny od pracy, więc rower mógł służyć czemuś więcej, niż tylko środek transportu do pracy. Nie chciałem się stanowczo oddalać od domu, więc postanowiłem wybrać się na rundy do Parku Śląskiego.
Takim niepisanym celem na dziś, było zmieszczenie się z treningiem (3 rundy + dojazd) w czasie poniżej godziny. Trasa w parku pustawa- napotkałem niespełna 10 osób, które wybrały podobną czynność rekreacyjno- treningową jak ja. Napotkałem jednak sporo biegaczy i rozważam po sezonie i lekki odpoczynku pójść w ich ślady.

Co do pogody to dawno nie kręciłem w tak dobrych warunkach ;) Brzmi trochę komicznie, bo termometr wskazywał podczas jazdy między 5 a 6 stopni. Ubrałem się jednak adekwatnie do panującej temperatury i co dość ważne, nie jeździłem po ciemku jak to ostatnio bywało. Ostatecznie zmarzły mi tylko stopy, ale godzinę w tych warunkach można na spokojnie pojeździć. Nie ma źle :)

Kategoria 2.Trening


  • DST 84.60km
  • Czas 03:27
  • VAVG 24.52km/h
  • VMAX 50.49km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 640m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

JEEEST! 12 000 km w sezonie!

Czwartek, 31 października 2013 · dodano: 31.10.2013 | Komentarze 0

Jeeest! Wszystkie cele na sezon 2013, które ustaliłem w grudniu zostały zrealizowane! Jest przejechane 12 000 km! Jeszcze dwa miesiące temu, wyzwanie to wydawało się dość mało realne do wykonania, ale dobry wrzesień i ciekawy październik, pozwoliły zrealizować ten ostatni cel :)

Teraz mogę je już publikować:
- Dojechać rowerem na Syberię,
- Wjechać na przynajmniej trzy nowe szczyty,
- Poprawić średnią prędkość z zeszłorocznego Tour de Kokotek,
- Przejechać ponad 12 000 km w sezonie.

Czy to już koniec jazdy na ten sezon? Jasne, że nie. Będę to robił już bez jakiejkolwiek spiny, łykając przyjemność z jazdy :)

Czas na opis dzisiejszej tras.

Jakiegoś większego celu na dzisiejszą trasę nie było. Dystansowego, bo logistyczny jak najbardziej. Dziś urodziny miał Kuba- Strzała (uczestnik wyprawy na Syberię) i razem z Filipem postanowiliśmy zrobić mu urodzinową niespodziankę. Spotkanie z Filipem i główny start miał mieć miejsce w Tarnowskich Górach (o godzinie 11:00) . Ha! A no właśnie…

Tydzień temu wracając z treningu zerwałem linkę od przedniej przerzutki. Przez ten czas kręciłem na przedniej „jedynce” co ani trochę nie było komfortowe. Linka miała być wymieniona w Tarnowskich Górach, ale… niestety do nich nie dojechałem. Pod Stadionem Śląskim zerwałem tylnią linkę i pancerz wkręcił mi się w napęd! Jak przez 7 lat nie rozwala się, to na przeciągu kilku dni z obu stron. Jak pech to pech. Został mi powrót do Katowic na jednym biegu i w domu oczekiwanie na Filipa, który był już w trasie na Tarnowskie Góry.

Obie awarie udało się naprawić, lecz konieczne były dwie wizyty w sklepie rowerowym. O godzinie 14:00 udajemy się na Kostuchnę, by zrobić urodzinową niespodziankę Kubie. Z Filipem jazda jest bardzo specyficzna. Nie ma nawet chwili, by stopniowo rozgrzać nogi, a od razu trzeba deptać z wielkiej tarczy. Szybko znajdujemy się na miejscu i spędzamy pół godziny u Jubilata.

Skoro Filip przyjechał taki kawał z Kokotka (Lubliniec) to wypadało go odprowadzić przynajmniej do Tarnowskich Gór. Tak też się stało i po dobrej jeździe- jeszcze przed zachodem słońca- meldujemy się pod tarnogórskim Makiem. Chwilę wcześniej prawie skasowałem Filipowi kasetę! Cały Bytom i wjazd do TG bardzo zakorkowany i hamulce nie wyrobiły jadąc tuż za kolegą z trasy. Wszystko jednak było w porządku.

Pomyślałem, że skoro już jestem w tym miejscu to mogę odwiedzić Agnieszkę! Szybki telefon i moim następnym celem była Sucha Góra. Odpoczywam sobie ponad godzinę, sącząc przy tym herbatę. Okazało się być to zbawienne bo na dworze panowała temperatura 5 stopni! Zarzuciłem na siebie kurtkę i gnałem w kierunku Katowic. Na miejscu zameldowałem się o 19:50.

Dobry wyjazd no i jest dwunastkaaaa :)

Wielkie dzięki dla Filipa za wspólną trasę i pomoc w ogarnięciu sprzętu! Pozdrowienia dla Strzały z okazji urodzin, dla Agnieszki za fajnie spędzony czas i zaproszenie na herbatę oraz dla wszystkim osób, które przejechały ze mną chociaż kilometr w sezonie!

Zrzut GPS oraz profilówka:


Kategoria 2.Trening


  • DST 61.60km
  • Czas 02:22
  • VAVG 26.03km/h
  • VMAX 44.48km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 606m
  • Sprzęt Giant X - Sport 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zerwana linka... | Pętla Katowice - Tarnowskie Góry - Katowice

Wtorek, 22 października 2013 · dodano: 22.10.2013 | Komentarze 2

Po odespaniu wczorajszej nocki, postanowiłem wykorzystać dzień wolny na jazdę na rowerze. Lepszej pogody nie można było sobie wymarzyć, więc szybka organizacja i można było rozpoczynać kręcenie. Celem na dziś była pętla zataczana w Tarnowskich Górach.

Zaczynam od przejazdu przez Siemianowice Śląskie, Wojkowice, Rogoźnik, by przez Świerklaniec i Nakło Śląskie zameldować się w Tarnowskich Górach. Jechało się bardzo sprawnie i nie było żadnego powodu na jaki mogłem narzekać. Zatoczyłem pętlę na rondzie łączącym ul. Nakielską z Piłsudskiego i z nadzieją na równie przyjemną jazdę uderzam w kierunku Katowic. Plan na powrót dość tradycyjny- przez Bytom (11) oraz Chorzów (79). Co jakiś czas przerzutka samoistnie mi przeskakiwała, ale nie odebrałem tego za jakiekolwiek zagrożenie. Jechało się dobrze i jedyne co mnie martwiło to korki w okolicy Stadionu Śląskiego oraz Silesia City Center. Jak podała jedna ze stacji radiowych, w miejscach tych miały miejsca wypadki i przejazd był utrudniony. Niestety chwilę później miałem już zupełnie inne zmartwienie... Pod OBI w Bytomiu (51 km trasy) zerwała mi się linka od przedniej przerzutki! Kilkanaście minut spędziłem na próbie ręcznego przerzucenia jej, ale akcja nie zakończyła się powodzeniem. Jedyną opcją jaka mi została to "doczołgać" się do Katowic na przedniej "jedynce"...
Z wiadomych względów, od tego momentu jechało się zdecydowanie gorzej. Można powiedzieć, że miał miejsce rowerowy paradoks. O wiele lepiej jechało się pod górkę niż górki.

Z nadzieją, że była to ostatnia awaria tego sezony, publikuję moje tegoroczne usterki:

- urwany hak od prawej sakwy
- wyłamane uszczelki w widelcu
- rozcentrowane tylnie koło (x3)
- metrowa blaszka wkręcona w napęd
- zerwany łańcuch
- pęknięte szprychy (x2)
- zerwana linka od przedniej przerzutki

Resztę dnia zamierzam już spędzić na odpoczynku. Nawet planuję położyć się na matę, która rozmasuje mi plecy ;)


Kategoria 2.Trening