Info
Witam! Z tej strony Michał Kandefer, urodzony katowiczanim oraz absolwent katowickiej AWF. Mam przejechane 52615.91 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 23.30 km/h.Rekordowy dystans dzienny: 355 km.
Najwyższy osiągnięty szczyt:
- 2408m n.p.m (Port d'Envalira) Rekordowy tydzień:
- 1192 km (6 dni jazdy)
Rekordowy miesiąc:
- 4004 km (Maj 2013)
Więcej o mnie.
Państwa w jakich miałem przyjemność jeździć to:
Moje filmy:
Poprzednie lata:
2016 - 3200 km
2015 - 4510 km
2014 - 5010 km
2013 - 12200 km
2012 - 2340 km
2011 - 8629 km
2010 - 2186 km
2009 - 1294 km
2008 - 839 km
2007 - 1978 km
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad4 - 0
- 2024, Październik7 - 0
- 2024, Wrzesień15 - 0
- 2024, Sierpień18 - 0
- 2024, Lipiec18 - 0
- 2024, Czerwiec10 - 0
- 2024, Maj7 - 0
- 2023, Sierpień10 - 0
- 2023, Lipiec8 - 0
- 2023, Czerwiec4 - 0
- 2023, Maj6 - 0
- 2022, Sierpień8 - 0
- 2022, Lipiec6 - 0
- 2022, Czerwiec6 - 0
- 2022, Maj10 - 0
- 2021, Sierpień2 - 0
- 2021, Lipiec21 - 0
- 2021, Czerwiec17 - 0
- 2021, Maj9 - 0
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2021, Marzec2 - 0
- 2020, Październik3 - 0
- 2020, Wrzesień5 - 0
- 2020, Czerwiec5 - 0
- 2020, Maj6 - 0
- 2020, Kwiecień3 - 0
- 2020, Marzec1 - 0
- 2019, Listopad3 - 0
- 2019, Październik7 - 0
- 2019, Wrzesień7 - 0
- 2019, Sierpień8 - 0
- 2019, Lipiec7 - 0
- 2019, Czerwiec12 - 0
- 2019, Maj4 - 0
- 2019, Kwiecień2 - 0
- 2019, Marzec8 - 0
- 2019, Luty5 - 0
- 2018, Grudzień3 - 0
- 2018, Listopad5 - 0
- 2018, Październik2 - 0
- 2018, Wrzesień2 - 0
- 2018, Sierpień8 - 0
- 2018, Lipiec9 - 0
- 2018, Czerwiec8 - 0
- 2018, Maj12 - 0
- 2018, Kwiecień10 - 0
- 2018, Marzec4 - 0
- 2018, Styczeń1 - 0
- 2017, Grudzień2 - 0
- 2017, Listopad2 - 1
- 2017, Październik5 - 0
- 2017, Wrzesień7 - 0
- 2017, Sierpień6 - 0
- 2017, Lipiec7 - 1
- 2017, Czerwiec10 - 2
- 2017, Maj10 - 2
- 2017, Kwiecień1 - 1
- 2017, Marzec1 - 0
- 2016, Listopad1 - 0
- 2016, Październik1 - 0
- 2016, Wrzesień5 - 0
- 2016, Sierpień10 - 0
- 2016, Lipiec13 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 2
- 2016, Maj9 - 1
- 2016, Kwiecień10 - 0
- 2016, Marzec7 - 0
- 2016, Luty2 - 0
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Grudzień4 - 0
- 2015, Listopad7 - 2
- 2015, Październik10 - 0
- 2015, Wrzesień7 - 4
- 2015, Sierpień9 - 0
- 2015, Lipiec11 - 3
- 2015, Czerwiec12 - 4
- 2015, Maj10 - 5
- 2015, Kwiecień14 - 3
- 2015, Marzec11 - 2
- 2015, Luty3 - 4
- 2015, Styczeń2 - 0
- 2014, Grudzień7 - 5
- 2014, Listopad7 - 0
- 2014, Październik11 - 0
- 2014, Wrzesień8 - 0
- 2014, Sierpień8 - 0
- 2014, Lipiec14 - 2
- 2014, Czerwiec14 - 0
- 2014, Maj12 - 2
- 2014, Kwiecień14 - 5
- 2014, Marzec1 - 2
- 2014, Luty5 - 5
- 2014, Styczeń5 - 0
- 2013, Listopad12 - 2
- 2013, Październik16 - 4
- 2013, Wrzesień18 - 6
- 2013, Sierpień15 - 10
- 2013, Lipiec11 - 4
- 2013, Czerwiec23 - 9
- 2013, Maj25 - 2
- 2013, Kwiecień6 - 5
- 2013, Marzec2 - 11
- 2013, Luty5 - 0
- 2013, Styczeń3 - 0
- 2012, Grudzień1 - 3
- 2012, Listopad4 - 0
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień10 - 3
- 2012, Sierpień3 - 0
- 2012, Lipiec6 - 3
- 2012, Czerwiec2 - 0
- 2012, Maj9 - 10
- 2012, Kwiecień11 - 4
- 2012, Marzec3 - 0
- 2012, Luty3 - 0
- 2012, Styczeń3 - 2
- 2011, Listopad3 - 0
- 2011, Październik13 - 0
- 2011, Wrzesień16 - 0
- 2011, Sierpień23 - 0
- 2011, Lipiec16 - 0
- 2011, Czerwiec13 - 0
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień13 - 0
- 2011, Marzec8 - 0
- 2010, Listopad3 - 0
- 2010, Październik1 - 0
- 2010, Wrzesień9 - 0
- 2010, Sierpień8 - 0
- 2010, Lipiec7 - 0
- 2010, Czerwiec7 - 0
- 2010, Maj6 - 0
- 2010, Kwiecień4 - 0
- 2010, Marzec3 - 0
- 2009, Październik3 - 0
- 2009, Wrzesień6 - 0
- 2009, Sierpień11 - 0
- 2009, Lipiec4 - 0
- 2009, Czerwiec5 - 0
- 2009, Maj8 - 0
- 2009, Kwiecień2 - 0
- 2008, Wrzesień1 - 0
- 2008, Sierpień6 - 0
- 2008, Lipiec1 - 0
- 2008, Czerwiec8 - 0
- 2008, Maj6 - 0
- 2008, Kwiecień2 - 0
- 2008, Marzec1 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2007, Wrzesień1 - 0
- 2007, Sierpień11 - 0
- 2007, Lipiec4 - 0
- 2007, Czerwiec6 - 0
- 2007, Maj1 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
- DST 40.50km
- VMAX 34.55km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 916m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Jest Przegibek! Jest Wielka Racza!
Czwartek, 4 sierpnia 2016 · dodano: 06.08.2016 | Komentarze 0
Są takie wyjazdy jak ten, gdy raz w roku człowiek nie patrzy na licznik śledząc średnią prędkość, nie szuka najlepszej nawierzchni do pokonywania kilometrów, a interesuje go zupełnie coś innego. Tego dnia miałem przyjemność przesiąść się z roweru przełajowego na MTB. I nie było to śmiganie po szutrowych ścieżkach, a wspinanie się po kamieniach na szczyty w pobliżu słowackiej granicy :)
Na przygodę wybieram się razem z Romanem, z którym spotykam się w Rycerce, by zdobyć dwa niekoniecznie łatwe szczyty. Romek jest bardzo doświadczonym w te klocki, więc każde metry na wzniesieniach, skałach czy nawet zjazdach to dla mnie świetna lekcja i zbieranie doświadczenia. Rok temu miałem pierwszy raz okazję wspólnej przejażdżki i niestety skończyłem wizytą w szpitalu, ale teraz wszystko poszło po naszej myśli.
Trasa od samego początku daje w kość. Czym jesteśmy wyżej to szuter zamienia się w kamieniste podjazdy. Szarpiemy rowerem, a pogoda nie sprzyja tego typu jeździe Jest okolice 30 stopni i strasznie cierpimy. Na szczęście w schronisku była możliwość zakupienia płynów, więc najbliższą godzinę spędzamy na odpoczynku. Znajdowaliśmy się dokładnie na wysokości 1000 m npm. Naszym kolejnym celem było trawersami przedostać się na Wielką Raczę, która jest położona wyżej bo na 1269 m npm. Podjazd idzie mozolnie, ale technicznie lepiej niż na Przegibek. Tam także odpoczywamy dobrą godzinę i rozluźnieni zjeżdżamy do Rycerki.
Wyjazd mimo, że wykańczający to na wielki plus. Warto raz na jakiś czas zmienić kategorię i pośmigać w czymś zupełnie odmiennym.
Na przygodę wybieram się razem z Romanem, z którym spotykam się w Rycerce, by zdobyć dwa niekoniecznie łatwe szczyty. Romek jest bardzo doświadczonym w te klocki, więc każde metry na wzniesieniach, skałach czy nawet zjazdach to dla mnie świetna lekcja i zbieranie doświadczenia. Rok temu miałem pierwszy raz okazję wspólnej przejażdżki i niestety skończyłem wizytą w szpitalu, ale teraz wszystko poszło po naszej myśli.
Trasa od samego początku daje w kość. Czym jesteśmy wyżej to szuter zamienia się w kamieniste podjazdy. Szarpiemy rowerem, a pogoda nie sprzyja tego typu jeździe Jest okolice 30 stopni i strasznie cierpimy. Na szczęście w schronisku była możliwość zakupienia płynów, więc najbliższą godzinę spędzamy na odpoczynku. Znajdowaliśmy się dokładnie na wysokości 1000 m npm. Naszym kolejnym celem było trawersami przedostać się na Wielką Raczę, która jest położona wyżej bo na 1269 m npm. Podjazd idzie mozolnie, ale technicznie lepiej niż na Przegibek. Tam także odpoczywamy dobrą godzinę i rozluźnieni zjeżdżamy do Rycerki.
Wyjazd mimo, że wykańczający to na wielki plus. Warto raz na jakiś czas zmienić kategorię i pośmigać w czymś zupełnie odmiennym.
Kategoria 2.Trening
- DST 46.50km
- Czas 01:31
- VAVG 30.66km/h
- VMAX 55.17km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 958kcal
- Podjazdy 209m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Na Piekary!
Wtorek, 2 sierpnia 2016 · dodano: 02.08.2016 | Komentarze 0
Od wczoraj nie jestem już pracownikiem drukarni! Przebywam na 'wakacjach' i życie pokaże kiedy ponownie znajdę zatrudnienie. Z racji posiadania wolnego czasu , wybieram się z kumplem do zaprzyjaźnionego sklepu rowerowego w Piekarach Śląskich (www.axis-rowery.pl). W pierwszą stronę lecimy trasą 79, a wracamy przez 94 przez Siemianowice Śląskie. Jechało się bardzo przyjemnie! Kręcimy średnią powyżej 30 km/h, a wiatr trochę szalał. Super przetarcie nogi przed czwartkowym śmiganiem w górach. A nóż uda się coś jeszcze jutro ukręcić ;)
Allez!
Allez!
Kategoria 2.Trening
- DST 81.20km
- Czas 02:52
- VAVG 28.33km/h
- VMAX 50.43km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 521m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Nietypowe szaleństwo!
Czwartek, 28 lipca 2016 · dodano: 29.07.2016 | Komentarze 0
Dziś odbyła się druga próba uderzenia do Ustronia. Od rana pogoda nie była wymarzona, prognoza niekoniecznie optymistyczna, ale razem z Robertem wierzyliśmy, że uda się dziś dojechać do celu. W takim nastawieniu spotykamy pod żyrafą w Parku Śląskim i wyruszamy do Ustronia! No właśnie...
Nie przejechaliśmy nawet 200 metrów i pierwsze krople spadły z nieba. Udało się zrobić zaledwie 7 km i niestety na tyle się rozpadało, że postanowiliśmy przeczekać deszcze w pobliskim Mc Donald'sie. Zamawiając kawę nie spodziewaliśmy się, że spędzimy tam aż tyle czasu! Lało o lało, a nasz czas postoju był dłuższy niż spędzony na rowerze. Przez ponad trzy godziny poruszyliśmy setki tematów, a nawet zapoznaliśmy się z połową filmowej bazy YouTube! Warto było jednak przeczekać, bo pogoda uległa poprawie, a na świeżych nogach mogliśmy ruszyć dalej. Jednak już cel został zmodyfikowany ze względu na stracony czas.
Postanowiliśmy zrobić ciekawą pętlę i w miarę możliwości dokręcić jeszcze kilometry po okolicy. Ruszyliśmy na Mikołów, następnie odbiliśmy w drogę 44 w kierunku Gliwic. Potem skierowaliśmy się na Zabrze i przez Rudę Śląską i Świętochłowice dojechaliśmy do Chorzowa. Trasa strasznie ciekawa i szybka. Praktycznie po samo Zabrze profil delikatnie z górki i dopiero w Rudzie pojawiła się okazja do 'wspinaczki'. Jestem strasznie zadowolony z tej pętli, ale niestety żaden z nas nie ma śladu GPS. Ja straciłem łącze w Maku, Robert stracił połączenie w Zabrzu.
Na początku sierpnia ponownie spróbujemy uderzyć na Ustroń!
Nie przejechaliśmy nawet 200 metrów i pierwsze krople spadły z nieba. Udało się zrobić zaledwie 7 km i niestety na tyle się rozpadało, że postanowiliśmy przeczekać deszcze w pobliskim Mc Donald'sie. Zamawiając kawę nie spodziewaliśmy się, że spędzimy tam aż tyle czasu! Lało o lało, a nasz czas postoju był dłuższy niż spędzony na rowerze. Przez ponad trzy godziny poruszyliśmy setki tematów, a nawet zapoznaliśmy się z połową filmowej bazy YouTube! Warto było jednak przeczekać, bo pogoda uległa poprawie, a na świeżych nogach mogliśmy ruszyć dalej. Jednak już cel został zmodyfikowany ze względu na stracony czas.
Postanowiliśmy zrobić ciekawą pętlę i w miarę możliwości dokręcić jeszcze kilometry po okolicy. Ruszyliśmy na Mikołów, następnie odbiliśmy w drogę 44 w kierunku Gliwic. Potem skierowaliśmy się na Zabrze i przez Rudę Śląską i Świętochłowice dojechaliśmy do Chorzowa. Trasa strasznie ciekawa i szybka. Praktycznie po samo Zabrze profil delikatnie z górki i dopiero w Rudzie pojawiła się okazja do 'wspinaczki'. Jestem strasznie zadowolony z tej pętli, ale niestety żaden z nas nie ma śladu GPS. Ja straciłem łącze w Maku, Robert stracił połączenie w Zabrzu.
Na początku sierpnia ponownie spróbujemy uderzyć na Ustroń!
Kategoria 2.Trening
- DST 81.30km
- Czas 02:38
- VAVG 30.87km/h
- VMAX 42.92km/h
- Temperatura 27.0°C
- Kalorie 2203kcal
- Podjazdy 303m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Głupota mierzona kilometrami...
Poniedziałek, 25 lipca 2016 · dodano: 25.07.2016 | Komentarze 0
Nareszcie jestem na urlopie! A co najlepsze- także na ostatniej prostej mojej pracy w drukarni. Okres mojego wypowiedzenia kończy się ostatniego lipca. Ostatnie dni spędziłem odpoczywając w warszawskich kawiarniach czy knajpkach, więc dziś przyszedł czas, aby urlop wykorzystać na coś bardziej aktywniejszego. Pogoda wydawała się wspaniała na jazdę (ciepło, ale bez słońca), wstępna trasa siedziała już w głowie, więc nie pozostało nic innego jak wskoczyć na rower i zrobić fajną śląską rundę.
Aby uniknąć problemów z ostatniego dłuższego wypadu, już na pierwszym kilometrze zatrzymuje się w sklepie rowerowym, żeby zakupić zapasową gumę. Człowiek jednak uczy się na błędach! W głowie miałem pomysł na pętlę śmigając na Mikołów, a tam przez Gliwice i Zabrze do Katowic. Nogi były bardzo świeże i fajnie się kręciły. Mimo przedniego wiatru na odcinku do Gliwic udało się wykręcić średnią podchodzącą pod 33 km/h. I to chyba na tyle jeśli chodzi o dobre momenty z dzisiejszego tripu :) Teraz trochę ponarzekam, bo serio do śmiechu mi nie było.
W takich dniach jak dziś człowiek strasznie żałuje, że kiedyś zgubił swojego rowerowego GPSa. Ja wiem, że łatwo się mówi "po prostu zjedź na Zabrze", ale że zjazdów było trzy to wszedłem w opcje 'do trzech razy sztuka'. Niestety ta trzecia przecinała centrum Gliwic, więc z dobrą średnią mogłem się już pożegnać. Co rozpędziłem rower łapały mnie światła i coraz większe pragnienie. Niestety na wjeździe do Gliwic skończyło mi się picie (bidon 0.5l), a było strasznie gorąco i parno. Byłem pewien, że znajdę jakiś ciekawy sklep w Zabrzu, ale nic z tego. Nieznajomość terenu dała mi w kość również przy ulicy Roosevelta i de Gaulle'a. Poczułem się jak na Paris- Roubaix lecąc przez dwa długie odcinki brukowe. Myślałem, że już gorzej być nie może, ale chwile później się zatraciłem i znalazłem się na drodze numer 88 (kierunek Bytom/ Kraków). Wszystko byłoby ok, gdyby nie zakaz dla rowerów, nerwowi kierowcy i brak żadnego sklepu przez chyba 20 km... Jedyny zjazd jaki był to na Zabrze, więc odpuściłem sobie, bo nie chciałem po raz setny tam krążyć. W końcu trafiła się stacja benzynowa, więc odwodniony i na zupełnej hipoglikemii wypijam cały litr cukru w płynie (czyt. Pepsi) i jem hot-doga. oraz... Chciałem dowiedzieć się gdzie jestem, ale moja wspaniała prędkość internetu (16 kb/s) nie pozwoliła nawet na pokazanie aktualnej pozycji. Na szczęście 300 m od stacji znajduję się w centrum Bytomia. Od tego momentu wszystko idzie już zgodnie z planem i po 2:40 h kończę jazdę.
Na ostatnich metrach widziałem już mój rower na aukcji Allegro, ale na szczęście po prysznicu ciśnienie ze mnie zeszło i pojawił się pierwszy uśmiech. To jest właśnie piękno kolarstwa!
Aby uniknąć problemów z ostatniego dłuższego wypadu, już na pierwszym kilometrze zatrzymuje się w sklepie rowerowym, żeby zakupić zapasową gumę. Człowiek jednak uczy się na błędach! W głowie miałem pomysł na pętlę śmigając na Mikołów, a tam przez Gliwice i Zabrze do Katowic. Nogi były bardzo świeże i fajnie się kręciły. Mimo przedniego wiatru na odcinku do Gliwic udało się wykręcić średnią podchodzącą pod 33 km/h. I to chyba na tyle jeśli chodzi o dobre momenty z dzisiejszego tripu :) Teraz trochę ponarzekam, bo serio do śmiechu mi nie było.
W takich dniach jak dziś człowiek strasznie żałuje, że kiedyś zgubił swojego rowerowego GPSa. Ja wiem, że łatwo się mówi "po prostu zjedź na Zabrze", ale że zjazdów było trzy to wszedłem w opcje 'do trzech razy sztuka'. Niestety ta trzecia przecinała centrum Gliwic, więc z dobrą średnią mogłem się już pożegnać. Co rozpędziłem rower łapały mnie światła i coraz większe pragnienie. Niestety na wjeździe do Gliwic skończyło mi się picie (bidon 0.5l), a było strasznie gorąco i parno. Byłem pewien, że znajdę jakiś ciekawy sklep w Zabrzu, ale nic z tego. Nieznajomość terenu dała mi w kość również przy ulicy Roosevelta i de Gaulle'a. Poczułem się jak na Paris- Roubaix lecąc przez dwa długie odcinki brukowe. Myślałem, że już gorzej być nie może, ale chwile później się zatraciłem i znalazłem się na drodze numer 88 (kierunek Bytom/ Kraków). Wszystko byłoby ok, gdyby nie zakaz dla rowerów, nerwowi kierowcy i brak żadnego sklepu przez chyba 20 km... Jedyny zjazd jaki był to na Zabrze, więc odpuściłem sobie, bo nie chciałem po raz setny tam krążyć. W końcu trafiła się stacja benzynowa, więc odwodniony i na zupełnej hipoglikemii wypijam cały litr cukru w płynie (czyt. Pepsi) i jem hot-doga. oraz... Chciałem dowiedzieć się gdzie jestem, ale moja wspaniała prędkość internetu (16 kb/s) nie pozwoliła nawet na pokazanie aktualnej pozycji. Na szczęście 300 m od stacji znajduję się w centrum Bytomia. Od tego momentu wszystko idzie już zgodnie z planem i po 2:40 h kończę jazdę.
Na ostatnich metrach widziałem już mój rower na aukcji Allegro, ale na szczęście po prysznicu ciśnienie ze mnie zeszło i pojawił się pierwszy uśmiech. To jest właśnie piękno kolarstwa!
Kategoria 2.Trening
- DST 45.40km
- Czas 01:33
- VAVG 29.29km/h
- VMAX 53.63km/h
- Temperatura 32.0°C
- Kalorie 1129kcal
- Podjazdy 329m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Rowerowy paradoks
Poniedziałek, 11 lipca 2016 · dodano: 11.07.2016 | Komentarze 0
O kurczę! Za oknem żar, ale nie był to największy problem dzisiejszego wyjazdu. Ten paskudny wiatr okazał się przekleństwem i błogosławieństwem zarazem. Wyruszyłem dość zmotywowany, bo chwilę wcześniej wymieniłem złapaną dwa dni temu dętkę. Wymiana na moich obręczach (szerokie- przełajowe) nie należy do najłatwiejszych, więc jak już tego dokonałem to nie mogłem sobie darować treningu. Zwłaszcza, że jutro znowu wracam do pracy i dziś ostatnia szansa była na jakieś ciekawsze kilometry.
Po kilku dniach przerwy wróciłem na trasę do Łazisk. Cały pierwszy dystans waliłem do ostry wiatr. Momentami jechało się tragicznie, a na ostatnim podjeździe przed centrum miasta praktycznie leciały łzy i mroczyło mnie. Było tak duszno (32 stopnie w cieniu), że każde pociągnięcie nogi na podjazdach kosztowało strasznie dużo sił. W centrum odpocząłem sobie chwilę i doładowałem się kalorycznie i energetycznie. Powrót już był zgoła odmienny. Wiatr uderzył w plecy i przeciętną średnią, która wynosiła w pierwszą stronę 24 km/h, udało się podciągnąć do ponad 29 km/h. Wróciłem jednak zmęczony jak pies i pół dnia zajęła mi kąpiel regeneracyjna :)
Po kilku dniach przerwy wróciłem na trasę do Łazisk. Cały pierwszy dystans waliłem do ostry wiatr. Momentami jechało się tragicznie, a na ostatnim podjeździe przed centrum miasta praktycznie leciały łzy i mroczyło mnie. Było tak duszno (32 stopnie w cieniu), że każde pociągnięcie nogi na podjazdach kosztowało strasznie dużo sił. W centrum odpocząłem sobie chwilę i doładowałem się kalorycznie i energetycznie. Powrót już był zgoła odmienny. Wiatr uderzył w plecy i przeciętną średnią, która wynosiła w pierwszą stronę 24 km/h, udało się podciągnąć do ponad 29 km/h. Wróciłem jednak zmęczony jak pies i pół dnia zajęła mi kąpiel regeneracyjna :)
Kategoria 2.Trening
- DST 83.20km
- Czas 03:03
- VAVG 27.28km/h
- VMAX 53.92km/h
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 1682kcal
- Podjazdy 577m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Przerwana zabawa...
Sobota, 9 lipca 2016 · dodano: 09.07.2016 | Komentarze 0
Taki dzień jak dzisiejszy nie zdarza się zbyt często. Budzisz
się o której chcesz, przyrządzasz sobie spokojnie posiłek, a w podświadomości
kreuje się myśl, że przecież nie masz żadnych obowiązków. Z radością klikasz
guzik w ekspresie do kawy i wiesz, że czeka na ciebie kolejna wspaniała
przygoda w klimacie, który kochasz. Dziś
zrobisz fajną trasę! Wiesz z kim, ale nie wiesz gdzie.. oj dawno tak nie było!
Pogoda jednak nie była motorem napędowym. Zaledwie 17 stopni, pochmurno i ten paskudny wiatr. Prognozy wskazywały jego prędkość na 30-40 km/h i niestety nie pomyliły się. Nie wygląda to na lipcową pogodę. Cel był jednak jeden- mimo wszystko przekroczyć barierę stu kilometrów.
Dziś miałem przyjemność kręcić ze Strzałą. Spotykamy się po 10 km w nogach i oboje stwierdzamy, że nie będziemy mieć łatwego zadania. Dmucha bardzo mocno i postanawiamy zaplanować trasę bardzo taktycznie. Na świeżości jedziemy pod wiatr (Tarnowskie Góry przez Piekary i Sączów), a na resztkach sił będziemy liczyć na podmuch w plecy w drodze powrotnej. Kręcimy po Bobrownikach, Wojkowicach i zaliczamy kilka fajnych podjazdów. Co widać na mapie poniżej, zrobiliśmy trochę zbędnych kilometrów ale… co nasze to nasze! Do Tarnowskich Gór wyszło aż 63 km i to wszystko pod wiatr. Ujechaliśmy się.
Droga powrotna poszła zgodnie z planem. Wiatr dmuchał w plecy i z przyjemnością łapaliśmy kilometry. Niestety problem pojawił się w Chorzowie. Chcemy uniknąć potencjalnego mandatu i zjeżdżamy z estakady na drogę rowerową i plac na wolności. Tam niefortunnie wjeżdżam na krawężnik i przebijam przednią dętkę. Zapasowej nie mieliśmy, a sklep rowerowy mimo, że jest 60 metrów dalej to zamknięty, więc zostało nam łatanie. Niestety mimo trzech prób nic nie udało się zrobić i musieliśmy się rozstać. Trasa zakończona w komunikacji miejskiej… Jedynym plusem tej sytuacji jest lokalizacja. Dobrze, że stało się to tam, a nie 40 km wcześniej.
Nie tak to miało być.
Pogoda jednak nie była motorem napędowym. Zaledwie 17 stopni, pochmurno i ten paskudny wiatr. Prognozy wskazywały jego prędkość na 30-40 km/h i niestety nie pomyliły się. Nie wygląda to na lipcową pogodę. Cel był jednak jeden- mimo wszystko przekroczyć barierę stu kilometrów.
Dziś miałem przyjemność kręcić ze Strzałą. Spotykamy się po 10 km w nogach i oboje stwierdzamy, że nie będziemy mieć łatwego zadania. Dmucha bardzo mocno i postanawiamy zaplanować trasę bardzo taktycznie. Na świeżości jedziemy pod wiatr (Tarnowskie Góry przez Piekary i Sączów), a na resztkach sił będziemy liczyć na podmuch w plecy w drodze powrotnej. Kręcimy po Bobrownikach, Wojkowicach i zaliczamy kilka fajnych podjazdów. Co widać na mapie poniżej, zrobiliśmy trochę zbędnych kilometrów ale… co nasze to nasze! Do Tarnowskich Gór wyszło aż 63 km i to wszystko pod wiatr. Ujechaliśmy się.
Droga powrotna poszła zgodnie z planem. Wiatr dmuchał w plecy i z przyjemnością łapaliśmy kilometry. Niestety problem pojawił się w Chorzowie. Chcemy uniknąć potencjalnego mandatu i zjeżdżamy z estakady na drogę rowerową i plac na wolności. Tam niefortunnie wjeżdżam na krawężnik i przebijam przednią dętkę. Zapasowej nie mieliśmy, a sklep rowerowy mimo, że jest 60 metrów dalej to zamknięty, więc zostało nam łatanie. Niestety mimo trzech prób nic nie udało się zrobić i musieliśmy się rozstać. Trasa zakończona w komunikacji miejskiej… Jedynym plusem tej sytuacji jest lokalizacja. Dobrze, że stało się to tam, a nie 40 km wcześniej.
Nie tak to miało być.
Kategoria 2.Trening
- DST 65.90km
- Czas 02:24
- VAVG 27.46km/h
- VMAX 58.82km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 585m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Trochę nowości!
Środa, 6 lipca 2016 · dodano: 06.07.2016 | Komentarze 0
Dziś nastąpiło trochę świeżości! Nie chodzi o aspekt siłowy, ale mentalno-psychologiczny. Tym razem nie musiałem śmigać na singla, a co także ważne- trasa nie kończyła się na samych Łaziskach! Nie tylko było nam łatwiej jechać w dwójkę, ale dodatkowo połączyliśmy preferowane przez nas ścieżki treningowe. Udało się urozmaicić dotychczasową ścieżkę.
Spotykamy się w Parku Śląskim, ale nie mamy zamiaru tam kręcić. Co gorsza, zanim dojechałem na miejsce zbiórki to już zwątpiłem w pozytywny aspekt treningu. Wiatr dmuchał niemiłosiernie oraz z różnych kierunków. Momentami musiałem zrzucać przełożenie z przodu, bo przy podmuchu nie wyrabiałem z odpowiednią kadencją. W ostatnich dniach Robert złapał kapcia na terenie parku, a ja sam przekonałem się wczoraj, że wymiana rur na trasie rowerowej nie należy do najprzyjemniejszych aspektów. Jednogłośnie podejmujemy decyzję aby udać się do Łazisk (81).
Wiatr strasznie zmienny i momentami przy otwartej przestrzeni trzeba było mocniej złapać za kierownicę, aby utrzymać kierunek jazdy. Moje 63 kg zdecydowanie nie były ułatwieniem stabilnej jazdy. Moc wiatru odczuliśmy nie tylko w nogach, ale i na średniej prędkości, która do Łazisk wynosiła 25 km/h. Gdy tylko dojechaliśmy do centrum miasta to postanowiliśmy zrobić sobie przerwę na kawę oraz przedyskutować 'co dalej'. Zrodził się plan, żeby pojechać jeszcze w stronę Orzesza, a w drodze powrotnej odbić na Kochłowice. Nie miałem przyjemności wcześniej tam śmigać i co ważne- pozytywnie się zaskoczyłem. Zwłaszcza pewnym podjazdem, którego nachylenie wynosiło 5-6 %. Z Rudy Śląskiej wróciliśmy już przez Świętochłowice i Chorzów. Opcja ta dowartościowała wcześniej zamierzoną trasę i otworzyła mi ciekawą opcję na przyszłe wyjazdy.
W najbliższych dniach powinienem bardziej zająć się czyszczeniem roweru niż na zdobywaniu kilometrów. Nie pamiętam kiedy ostatni raz był tak zaniedbany.
Spotykamy się w Parku Śląskim, ale nie mamy zamiaru tam kręcić. Co gorsza, zanim dojechałem na miejsce zbiórki to już zwątpiłem w pozytywny aspekt treningu. Wiatr dmuchał niemiłosiernie oraz z różnych kierunków. Momentami musiałem zrzucać przełożenie z przodu, bo przy podmuchu nie wyrabiałem z odpowiednią kadencją. W ostatnich dniach Robert złapał kapcia na terenie parku, a ja sam przekonałem się wczoraj, że wymiana rur na trasie rowerowej nie należy do najprzyjemniejszych aspektów. Jednogłośnie podejmujemy decyzję aby udać się do Łazisk (81).
Wiatr strasznie zmienny i momentami przy otwartej przestrzeni trzeba było mocniej złapać za kierownicę, aby utrzymać kierunek jazdy. Moje 63 kg zdecydowanie nie były ułatwieniem stabilnej jazdy. Moc wiatru odczuliśmy nie tylko w nogach, ale i na średniej prędkości, która do Łazisk wynosiła 25 km/h. Gdy tylko dojechaliśmy do centrum miasta to postanowiliśmy zrobić sobie przerwę na kawę oraz przedyskutować 'co dalej'. Zrodził się plan, żeby pojechać jeszcze w stronę Orzesza, a w drodze powrotnej odbić na Kochłowice. Nie miałem przyjemności wcześniej tam śmigać i co ważne- pozytywnie się zaskoczyłem. Zwłaszcza pewnym podjazdem, którego nachylenie wynosiło 5-6 %. Z Rudy Śląskiej wróciliśmy już przez Świętochłowice i Chorzów. Opcja ta dowartościowała wcześniej zamierzoną trasę i otworzyła mi ciekawą opcję na przyszłe wyjazdy.
W najbliższych dniach powinienem bardziej zająć się czyszczeniem roweru niż na zdobywaniu kilometrów. Nie pamiętam kiedy ostatni raz był tak zaniedbany.
Kategoria 2.Trening
- DST 38.20km
- Czas 01:26
- VAVG 26.65km/h
- VMAX 41.39km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 130m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
'Spacer' po Katowicach
Wtorek, 5 lipca 2016 · dodano: 06.07.2016 | Komentarze 0
To nie był dobry dzień na rower. Byłem po ciężkiej nocnej zmianie i bardzo mało spałem. Szkoda mi było jednak dnia, a siedząc przed telewizorem zwyczajnie zamykały mi się oczy.. Postanowiłem trochę się poruszać i wybyłem pośmigać po Katowicach. Nic szczególnego się nie wydarzyło, za wyjątkiem ciężkich nóg i braku chęci do mocniejszej jazdy :) Czasem i takie dni się zdarzają!
Kategoria 2.Trening
- DST 50.70km
- Czas 01:44
- VAVG 29.25km/h
- VMAX 49.69km/h
- Temperatura 31.0°C
- Podjazdy 324m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Vive le Tour !
Sobota, 2 lipca 2016 · dodano: 03.07.2016 | Komentarze 0
Dziś rozpoczęła się 103 edycja "Wielkiej Pętli". Fajnie udało mi się wstrzelić w trening między środkiem relacji, a ostatnimi kilometrami etapu. Cieszy zwycięstwo Cavendisha, bo przecież mimo że wygrywał etapy na TdF wielokrotnie to NIGDY nie założył żółtej koszulki lidera. Zaczynają się ciekawy trzy tygodnie :)
Za oknem ponad 30 stopni, ale nie odstraszyło mnie to zbytnio. Śmigałem pod przedni wiatr i tylko, gdy złapały mnie światła to odczuwałem żar, który leciał na mnie z nieba. Znowu wybrałem się na pętlę zataczając ją w Łaziskach. Ogólnie trening bez większej historii.
Za oknem ponad 30 stopni, ale nie odstraszyło mnie to zbytnio. Śmigałem pod przedni wiatr i tylko, gdy złapały mnie światła to odczuwałem żar, który leciał na mnie z nieba. Znowu wybrałem się na pętlę zataczając ją w Łaziskach. Ogólnie trening bez większej historii.
Kategoria 2.Trening
- DST 78.80km
- Czas 02:39
- VAVG 29.74km/h
- VMAX 48.04km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 456m
- Sprzęt Merida Cyclo Cross 3
- Aktywność Jazda na rowerze
Sesja zdana! Trening wykonany!
Środa, 29 czerwca 2016 · dodano: 29.06.2016 | Komentarze 0
TAK JEST! Ostatni egzamin za mną. Nie tylko tej sesji, ale... mam nadzieję że i ostatni tego typu w życiu. Z mojej kariery studenckiej zostało tylko podrzucenie we wrześniu jednego gotowego już projektu oraz zabranie się za obronę magisterki. Obrona jednak dopiero na spokojnie w przyszłym roku, więc będę miał czas aby się do tego przyłożyć. Temat obrony brzmi "Organizacja wypraw rowerowych w aspekcie ich popularności wśród studentów", więc wierzę w dodatkową motywację do pisania.
Praktycznie tuż po egzaminie wskoczyłem na siodełko. Pogoda idealnie sprzyjała dobrej jeździe, a przedni wiatr, który towarzyszył mi na pierwszym odcinku trasy, ze względu na "ekscytację poegzaminową" nie stanowił żadnego utrudnienia. Noga świetnie się kręciła i chyba nic nie mogło sprawić, aby dziś było inaczej. Za kierunek wybrałem sobie Orzesze jadąc trasą 81 w obie strony, zjeżdżając na Mikołów i Łaziska. Chciałem się tam spotkać z Mateuszem, by pogadać o planach ewentualnej tegorocznej wyprawy, ale niestety nie było go na miejscu i ustawiliśmy się na krótkie spotkanie pod koniec jazdy w Katowicach. Póki co dalej nie mam docelowej trasy na wyprawę i nie wiem czy uda się gdziekolwiek dalej pojechać.
Praktycznie tuż po egzaminie wskoczyłem na siodełko. Pogoda idealnie sprzyjała dobrej jeździe, a przedni wiatr, który towarzyszył mi na pierwszym odcinku trasy, ze względu na "ekscytację poegzaminową" nie stanowił żadnego utrudnienia. Noga świetnie się kręciła i chyba nic nie mogło sprawić, aby dziś było inaczej. Za kierunek wybrałem sobie Orzesze jadąc trasą 81 w obie strony, zjeżdżając na Mikołów i Łaziska. Chciałem się tam spotkać z Mateuszem, by pogadać o planach ewentualnej tegorocznej wyprawy, ale niestety nie było go na miejscu i ustawiliśmy się na krótkie spotkanie pod koniec jazdy w Katowicach. Póki co dalej nie mam docelowej trasy na wyprawę i nie wiem czy uda się gdziekolwiek dalej pojechać.
Dzień świetnie wykorzystany, ponieważ zaplanowany miałem dziś dzień roboczy. Udało się dostać urlop, zdać ostatni egzamin, a nawet wykręcić fajny dystans i zrobić to z uśmiechem na twarzy! Teraz odpoczynek i na jeden dzień powrót do pracy.
Allez!
Kategoria 2.Trening